Wina Mazurka: Nowoświatowa winifikacja

Winiarze z całego świata mają te same problemy, tylko że w Polsce w winnicach buszują niedźwiedzie, a w Tajlandii słonie.

Publikacja: 03.02.2023 17:00

Wina Mazurka: Nowoświatowa winifikacja

Foto: mat.pras.

I nawet jeśli to przesadzone, to niewiele, bo choć w podkarpackich winnicach jeszcze nie widziano niedźwiedzi, to tylko dlatego, że ich uwagę przykuły owce sąsiada. Ale tym razem chciałbym przenieść uwagę państwa na wschód, i to daleki. Co roku, w okolicach wakacji, namawiam, by pić wina lokalne i dziś, chociaż do wakacji daleko, ja właśnie o tym, bo z ferii wróciłem.

Czytaj więcej

Wina Mazurka: Lipiec w lutym

Trzymam w dłoni wino – wygląda jak syrah, ma bukiet syrah i smakuje jak syrah. Ono tak bardzo pasuje do swego szczepu, jest tak dobrze zrobione, że aż uwiera, bo za grosz brak mu osobowości. To ja bym już wolał, żeby gdzieś coś wystawało, żeby było choć trochę inne, po prostu by było jakieś. Tymczasem ten syrah mógł powstać wszędzie – na południu Francji, w Argentynie i Afryce Południowej. „Product of Bhutan” – głosi jednak dumnie etykieta, przypominając, że w tym maleńkim, himalajskim królestwie jest kilka winnic.

Trzymam w dłoni wino – wygląda jak syrah, ma bukiet syrah i smakuje jak syrah. Ono tak bardzo pasuje do swego szczepu, jest tak dobrze zrobione, że aż uwiera, bo za grosz brak mu osobowości.

Kilkusettysięczny Bhutan wciśnięty jest między miliardowe Indie i Chiny, skądinąd też znaczących producentów wina. Napisałem znaczących, choć trudno powiedzieć, ile ze zbieranych w obu państwach winogron staje się winem, a ile tylko sokiem lub rodzynkami. Jednak to potężne rynki i stoją za nimi wielkie pieniądze. Na pytanie „Czy Chińczycy robią wino?” odpowiadano niegdyś, że oczywiście, w Bordeaux. Od tego czasu wiele wody upłynęło w Jangcy i Gangesie, a Hindusi i Chińczycy wina nie tylko piją, ale i coraz lepsze robią. Nie tylko oni. Jeszcze ćwierć wieku temu degustowane przeze mnie wino wietnamskie było jednym z najgorszych na świecie. A dziś, proszę, nie tylko Wietnam, ale Korea, Japonia, Birma zwana Mjanmą, Indonezja, a nawet Laos czy Kambodża robią naprawdę porządne wina.

W Tajlandii wszystko się w tym regionie zaczęło – i biznes, i turystyka, i wino. Od 30 lat powstają tam kolejne winnice, głównie w Khao Yai, tropikalnej dżungli słynnej ze słoni. Choć tutejsze wina nie są konkurencyjne cenowo (skąd my to znamy?), to spragnieni turyści wchłoną wszystko. Syrah, cabernet sauvignon, tempranillo – nie spodziewajmy się tu niczego, czego byśmy nie znali. Winifikacja bardzo nowoświatowa – mnóstwo beczki, nuty pieprzu, skóry, wanilii. Wszystko to dobrze znane, mogłoby powstać w Australii, Hiszpanii albo Chile. Poszukiwacze oryginalnych smaków będą ukontentowani tajską kuchnią, a wino? W tych okolicznościach przyrody jest pyszne!

I nawet jeśli to przesadzone, to niewiele, bo choć w podkarpackich winnicach jeszcze nie widziano niedźwiedzi, to tylko dlatego, że ich uwagę przykuły owce sąsiada. Ale tym razem chciałbym przenieść uwagę państwa na wschód, i to daleki. Co roku, w okolicach wakacji, namawiam, by pić wina lokalne i dziś, chociaż do wakacji daleko, ja właśnie o tym, bo z ferii wróciłem.

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich