Wina Mazurka: Koń tak, stajnia nie

Myślałem, że mnie zabije. Wylewałem butelkę drogiego wina do zlewu. „Zostaw, dobre jest, mnie smakuje!” – przyjaciel krzyczał zrozpaczony. Wino było ewidentnie korkowe.

Publikacja: 15.09.2023 17:00

Wina Mazurka: Koń tak, stajnia nie

Foto: mat.pras.

Znany polski krytyk winiarski oddał kelnerowi zamówione wino, bo zepsute. Z następnym zrobił to samo. Wtedy zbeształ go menedżer: „To są wina francuskie, one muszą tak smakować”. Wyjaśnienia krytyka, choć z niedowierzaniem, jednak przyjęto. Bo – co zawsze dziwi ludzi, którym to mówię – restauracje, a nawet sklepy zwykle bez dyskusji uznają takie reklamacje. Dobrze, ale co reklamować?

Czytaj więcej

Wina Mazurka: Na cudzym polu

Wino jest kwaśne albo cierpkie, a to jest za słodkie – nie, to nie są wady wina, to jego cechy. Oczywiście, mogą nam one przeszkadzać, i to bardzo, lecz obiektywnie rzecz biorąc, żadne to wady – niektóre wina mają wysoką kwasowość, inne mocno wyczuwalne taniny powodujące uczucie cierpkości, jeszcze inne, deserowe, są po prostu słodkie. I tak, co do zasady, powinno być.

Jeśli mamy wyjątkowego pecha, może nam się trafić butelka z winem trącącym pleśnią. Tu już święty Boże nie pomoże, bo ta wada powstaje w wyniku dojrzewania wina w zapleśniałej beczce. 

To co jest wadą? To, co powoduje, że wino jest zepsute. Ot, choćby czuć je mokrym kartonem (w wersji delikatniejszej) lub starą, leżącą w piwnicy, zatęchłą ścierą. Nie, to nie niedbałość winiarza, to trichloroanizol, znany również jako TCA, powodujący wadę korkową. Ta ostatnia nazwa jest nieco myląca, bo owo paskudztwo może pojawić się także w butelkach zakręcanych zakrętką, ale faktycznie, zwykle to korki skażone są tym diabelstwem. To najpowszechniejsza z wad, szacuje się, że dotknięte może nią być nawet co dwudzieste, trzydzieste wino, ale spokojnie, nie zatrujecie się tym państwo.

Jeśli mamy wyjątkowego pecha, może nam się trafić butelka z winem trącącym pleśnią. Tu już święty Boże nie pomoże, bo ta wada powstaje w wyniku dojrzewania wina w zapleśniałej beczce. To dlatego, by się przed nią uchronić, producenci dokładnie szorują beczki przed wlaniem do nich kolejnego rocznika wina.

Czytaj więcej

Wina Mazurka. Panie proszą panów

O jednym z moich ulubionych, libańskich win recenzent napisał, że czuć w nich konia po przebiegnięciu Wielkiej Pardubickiej. I koń nie jest wadą, ale stajnia już tak. Wszak skórzane aromaty to nic nowego, powstają często w wyniku beczkowania czerwonych win. Delikatną stajnię można jeszcze znieść, ale poważny odór obory? Winowajcą jest tu brett, czyli klon dzikich drożdży zwany fachowo Brettanomyces. Jak sobie z tym radzić? Zwykle wystarczy dłuższe napowietrzenie wina. Aha, sam mocz nie jest wadą, ale pod warunkiem, że to mocz koci. Aromaty kocich siuśków można bowiem wyczuć w wielu dobrych winach z sauvignon blanc. Smacznego.

Znany polski krytyk winiarski oddał kelnerowi zamówione wino, bo zepsute. Z następnym zrobił to samo. Wtedy zbeształ go menedżer: „To są wina francuskie, one muszą tak smakować”. Wyjaśnienia krytyka, choć z niedowierzaniem, jednak przyjęto. Bo – co zawsze dziwi ludzi, którym to mówię – restauracje, a nawet sklepy zwykle bez dyskusji uznają takie reklamacje. Dobrze, ale co reklamować?

Wino jest kwaśne albo cierpkie, a to jest za słodkie – nie, to nie są wady wina, to jego cechy. Oczywiście, mogą nam one przeszkadzać, i to bardzo, lecz obiektywnie rzecz biorąc, żadne to wady – niektóre wina mają wysoką kwasowość, inne mocno wyczuwalne taniny powodujące uczucie cierpkości, jeszcze inne, deserowe, są po prostu słodkie. I tak, co do zasady, powinno być.

Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi