Andrzej Dudziński, wymyślając ptaka Dudiego, przez dekadę wkładał mu w dziób komentarze do PRL-owskiej rzeczywistości. Na łamach „Szpilek” ptak wygłaszał teksty śmieszne, absurdalne, zarazem drapieżne, prowadził żywot „niezależny, a bogaty”.
Michał Rusinek przypomniał właśnie o istnieniu ptaka Dodo, przedstawiciela wymarłego już w XVII w. gatunku z rodziny gołębiowatych, którego przywołał swego czasu do życia Lewis Carroll w powieści „Alicja w Krainie Czarów”. I tak jak Ptak Dudi był symbolem absurdów swoich czasów, tak ptak Dodo, jak udowadnia Rusinek, idealnie wpisuje się w obecną rzeczywistość.
Książka „Ptak Dodo, czyli co mówią do nas politycy” jest dziełem, którego pisanie nie wiązało się bynajmniej z trudem i mozołem, nie wymagało wertowania archiwów, docierania do świadków. Można powiedzieć, że politycy sami się o tę pozycję prosili, dostarczając autorowi materiału zewsząd.
Niezwykle wyczulony na słowo tłumacz, pisarz, profesor UJ, a niegdyś sekretarz Wisławy Szymborskiej czerpał z codzienności garściami.
W powieści Carrolla ptak Dodo organizuje wyścig pozbawiony jakichkolwiek reguł. Po jego zakończeniu oświadcza, że wszyscy wygrali, zabiera Alicji naparstek, po czym po chwili wręcza jej go jako nagrodę, wygłaszając bełkotliwe przemówienie. Czy nie widzimy tu analogii do naszych czasów? Czy w roli Alicji nie występują choćby niektórzy samorządowcy, którzy obserwują ze zdziwieniem wręczanie w świetle kamer kartonowych czeków, za którymi nie zawsze idą wydrukowane na nich wielkimi cyframi dotacje? A i tak są mniejsze od zabranych wcześniej funduszy.