Irena Lasota: Opinia publiczna i jej niezliczone zastępy mierniczych

Na wszelki wypadek przestałam już kilka miesięcy temu oglądać wiadomości telewizyjne. Teraz odłączę się od radia i będę czytać „Niebezpieczne związki”.

Publikacja: 18.08.2023 17:00

Irena Lasota

Irena Lasota

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Pojęcie opinii publicznej ukształtowało się w XVIII-wiecznej Francji jako element powstawania nowoczesnego społeczeństwa. Po to, by opinia była publiczna, nie może – co wynika z definicji – być opinią jednego tylko człowieka. Ale ilu potrzeba ludzi, by móc powiedzieć o wyrażanym publicznie stanie świadomości jakichś zbiorowości?

Ponoć jednym z pierwszych, którzy użyli tego zwrotu, był Choderlos de Laclos w powieści „Niebezpieczne związki”. Możemy się domyślać, że „l’opinion de tout Paris” mogła oznaczać np. pogląd jednego hrabiego i jego dwóch kochanek na temat tego, czy suknia księżnej była dostatecznie skromna. Pogląd wszystkich karczmarzy w Paryżu, choćby ich były setki, nie uchodził za opinię publiczną. Był opinią karczmarzy i już.

Czytaj więcej

Irena Lasota: „Ryży” Tusk i „kurdupel” Kaczyński przypomniały mi język Gomułki

Jednak niedługo po rewolucji francuskiej, gdzie lud wyrażał swoja opinię (już publiczną), krzycząc „na gilotynę!”, Napoleon miał powiedzieć, że „opinia publiczna jest niewidzialną i tajemniczą potęgą, której nic nie jest w stanie się oprzeć, nic nie jest od niej bardziej zmienne, bardziej nieokreślone i silniejsze. A przy tym, przy wszystkich swych kaprysach jest ona znacznie częściej, niż się wydaje, prawdziwa, rozsądna, sprawiedliwa”.

Ale już pół wieku później Karol Marks pisał w swoim słynnym, przez niektórych uważanym za błyskotliwy, eseju „18 brumaire’a Ludwika Bonaparte”: „Gdy proletariat zrzuca z tronu tyrana, wyraża w ten sposób swoją skrystalizowaną opinię publiczną. Gdy jednak tego samego kroku politycznego chwyta się lumpenproletariat – a zatem warstwa, a nie klasa społeczna – to należy to oceniać jako wrogą kontrrewolucję [w oryginale: feindliche Kontrrevolution] wspomagającą klasy panujące”.

Komuniści bardzo nie lubili opinii publicznej, a zwłaszcza nie lubili, by ludzie znali nawzajem swoje poglądy. W Związku Radzieckim ta niechęć szła jeszcze dalej: „Co myślicie, towarzyszu, o rewolucji światowej? – Ależ to nie ma najmniejszego znaczenia, bo ja się ze swoimi poglądami nie zgadzam”. W różnych demoludach opinia publiczna przejawiała się jak we Francji w 1789 roku. Lud szedł do śródmieścia i podpalał komitety. Potem zaczęto te komitety (między innymi wyborcze) budować i tak doszliśmy do dnia dzisiejszego, gdzie badania opinii publicznej wyparły socjologię.

Komuniści bardzo nie lubili opinii publicznej, a zwłaszcza nie lubili, by ludzie znali nawzajem swoje poglądy. 

W USA mierzy się opinię publiczną chyba co godzinę i dzięki temu znajdują zatrudnienie dziesiątki tysięcy ludzi – mierniczy tejże opinii. Dodatkowo oczywiście zatrudnia się jeszcze więcej twórców: specjalistów od wpływania i modyfikowania tejże samej opinii. W końcu już nie wiadomo, co się mierzy: stan samoistnej i wolnej świadomości społecznej powstały w wyniku racjonalnego myślenia i przetwarzania informacji, czy wyniki manipulacji świadomością poprzez nadmiar informacji, formułowanie pytań i dozowanie dezinformacji.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Putin i Prigożyn. Od Rodziny Soprano do Spartakusa

irena lasotaDzisiaj usłyszałam w radiu wyniki badania opinii publicznej dotyczącej popularności polityków. Otóż na pierwszym miejscu jest… książę William, na drugim żona prezydenta – „doktor” Jill Biden, a na trzecim ex aequo prezydent Biden i były prezydent Trump. Myślę, że gdyby do wyboru dodać jeszcze prezydentów Waszyngtona czy Lincolna, to mogliby oni wyprzedzić nawet Jill. Na wszelki wypadek przestałam oglądać wiadomości telewizyjne. Teraz odłączę się od radia i będę czytać „Niebezpieczne związki”.

PS Nadszedł już czas na wyznanie. Nigdy nie czytałam „18 brumaire’a Ludwika Bonaparte”, choć był dla mnie gdzieś kiedyś lekturą obowiązującą. Ten esej bywał jednak często cytowany przez polską lewicowo-opozycyjną opinię publiczną na dowód, że nie składa się ona z samych zoologicznych antykomunistów i że umieją oni ze zrozumieniem przeczytać Marksa, zwanego też czasem „mędrcem z Trewiru” – i nawet docenić w nim głębię filozoficzno-historyczną. Jednym słowem tak mnie ten Marks i jego akolici irytowali, że już kilkanaście lat temu zaczęłam zmyślać cytaty z „18 brumaire’a…” i wstawiać je w dowolnych miejscach z nadzieją, że albo ktoś wytknie mi fałszerstwo, albo głupotę – ale nic z tego. Zawieszam więc współautorstwo z Marksem i już na zawsze zostawiam je Engelsowi. Nigdy więcej cytatów z Marksa. Auf wiedersehen.

Pojęcie opinii publicznej ukształtowało się w XVIII-wiecznej Francji jako element powstawania nowoczesnego społeczeństwa. Po to, by opinia była publiczna, nie może – co wynika z definicji – być opinią jednego tylko człowieka. Ale ilu potrzeba ludzi, by móc powiedzieć o wyrażanym publicznie stanie świadomości jakichś zbiorowości?

Ponoć jednym z pierwszych, którzy użyli tego zwrotu, był Choderlos de Laclos w powieści „Niebezpieczne związki”. Możemy się domyślać, że „l’opinion de tout Paris” mogła oznaczać np. pogląd jednego hrabiego i jego dwóch kochanek na temat tego, czy suknia księżnej była dostatecznie skromna. Pogląd wszystkich karczmarzy w Paryżu, choćby ich były setki, nie uchodził za opinię publiczną. Był opinią karczmarzy i już.

Pozostało 84% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi