Plus Minus: W powieści „W świetle dnia" Pal Zavada na 600 stronach opowiedział o 20 latach życia węgierskiego chłopa – Semetki. Pan wykorzystał zaledwie sześć stron z tej prozy, w swoim filmie pod tym samym tytułem pokazując jedynie trzy dni z życia kaprala. To specyficzna adaptacja literackiego dzieła. Musiał się pan powoływać na Zavadę.
Oczywiście, bo sześć stron jego książki było dokładnie tym, co było mi potrzebne. Dobre adaptacje niekoniecznie polegają na dokładnym przenoszeniu literatury na ekran. Czasem powieść może stać się inspiracją. Tak choćby jak w przypadku „Powiększenia" Antonioniego, czerpiącego klimat z prozy Cortazara. Od dawna chciałem zrobić film o węgierskich żołnierzach wysłanych do Związku Radzieckiego w czasie II wojny światowej. Szukałem materiałów na ten temat przez siedem lat. Przeczytałem wszystko, co się dało, i zrozumiałem, że interesuje mnie historia prostych, węgierskich chłopów, którzy znaleźli się w Rosji, na okupowanych przez Niemców terenach. Chciałem opowiedzieć o ludziach, którzy nie walczyli na froncie, lecz na prowincji, w wioskach i małych miasteczkach wyłapywali partyzantów. A wszystko to miało być zatopione w zimowym, śnieżnym krajobrazie. Szukałem książki, w której opisana byłaby taka historia. I trafiłem na „W świetle dnia".
Węgrzy przez lata nie rozliczyli się ze swoją wojenną historią.
Należeliśmy do sojuszników Niemiec, walczyliśmy przeciwko Sowietom. Tymczasem w komunizmie Węgry weszły do bloku wschodniego, a Rosja została naszym partnerem. Wojna stała się więc tematem tabu. Żołnierzom, którzy wrócili do kraju, zakazano głośnono swoich doświadczeniach mówić. Tak naprawdę do dzisiaj II wojna światowa kojarzy się na Węgrzech głównie z Holokaustem i z tym, jak w Związku Radzieckim rozbita została węgierska armia. Zginęły wówczas tysiące ludzi. Chcemy uczcić tych, którzy stracili życie, ale nie pytamy, co robiliśmy wtedy w Woroneżu. Mam wrażenie, że choć od tamtej tragedii minęło 80 lat, Węgrzy wciąż próbują wyprzeć ją ze swojej świadomości. Przyjmują chętnie, że zostali w tę wojnę wplątani, niejako zmuszeni do udziału w niej. To zła postawa. Trzeba rozliczyć się z przeszłości, także po to, by nie zostawiać za sobą białych plam i móc pójść dalej.
Czytaj więcej
Spacer? Wernisaż? Potem domóweczka?" – chłopak podrywa kelnerkę. Słyszy, jak na podwórku restauracji dziewczyna pięknie śpiewa. Robert jest synem znanego aktora, muzykiem. Kręci się w artystycznym środowisku, choć jego ambicje nie nadążają za talentem.