U jednego z najlepszych producentów z włoskiego Tyrolu, Franza Haasa, uczestniczyłem w arcyciekawej degustacji. Podano mi wina z tego samego rocznika, tyle że jedne były korkowane, inne zakręcane. Nie wiedziałem naturalnie, które jest które, ale podobnie jak Franz uznałem, że choć gewurtztraminer lepiej zniósł te kilkanaście lat pod zakrętką, to jednak serce rwało się do korkowanego. W przypadku win czerwonych w ogóle nie było wątpliwości i korek wygrał zdecydowanie.
Czytaj więcej
Myślałem, że mnie zabije. Wylewałem butelkę drogiego wina do zlewu. „Zostaw, dobre jest, mnie smakuje!” – przyjaciel krzyczał zrozpaczony. Wino było ewidentnie korkowe.
Ale na początku była glina. W glinianych dzbanach wino robiono i przechowywano od tysięcy lat. Gruzini czynią tak zresztą nadal i są ze swych kwewri niesłychanie dumni. Jakieś 3000 lat temu zaczęto eksperymentować ze szkłem, ale na dobre butelki pojawiły się dopiero w średniowieczu. Lakowano je albo zatykano szmatami, bo na korek trzeba było czekać dopiero do XVII wieku. Jedna z wersji głosi, że pierwszym, który wino korkował, był ojciec szampanów, benedyktyński mnich Dom Pierre Pérignon. Prawda to, czy nie, dość powiedzieć, że powszechnie znane korkowane wino to raptem ze 200 lat historii. A tymczasem niektórzy już obwieszczają jej kres.
W glinianych dzbanach wino robiono i przechowywano od tysięcy lat. Gruzini czynią tak zresztą nadal i są ze swych kwewri niesłychanie dumni. Jakieś 3000 lat temu zaczęto eksperymentować ze szkłem, ale na dobre butelki pojawiły się dopiero w średniowieczu.
Korek robi się z dębu korkowego i to nieprawda, że rośnie on wyłącznie w Portugalii, choć faktycznie tam jest najpowszechniejszy. Zalety? Jest niedrogi i dopuszcza minimalne utlenienie, co świetnie wpływa na niektóre wina, nie tylko na owe czerwienie od Franza Haasa. Ale jednocześnie to on odpowiada za wadę korkową, która dotyka nawet co 20. wina. To poważny problem, stąd pomysły na korki syntetyczne, które przyjęły się zwłaszcza w przypadku win tańszych, masowych.