Nowa generacja leków na otyłość. Ryzykowny przełom?

Nowa generacja leków pozwalających zredukować masę ciała podbija światowe rynki. Ich twórcy zapewniają, że zrewolucjonizują one walkę z otyłością i pomogą milionom ludzi. Ale może nie być to takie proste.

Publikacja: 07.04.2023 10:00

Zdaniem ekspertów Europejskiego Stowarzyszenia Badań nad Otyłością (EASO) nadwaga i otyłość odpowiad

Zdaniem ekspertów Europejskiego Stowarzyszenia Badań nad Otyłością (EASO) nadwaga i otyłość odpowiadają na całym świecie za 44 proc. przypadków cukrzycy, 23 proc. przypadków niedokrwienia serca oraz nawet 41 proc. nowotworów

Foto: Bernard Annebicque/Sygma/Sygma/Getty Images

W maju zeszłego roku kolorową prasę obiegły zdjęcia Kim Kardashian pozującej na czerwonym dywanie w białej sukience, w której Marilyn Monroe zaśpiewała „Happy Birthday” prezydentowi Kennedy’emu. Celebrytka przyznała w rozmowie z magazynem „Vogue”, że musiała schudnąć niemal 8 kg, by wcisnąć się w tę kreację. Mimo zapewnień, że osiągnęła to dzięki diecie, jej fani oraz część mediów zaczęli twierdzić, że kilogramy udało jej się zgubić dzięki lekowi o nazwie Ozempic. Kardashian nigdy nie potwierdziła tych plotek.

Do przyjmowania podobnego preparatu o nazwie Wegovy otwarcie przyznał się z kolei Elon Musk. W październiku zeszłego roku jedna z fanek zapytała go, co robi, że jest w tak dobrej formie fizycznej. Miliarder odpisał jej, że to dzięki poszczeniu oraz Wegovy. Zainteresowanie nową generacją leków odchudzających wśród celebrytów jest ogromne. Na samym tylko TikToku hasło #Ozempic ma już niemal 450 mln wyświetleń. W USA i Wielkiej Brytanii preparatów zaczęło nagle brakować w aptekach i magazynach. Od czasu viagry i botoksu żadne leki nie budziły takiej sensacji. Tysiące osób uwierzyły, że dzięki nim uda im się szybko osiągnąć wymarzoną sylwetkę. Wielu ekspertów i lekarzy sądzi też, że pomogą one w globalnej walce z otyłością, która staje się coraz większym problemem.

Czytaj więcej

Posłuchaj, Plus Minus: To seniorzy trzymają dziś świat w garści

Pandemia nadwagi

Cztery miliardy – tyle osób według raportu World Obesity Federation (WOF) do 2035 r. będzie miało problemy z nadwagą albo otyłością. Co drugi mieszkaniec Ziemi. To prognozy, ale sytuacja już teraz jest alarmująca, a eksperci wprost mówią o pandemii. Z wyliczeń WOF wynika, że obecnie na świecie ponad miliard ludzi w wieku powyżej pięciu lat zmaga się z otyłością. – Prawie 40 proc. dorosłych na naszym globie ma nadwagę, a 15 proc. otyłość. Jeszcze bardziej niepokojące jest to, że nadwagę ma co piąte dziecko – wylicza w rozmowie z „Plusem Minusem” dr n. med. Winfield Scott Butsch, specjalista ds. leczenia otyłości w Instytucie Chorób Metabolicznych w centrum medycznym Cleveland Clinic.

Najprostszym i najpopularniejszym, choć obarczonym wadami miernikiem tego, czy ktoś ma problem z nadwagą i otyłością, jest wskaźnik BMI, czyli indeks masy ciała. Jeśli wynosi powyżej 25, uważa się, że dana osoba ma nadwagę. Jeśli przekroczy 30, można mówić o otyłości. Jak wynika z informacji opublikowanych przez centra kontroli i zapobiegania chorób w Stanach Zjednoczonych, problemy z dodatkowymi kilogramami ma ponad 70 proc. dorosłych mieszkańców USA. Z kolei brytyjska służba zdrowia donosi, że odsetek ludzi z otyłością wzrósł z 14 proc. w 1993 r. do 28 proc. w 2019 r.

