„Pasażer” i „Stella Maris”: Rodzina nuklearna

Wydane w Polsce, już po śmierci, dwie książki Cormaca McCarthy’ego stanowią rozpisany na głosy dyskurs o naturze świata z punktu widzenia naukowców. Jeśli miał to być testament, to niezbyt optymistyczny.

Publikacja: 07.07.2023 17:00

„Pasażer” i „Stella Maris”: Rodzina nuklearna

Foto: REX FEATURES/EAST NEWS

Dwie ostatnie powieści Cormaca McCarthy’ego, „Pasażer” i „Stella Maris”, wykraczają poza jego dotychczasową twórczość. Są połączone osobami bohaterów, brata i siostry, dzieci fizyka zaangażowanego przy programie Manhattan. Bobby i Alicia też szli w tym kierunku: on skończył fizykę, ale przy niej nie został. „Byłem niezły. Mogłem się tym zajmować. Ale nie na poziomie, na którym by się to liczyło”. Ona jest genialną matematyczką i skrzypaczką – ale odpada i ląduje w szpitalu psychiatrycznym. Matka, która również pracowała przy projekcie Manhattan przy wzbogacaniu uranu, zmarła na chorobę popromienną. Ojciec należał potem do zespołu Tellera przy budowie bomby termojądrowej, ale zrezygnował i zmarł w zapomnieniu w Meksyku. Nawet nie wiadomo, gdzie go pochowano.

Są i podobieństwa. McCarthy rozwija motyw brata i siostry z powieści „W ciemność”. Tam Rinthy i Holme po śmierci rodziców byli wydani na pastwę świata tak dalece, jak to tylko możliwe. Niezaradni, niczego nie nauczeni, błąkają się po peryferiach życia, skazani na odpadki, które zdobędą. Tu sytuacja jest inna: Bobby i Alicia są porządnie wykształceni, zdolni, gotowi – wydawałoby się – zająć poczesne miejsce w gremiach naukowych. Mają po dziadkach pieniądze. A jednak nie wiedzie im się i oboje wegetują w sposób niegodny ludzi o takich możliwościach. Przyczyną jest jakiś rodzaj niedostosowania, sceptycyzm, wątpliwości odnośnie do sensu wszystkiego. Z Rinthy i Holmem łączy ich także motyw kazirodczej miłości, co prawda nieskonsumowanej, ale dominującej wszystkie poczynania.

Także rozpoczęcie akcji nawiązuje bodaj do „To nie jest kraj dla starych ludzi”. Oto w zatopionym samolocie tkwią martwi pasażerowie, lecz jednego brakuje. Bobby, pracujący jako nurek głębinowy, zastanawia się nad jego nieobecnością: jak się wydostał, skoro drzwi były zablokowane i trzeba je było ciąć palnikiem. Kim był? McCarthy pozostawia tę kwestię bez wyjaśnienia, nie skręca w stronę formuły thrillera. Agenci jednak depczą Bobby’emu po piętach, ktoś blokuje mu konto, ginie bliski przyjaciel, z którym penetrowali wrak. Jedyna rada to zniknąć.

„Pasażer” i „Stella Maris” to rozpisany na głosy dyskurs o naturze świata z punktu widzenia przedstawicieli nauk ścisłych. Nie znaliśmy McCarthy’ego od tej strony. Tymczasem interesował się on fizyką, rozmawiał z fizykami z Santa Fe, „Pasażer” zawiera duże fragmenty poświęcone fizyce kwantowej, wszystko na dużym poziomie kompetencji. Dużo autor wie o programie Manhattan i jego tuzach, o głośnych z historii fizyki nazwiskach. W „Stella Maris” należało opisać matematyczkę, a więc znać się na matematyce na wysokim poziomie. Ale Cormac jest mistrzem w zbieraniu materiałów: gdy bohater nurkuje, zna się na nurkowaniu, gdy jest kierowcą Formuły 2, zna się na bolidach, a gdy mowa jest o skrzypcach, to konkretnie. Książki są wiarygodne w każdym calu, wspierali je zresztą naukowi konsultanci. Sądy na temat rzeczywistości i cywilizacji są już własnością autora i jakby podsumowaniem jego drogi życiowej, doświadczenia, które zdobył. Wymiany zdań pomiędzy bohaterami skrzą się od błyskotliwości i dowcipu, czyta się je z prawdziwą przyjemnością. Tłumacz Robert Sudół trochę się napracował, oddając aforystycznie pobrzękujące odzywki, ale generalnie książki są przełożone mistrzowsko.

Problem ze światem polega na tym, że nie wiadomo, jak mu się dobrać do skóry. Fizyka zawodzi, matematyka też nie oferuje cudownego antidotum. Czyli ścisłowcy nie wytłumaczą nam meandrów ani konwulsji naszego świata, a tym bardziej nie uczynią tego humaniści. W dialogu z Alicią jej psychoterapeuta okazuje się wzruszająco bezradny, nie tylko mniej wie, ale wręcz nie nadąża za jej tokiem rozumowania, co McCarthy oddaje chyba ze swego rodzaju złośliwą satysfakcją. Skoro więc ludzie o takich kompetencjach gubią się w dzisiejszych sprawach i problemach, na co możemy liczyć my sami? Skazani jesteśmy na błąkanie się po manowcach bez krzty zrozumienia, o co w tym wszystkim chodzi; w tym sensie Alicia i Bobby to postaci symboliczne. Ich zagubienie jest naszym losem. Niezrozumienie ogarnia nas jak ciemność i nic na to poradzić się nie da. Jeśli uznać to za diagnozę i przesłanie, jakie McCarthy wywiódł ze swej twórczości, trudno zaprzeczyć ich dogłębnemu pesymizmowi.

„Pasażer”, „Stella Maris”, Cormac McCarthy, tłum. Robert Sudół, Wydawnictwo Literackie

„Pasażer”, „Stella Maris”, Cormac McCarthy, tłum. Robert Sudół, Wydawnictwo Literackie

Dwie ostatnie powieści Cormaca McCarthy’ego, „Pasażer” i „Stella Maris”, wykraczają poza jego dotychczasową twórczość. Są połączone osobami bohaterów, brata i siostry, dzieci fizyka zaangażowanego przy programie Manhattan. Bobby i Alicia też szli w tym kierunku: on skończył fizykę, ale przy niej nie został. „Byłem niezły. Mogłem się tym zajmować. Ale nie na poziomie, na którym by się to liczyło”. Ona jest genialną matematyczką i skrzypaczką – ale odpada i ląduje w szpitalu psychiatrycznym. Matka, która również pracowała przy projekcie Manhattan przy wzbogacaniu uranu, zmarła na chorobę popromienną. Ojciec należał potem do zespołu Tellera przy budowie bomby termojądrowej, ale zrezygnował i zmarł w zapomnieniu w Meksyku. Nawet nie wiadomo, gdzie go pochowano.

Pozostało 83% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS