„Prawdziwa historia". Taki napis pojawia się na ekranie na początku filmu. Duński reżyser Jonas Poher Rasmussen jako piętnastolatek poznał uchodźcę z Afganistanu. Amin opuścił swój kraj w czasie wojny domowej, po umocnieniu się władzy mudżahedinów. Przyjechał do Kopenhagi sam, nie miał nikogo bliskiego. Zaprzyjaźnili się. Jonas został reżyserem, Amin – naukowcem. Po latach zdecydowali się odbyć rozmowę, jakiej nigdy dotąd nie przeprowadzili.
Czytaj więcej
Skończył się czas yuppies robiących kariery, zakładających biznesy, wpisujących się w życie wielkich korporacji, a potem zapijających swoją samotność w sobotnią noc. Dziś socjologowie coraz częściej piszą o pokoleniu zagubionych 30-latków.
Afgańczyk, dziś dobiegający czterdziestki, nie opowiedział swojej historii nawet partnerowi, z którym buduje nowe życie. Jednak zduszona w pamięci przeszłość boli. Kiedyś wreszcie Amin musiał stawić jej czoła. Mógł pójść do psychoterapeuty, wybrał rozmowę z przyjacielem. Dorósł do tego, by nie tylko pokonać swoje niepokoje, lecz również opowiedzieć o losie uciekiniera ludziom, którym uchodźca kojarzy się z dzielnicami nędzy w Paryżu.
Rasmussen tę „spowiedź uchodźcy" zamknął w formę animacji. Nie chciał inscenizować obrazów z przeszłości. Włączył do filmu dokumentalne tło – ujęcia ulic Kabulu czy obrazy ze schroniska, do którego trafiła siostra Amina po przyjeździe do Szwecji – ale samą historię swojego przyjaciela opowiedział rysunkiem. „Przeżyć" to film o tułaczce i głębokich ranach, które zostają na zawsze. Ojciec Amina pod koniec lat 70. został aresztowany i po trzech miesiącach zniknął. On, razem z matką, bratem i siostrą uciekł z kraju. Przez całą drogę, w pociągu, potem w samolocie, płakał. Moskwa – do której trafili – w okresie tuż po zmianie ustrojowej stała się dla nich piekłem. Bieda, rosnąca przestępczość, skorumpowani milicjanci i urzędnicy. Oraz marzenie o lepszym życiu, które już ma starszy brat mieszkający w Szwecji. Jednak przerzut do innego świata kosztuje, a przemytnicy są bezwzględni. Żądają horrendalnej dla uchodźców kwoty 3 tysięcy dolarów od łebka, gwałcą kobiety, upokarzają mężczyzn. Droga do „raju" jest niebezpieczna, a raj nie musi okazać się rajem.
Czytaj więcej
Więzienie jest jak Wezuwiusz, który cały czas dymi i drży. W ludziach kołaczą się potworne emocje związane z życiem, niechęcią do świata. Każdy udaje kogoś, kim nie jest. Ludzie coś wymyślają, wierząc w to, co mówią - mówi Sławomir Sikora, autor "Mojego długu".