W Polsce, jak donosi NFZ, nadwagę ma już trzech na pięciu dorosłych obywateli, a co czwarty walczy z otyłością. Do 2030 r. może być to już 30 proc. Problem już dawno przestał dotyczyć tylko zasobnych krajów Zachodu czy „globalnej północy”. – Otyłość staje się coraz bardziej powszechna również w krajach o niskich i średnich dochodach. Obecnie większość ludzi mierzących się z tą chorobą wcale nie żyje w najbogatszych państwach. Szacuje się, że do 2030 r. liczba osób z otyłością w Afryce się potroi. Z 8 mln mężczyzn do 27 mln, a w przypadku kobiet – z 26 mln do 74 mln. Co więcej, ponad połowa ludzi walczących z nadmierną wagą żyje w: USA, Chinach, Indiach, Brazylii, Meksyku, Rosji i Egipcie – mówi „Plusowi Minusowi” prof. Louise Baur, pediatra od lat zajmująca się otyłością u dzieci oraz dyrektor Wydziału Medycyny Uniwersytetu w Sydney.

Otyłość, która sama w sobie jest klasyfikowana przez specjalistów jako choroba chroniczna, przekłada się bezpośrednio na pojawianie się dodatkowych schorzeń, które często prowadzą do przedwczesnych zgonów. Zwiększona waga obciąża organizm i może prowadzić np. do zawałów albo udarów. Na łamach dziennika „Economist” prof. John Speakman, biolog z Uniwersytetu w Aberdeen, zauważa, że u kobiet z BMI powyżej 35 o 90 proc. wzrasta ryzyko zachorowania na cukrzycę. U mężczyzn to ryzyko jest pięciokrotnie większe. Ponadto otyłość może prowadzić do 13 różnych typów nowotworów, w tym m.in. raka piersi, jelita czy przełyku.

Eksperci z Europejskiego Stowarzyszenia Badań nad Otyłością (EASO) przedstawili dane, z których wynika, że 44 proc. przypadków cukrzycy, 23 proc. przypadków niedokrwienia serca oraz nawet 41 proc. nowotworów na świecie można przypisać nadwadze i otyłości. Osoby otyłe były również bardziej narażone na ciężki przebieg zakażenia Covid-19. Szacuje się, że co roku na świecie z powodu otyłości umiera 4 mln osób.

Nadmierne kilogramy często wiążą się również ze stygmatyzacją ze strony otoczenia i rówieśników, co może się przekładać na problemy natury psychicznej. Rosnąca liczba osób mierzących się z otyłością przedkłada się także na większe wydatki na służbę zdrowia. W rozmowie z amerykańskim radiem NPR dr Marcus Schabacker, prezes Emergency Care Research Institute, zajmującego się oceną leków na odchudzanie, podkreśla, że same Stany Zjednoczone na leczenie schorzeń związanych z otyłością wydają ponad 170 mld dol. Jak pisze „Economist”, naukowcy prognozują, że w 2035 r. na zwalczanie problemów związanych z nadmierną wagą świat będzie rocznie wydawał 4 bln dol., czyli 2,9 proc. globalnego PKB. Dla porównania, w 2019 r. było to 2,2 proc. PKB. Do tych wydatków należy dodać pieniądze, które ludzie na całym świecie przeznaczają na różne diety. Tylko w zeszłym roku na ten cel w skali globu wydano 250 mld dol. Niestety, często próby odchudzania kończą się porażką i nie wynika to wyłącznie z braku konsekwencji i zapału.

Z badań przeprowadzonych pod kierunkiem prof. Fatimy Stanford z Harvard Medical School, jednej z najlepszych specjalistek ds. walki z otyłością na świecie, wynika, że próby schudnięcia poprzez ćwiczenia i dietę przynoszą oczekiwane efekty tylko u 20 proc. ludzi. Przyczyna leży w ewolucji. – Z uwagi na naszą łowiecko-zbieracką egzystencję w trudnych warunkach jesteśmy genetycznie zaprogramowani, aby jeść więcej jedzenia, niż potrzebujemy, jeśli jest ono dostępne – tłumaczy „Plusowi Minusowi” prof. Graham MacGregor, kardiolog z londyńskiego Wolfson Institute of Preventive Medicine oraz inicjator globalnej akcji World Action On Salt, Sugar and Health. Co więcej, przez wieki ewolucji ciało homo sapiens przystosowało się do magazynowania tłuszczy. Stąd też – jak pisze „Economist” – organizm, który zaczyna tracić kilogramy, „pamięta” swój poprzedni wygląd i próbuje do niego wrócić. Wraz z utratą wagi zwalnia metabolizm. „Całe ciało reaguje w taki sposób, byś znów chciał wrócić do normalnego jedzenia” – mówi na łamach brytyjskiego dziennika dr Ahmed Ahmed, chirurg bariatryczny z londyńskiego St Mary's Hospital. U części chorych rozwiązaniem może być operacja zmniejszenia żołądka, ale jest to zabieg nie dla każdego. Odpowiedzią na te wszystkie problemy według części ekspertów i lekarzy mają być właśnie nowe generacje leków, które wchodzą na rynki.

