„Ptak Dodo, czyli co mówią do nas politycy”: Dodo, kuzyn Dudiego

Michał Rusinek przypomina, że zwłaszcza ludzie władzy wyznają teorię, że obiecać można wszystko, a obietnica złożona kilka razy to prawie jak jej realizacja.

Publikacja: 29.09.2023 17:00

„Ptak Dodo, czyli co mówią do nas politycy”, Michał Rusinek, Znak

„Ptak Dodo, czyli co mówią do nas politycy”, Michał Rusinek, Znak

Foto: mat.pras.

Andrzej Dudziński, wymyślając ptaka Dudiego, przez dekadę wkładał mu w dziób komentarze do PRL-owskiej rzeczywistości. Na łamach „Szpilek” ptak wygłaszał teksty śmieszne, absurdalne, zarazem drapieżne, prowadził żywot „niezależny, a bogaty”.

Michał Rusinek przypomniał właśnie o istnieniu ptaka Dodo, przedstawiciela wymarłego już w XVII w. gatunku z rodziny gołębiowatych, którego przywołał swego czasu do życia Lewis Carroll w powieści „Alicja w Krainie Czarów”. I tak jak Ptak Dudi był symbolem absurdów swoich czasów, tak ptak Dodo, jak udowadnia Rusinek, idealnie wpisuje się w obecną rzeczywistość.

Książka „Ptak Dodo, czyli co mówią do nas politycy” jest dziełem, którego pisanie nie wiązało się bynajmniej z trudem i mozołem, nie wymagało wertowania archiwów, docierania do świadków. Można powiedzieć, że politycy sami się o tę pozycję prosili, dostarczając autorowi materiału zewsząd.

Niezwykle wyczulony na słowo tłumacz, pisarz, profesor UJ, a niegdyś sekretarz Wisławy Szymborskiej czerpał z codzienności garściami.

W powieści Carrolla ptak Dodo organizuje wyścig pozbawiony jakichkolwiek reguł. Po jego zakończeniu oświadcza, że wszyscy wygrali, zabiera Alicji naparstek, po czym po chwili wręcza jej go jako nagrodę, wygłaszając bełkotliwe przemówienie. Czy nie widzimy tu analogii do naszych czasów? Czy w roli Alicji nie występują choćby niektórzy samorządowcy, którzy obserwują ze zdziwieniem wręczanie w świetle kamer kartonowych czeków, za którymi nie zawsze idą wydrukowane na nich wielkimi cyframi dotacje? A i tak są mniejsze od zabranych wcześniej funduszy.

Czytaj więcej

Jan Bończa-Szabłowski: Milana Kunderę zawsze najbardziej interesowała polityka i seks

Ta książka, opowiadająca o języku współczesnych polityków, potwierdza tezę wygłoszoną w Sejmie przez twórcę Samoobrony Andrzeja Leppera, że „Wersal się skończył”. Daje przykłady, że język dyplomatów jest coraz mniej dyplomatyczny, a parlamentarzystów – coraz mniej parlamentarny. Że bycie na poselskiej diecie wcale nie wymaga poświęceń, co więcej, w wielu przypadkach można dzięki niej zostać „tłustym kotem”. Że praktycznie wszystkie chwyty są dozwolone, bo liczy się skuteczność, a „ciemny lud i tak wszystko kupi”.

Zwraca uwagę, że politycy w coraz mniejszym stopniu biorą odpowiedzialność za słowo, że ich język staje się coraz bardziej banalny, ale i brutalny. Że środki masowego przekazu stają się środkami masowego rażenia. Że nasza rzeczywistość przypomina „Rok 1984” Orwella, gdzie wszystko działa na zasadzie inwersji.

Rusinek w swej książce burzy też nasze dobre samopoczucie. Społeczeństwu deklarującemu się jako głęboko katolickie uświadamia stosowany bez opamiętania język nienawiści. Przypomina tu przeprowadzony dla „Rzeczpospolitej” sondaż, w którym pytano, czy, nawiązując do tradycji wigilijnej, na puste miejsce przy stole dla zbłąkanego wędrowca przyjęlibyśmy uchodźcę/emigranta z granicy polsko-białoruskiej. A z tego sondażu wynika, że taką gotowość w znacznie większym stopniu deklarują osoby niewierzące i niepraktykujące niż ci, którzy przy każdej sposobności upominają się o przestrzeganie wartości chrześcijańskich.

Książkę Michała Rusinka czyta się jak serię zgrabnie napisanych felietonów, ale płynie z tych tekstów ważna nauka: Język może zakrzyczeć rzeczywistość, może ją zmanipulować, ale też może nas uśpić jak język ptaka Dodo z „Alicji w Krainie Czarów”. Może to być – jak twierdzi autor – sen niebezpieczny, bo kiedy się z niego obudzimy, rzeczywistość wokoło może okazać się inna, niż się spodziewaliśmy.

Andrzej Dudziński, wymyślając ptaka Dudiego, przez dekadę wkładał mu w dziób komentarze do PRL-owskiej rzeczywistości. Na łamach „Szpilek” ptak wygłaszał teksty śmieszne, absurdalne, zarazem drapieżne, prowadził żywot „niezależny, a bogaty”.

Michał Rusinek przypomniał właśnie o istnieniu ptaka Dodo, przedstawiciela wymarłego już w XVII w. gatunku z rodziny gołębiowatych, którego przywołał swego czasu do życia Lewis Carroll w powieści „Alicja w Krainie Czarów”. I tak jak Ptak Dudi był symbolem absurdów swoich czasów, tak ptak Dodo, jak udowadnia Rusinek, idealnie wpisuje się w obecną rzeczywistość.

Pozostało 84% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi