Cztery, pięć tysięcy metrów nad poziomem morza. Oszałamiająco piękne krajobrazy. Rozległy płaskowyż, ośnieżone szczyty, biel rażąca oczy. W tym niezwykłym świecie dwóch mężczyzn szuka śladów śnieżnej pantery. Zwierzęcia z gatunku, który w opinii wielu przyrodników, niemal całkowicie wyginął. Ale oni, w absolutnie magicznym, nienaruszonym przez człowieka środowisku, kontemplują naturę. Z ukrycia, nie przeszkadzając naturze, obserwują stado górskich nahurów wyłaniające zza pagórka, ptaka, który siada na gałęzi. I czekają na „swoją" zdobycz.
– Moją wrażliwość ukształtowały francuskie Wogezy, gdzie się wychowałem. Ale dzisiaj nikt nie szanuje natury, jaka nas otacza. Ludzie wszystko niszczą. Dlatego wybieram się na Kamczatkę. Daleko na północ, gdzie można spotkać tylko nomadów żyjących w harmonii z przyrodą. Do Tybetu. Chcę zobaczyć zwierzęta, które tam wciąż żyją niezagrożone. Staram się ten świat zatrzymać w obiektywie. Wiem, że czasem jestem krytykowany za fotografowanie piękna i uciekanie od dramatów świata. Ale to jest mój świadomy wybór – mówi Vincent Munier.
Czytaj więcej
Co znaczy dla ciebie słowo dom?" – pyta mężczyzna zza kamery. „Dom? To coś bezpiecznego. Miejsce, gdzie można zostać dłużej i nie trzeba dalej jechać" — odpowiada jego rozmówca.
Ucieczka polskiego porucznika
Ma 45 lat i jest jednym z najbardziej znanych fotografików przyrody na świecie. Na jego niesamowitych zdjęciach można zobaczyć wilki z Wyspy Ellesmere'a, łabędzie i żurawie z japońskiej wyspy Hokkaido, białe niedźwiedzie ledwo odróżniające się od arktycznego śniegu. Jego fotografie trafiają do galerii sztuki i do prestiżowych międzynarodowych magazynów. We własnym, założonym 12 lat temu wydawnictwie Kobalann, Munier publikuje kolejne albumy. Trzy razy dostał „Eric Hosking Award" – prestiżową coroczną nagrodę BBC dla najlepszego fotografa przyrody.
Towarzyszący mu w filmie „Duch śniegów" mężczyzna to pisarz podróżnik Sylvain Tesson, z wykształcenia geograf. Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych objechał na rowerze świat, przeszedł na piechotę Himalaje, z fotografką Priscillą Telmon konno przejechał ponad 3000 km azjatyckich stepów – z Kazachstanu do Uzbekistanu. W 2004 roku pokonał drogę z Syberii do Indii. Przeszedł 6 tysięcy kilometrów, przedzierał się przez tajgę, wyżyny Mongolii, pustynię Gobi, Tybet, Himalaje.