Medyczne podniecenie

Historia tych preparatów zaczęła się w 2017 r., gdy duńskie przedsiębiorstwo farmaceutyczne Novo Nordisk wypuściło na rynek Ozempic zawierający semaglutyd, czyli środek pomagający regulować poziom cukru we krwi. Stąd też preparat początkowo był sprzedawany wyłącznie jako lek dla osób chorujących na cukrzycę typu 2. Szybko jednak zauważono, że część przyjmujących go pacjentów zaczęła chudnąć. Trwające 40 tygodni testy kliniczne pokazały, że jedna trzecia osób przyjmujących raz w tygodniu Ozempic straciła 10 proc. masy ciała. Gdy dawkę zwiększono, pacjenci średnio tracili 15 proc. swojej wagi. W 2021 r. Novo Nordisk zaczął sprzedawać w Stanach Zjednoczonych i Danii lek o nazwie Wegovy, przeznaczony dla osób mierzących się z otyłością. Zawiera on ponad dwa razy większą dawkę semaglutydu niż Ozempic. W styczniu zeszłego roku do obrotu dopuściła go Komisja Europejska. Wkrótce preparat będzie dostępny również w Wielkiej Brytanii. – Wegovy był pierwszym lekiem na otyłość, który miał wysoką skuteczność. Większość leków stosowanych do tej pory powodowała około 5–10 proc. utraty masy ciała. To ta znacząca różnica spowodowała takie podniecenie w społeczności medycznej – wyjaśnia dr Butsch.

W czym tkwi sekret? – Semaglutyd kontroluje apetyt, oddziałując na receptory hormonu GLP-1 zlokalizowane m.in. w tych regionach mózgu, które są związane z poczuciem głodu i przyjemności z jedzenia. Hormon ten wpływa na apetyt i jest uwalniany z komórek w przewodzie pokarmowym, gdzie stymuluje uwalnianie insuliny i spowalnia opróżnianie żołądka. Dzięki temu człowiek czuje się bardziej syty, mniej je i ma mniejsze pragnienie konsumowania żywności o wysokiej zawartości tłuszczu – tłumaczy prof. Baur. Preparat przyjmuje się raz w tygodniu w formie iniekcji, którą pacjent robi sobie sam w domu.

Zainteresowanie Wegovy spowodowało, że podobne preparaty zaczęły wprowadzać także inne koncerny farmaceutyczne. Wszystko wskazuje na to, że jeszcze w tym roku amerykańska Agencja Żywności i Leków dopuści do użytku Mounjaro, produkowany przez Eli Lilly. Lek ten zawiera substancję czynną o nazwie tirzepatyd, która – jak pokazały testy klinicznie – wykazuje jeszcze większą skuteczność w redukcji wagi niż semaglutyd. Ponadto ma wpływać na jeszcze jeden hormon o nazwie GIP, oddziaływujący na to, jak organizm rozkłada tłuszcze i cukry. Badania leku, których wyniki opublikowano niedawno w „New England Journal of Medicine”, trwały 72 tygodnie i wzięło w nich udział 2,5 tys. osób z nadwagą i otyłością. Część z nich przyjmowała tirzepatyd, a część placebo. U pierwszej grupy zauważono średnio utratę nawet 22 proc. masy ciała. U drugiej zaledwie 3 proc. Jak pisze magazyn „Forbes”, pacjenci biorący udział w testach zgodzili się je kontynuować przez następne dwa lata. W podobny sposób co Wegovy oraz Mounjaro działa inny lek redukujący wagę, o nazwie Saxenda, również produkowany przez Novo Nordisk.

Analitycy szacują, że w niedalekiej przyszłości rynek leków na odchudzanie oddziałujących na receptory hormonu GLP-1 może osiągnąć wartość ponad 150 mld dol. Inwestorzy już ostrzą sobie zęby, a wielu ekspertów z nadzieją liczy, ile milionów ludzi uda się uratować przed śmiercią z powodu otyłości i chorób jej towarzyszących. Z szacunków magazynu „Global Health” wynika, że gdyby w skali globu liczbę osób zmagających się z nadmierną wagą zmniejszyć o „zaledwie” 5 proc., to sektor ochrony zdrowia zaoszczędziłby rocznie niemal 430 mld dol. Odczułyby to znacznie budżety m.in. takich krajów, jak Indie czy Tajlandia, gdzie do 2060 r. wszystkie koszty związane z otyłością mieszkańców mają wzrosnąć o 7 proc. 

