W PRL-u każde białe wino nazywano rieslingiem, można było nawet kupić bułgarski „Riesling Sofia wyprodukowany z winogron dimiat”. Riesling rieslingiem, ale zmiana ustroju przyniosła tu trzęsienie ziemi i teraz dla wielu Polaków i wszystkich Polek białe wino to sauvignon blanc. W dodatku z Nowej Zelandii, tam robią najpyszniejsze.
Czytaj więcej
Na czym najlepiej rośnie wino? Na wzgórzu. A jeśli nie ma wzgórza? Wtedy trzeba poszukać rzeki. Jeśli jest i jedno, i drugie, to jesteśmy w te klocki najlepsi.
U nas ta zmiana nałożyła się na zmianę ustroju, a raczej na XXI wiek i wejście przebojem na polski rynek sauvignon blanc z antypodów, ale zauważmy, że szczep ten robi furorę na całym świecie. Dlaczego? Bo potrafi być niesłychanie aromatyczny, kuszący, powabny, a przy tym delikatny i świeży. Naprawdę, czego chcieć więcej? A jeśli dodam jeszcze, że gigantyczna konkurencja na światowym rynku powoduje, że dobre i świeże sauvignon z Nowego Świata można wszędzie kupić za grosze, to sprawa staje się jasna.
Potrafi być niesłychanie aromatyczny, kuszący, powabny, a przy tym delikatny i świeży. Naprawdę, czego chcieć więcej?
Dodajmy, że sauvignon rodem jest z Francji, gdzie daje zupełnie inne wina. Klasą samą dla siebie są te wspaniałe, dystyngowane pomniki z nadloarskich apelacji Sancerre czy Pouilly-Fumé. Wspaniale oddają mineralne terroir i warte są swych niemałych pieniędzy. Jeszcze droższe potrafią być słodycze z bordoskiej apelacji Sauternes, do których również używa się sauvignon blanc. Ale, jako się rzekło, szybko okazało się, że szczep ten świetnie wypada na końcu świata – obie Ameryki, południe Afryki, Nowa Zelandia, Australia. Narodził się tam inny, nowoświatowy styl sauvignion blanc o bardzo wyrazistym, rozbuchanym wręcz bukiecie pełnym tropikalnych owoców z marakują na czele, dojrzałym agrestem i liśćmi porzeczki. Niewielka kwasowość doskonale się w te smaki wkomponowuje i dostajemy idealnie skrojone, hiperpijalne wino.