Czytaj więcej

Jak księgowa Putina stabilizuje rosyjską gospodarkę

Na całe życie

Pojawienie się leków, które mają uzdrowić świat, nie jest w dziejach ludzkości niczym nowym. – W naszej długiej historii ogłaszano już przełomy, jeśli chodzi o walkę z nadwagą i otyłością, a później odnotowywano poważne skutki uboczne, dlatego myślę, że jeszcze za wcześnie, by oceniać nowe preparaty – mówi prof. MacGregor. W 1934 r. ponad 100 tys. Amerykanów używało związku chemicznego o nazwie dinitrofenol, by zgubić zbędne kilogramy. W efekcie co czwarty stracił wzrok. Cztery lata później lek został zakazany, ale niektórzy kupują go w internecie nawet dzisiaj. W 1977 r. ponad 70 tys. osób w Stanach Zjednoczonych próbowało schudnąć za pomocą ziołowego medykamentu Ephedra. Wycofano go ze sprzedaży, gdy po jego zażyciu doszło do zgonów.

Stąd też eksperci zwracają uwagę, by do nowych leków stymulujących hormon GLP-1 podchodzić na razie bez zbędnych emocji. Przypominają też, że z ich przyjmowaniem wiąże się pewne ryzyko i trudności. – Znamy efekty ich przyjmowania tylko przez dwa lata, dlatego dopóki nie mamy więcej danych dotyczących ich bezpieczeństwa i skuteczności, nie powinno się ich używać dłużej – podkreśla w rozmowie z „Plusem Minusem” prof. Jason Halford, przewodniczący Europejskiego Stowarzyszenia Badań nad Otyłością.

Wśród zaobserwowanych do tej pory skutków ubocznych wylicza się głównie problemy związane z układem pokarmowym, takie jak biegunki czy zatwardzenia. W rozmowie z NPR dr Robert Kushner, endokrynolog z Northwestern University, zauważa jednak, że badania na gryzoniach wykazały, że długotrwałe stosowanie Wegovy prowadziło u niektórych z nich do pojawienia się raka tarczycy. Na razie nie wiadomo, czy ten problem dotyczy też ludzi. To o tyle istotne, że leki odchudzające nowej generacji nie są krótkotrwałą terapią. – Najpewniej preparaty przeciwko otyłości trzeba będzie brać przez całe życie, tak samo jak leki na inne chroniczne choroby, np. cukrzycę czy schorzenia kardiologiczne – tłumaczy prof. Baur. Co więcej, jak pisze „Economist”, u osób, które po pierwszym roku stosowania leków wpływających na receptory GLP-1 je odstawiły, nastąpił nagły powrót masy ciała. Niektóre nawet przytyły. Taki los spotkał Yolande Hamilton. Kobieta zwierza się NPR, że z powodu otyłości i wysokiego ciśnienia lekarz przepisał jej Wegovy, dzięki czemu schudła ponad 25 kg. Gdy jednak zmieniła pracę, nowe ubezpieczenie nie obejmowało tego typu leków. Hamilton nie było stać, by samej je kupować, dlatego musiała je odstawić. W przeciągu kilku miesięcy przytyła 10 kg.

Nowa generacja leków nie jest tania. Za miesięczną terapię Wegovy w Stanach Zjednoczonych trzeba zapłacić ok. 1300 dol. Ozempic kosztuje 900 dol., a Mounjaro – 975 dol. Jeśli ubezpieczenie zdrowotne pacjentów pokrywa takie leczenie, nie ma problemu. Gorzej, gdy leki trzeba kupować samemu, i to przez wiele lat. Gdy na rynku zacznie pojawiać się coraz więcej podobnych preparatów, ich ceny najpewniej zaczną spadać, jednak pozostaje jeszcze problem świadomości lekarzy wydających na nie recepty. W końcu chodzi o to, by były one dostępne przede wszystkim dla naprawdę potrzebujących.

W Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii w pewnym momencie wystąpił brak Ozempicu, co odbiło się na chorych na cukrzycę, dla których ten lek został stworzony. – Mówimy o leczeniu otyłości, a nie sposobie na schudnięcie tylko po to, żeby wyglądać lepiej. Lekarze muszę być przeszkoleni, jak używać tych leków, a wielu wciąż tego nie wie. W efekcie przepisują je ludziom, którzy ich nie potrzebują. Wymagana jest edukacja dla lekarzy – zaznacza w rozmowie z „Plusem Minusem” prof. William Dietz, ekspert w walce z otyłością z Milken Institute School of Public Health na Uniwersytecie Jerzego Waszyngtona.

Podejście holistyczne

Mówiąc i pisząc o lekach odchudzających, które wpływają na hormon GLP-1, trzeba także pamiętać, że co prawda mogą być one zdecydowanie pomocne w walce z otyłością, ale same w pojedynkę nie załatwią sprawy. – Są tylko jednym z wielu narzędzi, są uzupełnieniem innych opcji leczenia, a nie alternatywą. Muszą być częścią kompleksowej terapii obejmującej pracę nad żywieniem, aktywność fizyczną, zmianę stylu życia i pomoc psychologiczną – wyjaśnia prof. Halford. Wszystko przez to, że sama otyłość jest złożoną chorobą i wynika z wielu różnych czynników. Jednym z nich jest środowisko, w jakim żyje człowiek, gdzie jedzenie jest na wyciągnięcie ręki praktycznie przez całą dobę. – Przemysł spożywczy dostarcza nam tanią, wysoce przetworzoną żywność pełną cukrów i soli, co przekłada się na niepotrzebne kalorie nieprzynoszące poczucia sytości. Problem w tym, że państwa niechętnie zajmują się tą kwestią, bo przemysł spożywczy jest potężny, tak jak kiedyś tytoniowy – zauważa prof. MacGregor. Niestety, nie wszystkich stać na kupowanie zdrowszej i bardziej naturalnej żywności.

Otyłość może mieć również uwarunkowanie genetyczne albo być wynikiem problemów natury psychicznej. – To nie jest jedna choroba. Istnieje wiele różnych jej form. U niektórych ludzi otyłość rozwija się po operacji mózgu, a u innych w związku z przyjmowaniem leków, które powodują przyrost masy ciała. Co więcej, każdy człowiek jest inny i inaczej zareaguje na podane leki. Niektórzy z moich pacjentów nie stracili na wadze po zastosowaniu Wegovy. To nie oznacza, że robili coś źle. Po prostu ich organizm na niego nie zareagował. Myślenie, że walka z otyłością sprowadza się wyłącznie do zmiany zachowań czy jedzenia mniej, to uproszczenie. Jeden pacjent będzie potrzebował terapii, inny leków, a jeszcze kolejny operacji – mówi dr Butsch.

Czytaj więcej

Rosyjska swastyka. Faszyzm kwitnie na Wschodzie

Należy także pamiętać o tym, że nawet gdy pacjent zacznie przyjmować leki nowej generacji, nie oznacza to, że może zapomnieć o zdrowym odżywianiu się i dbaniu o kondycję. Jak pisze „Forbes”, farmaceutyki to nie substytut dbania o swoje zdrowie. Mają przede wszystkim pomóc w tym, by utrata wagi była łatwiejsza i trwalsza. Nie należy zapominać także o profilaktyce i edukacji. W końcu lepiej zapobiegać otyłości i nadwadze, niż ją leczyć. Dla przykładu brytyjskie ministerstwo zdrowia podjęło kroki, by reklamy dotyczące wysoko przetworzonej żywności zawierającej mnóstwo cukru i soli wyświetlano w telewizji nie wcześniej niż o 21.00. Dopiero połączenie wszystkich wspomnianych wyżej czynników, wspartych nowymi lekami, oraz naprawdę holistyczne podejście do globalnego problemu otyłości mogą uczynić świat zdecydowanie zdrowszym. Jeden zastrzyk w tygodniu nie wystarczy.

W maju zeszłego roku kolorową prasę obiegły zdjęcia Kim Kardashian pozującej na czerwonym dywanie w białej sukience, w której Marilyn Monroe zaśpiewała „Happy Birthday” prezydentowi Kennedy’emu. Celebrytka przyznała w rozmowie z magazynem „Vogue”, że musiała schudnąć niemal 8 kg, by wcisnąć się w tę kreację. Mimo zapewnień, że osiągnęła to dzięki diecie, jej fani oraz część mediów zaczęli twierdzić, że kilogramy udało jej się zgubić dzięki lekowi o nazwie Ozempic. Kardashian nigdy nie potwierdziła tych plotek.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi