Sarah Blaffer Hrdy. Matki i inni

Dodatkowe wsparcie związane z posiadaniem w pobliżu krewnych ze strony matki sprawiało, że samice świeżo po porodzie czuły się bezpieczniej. Otrzymywanie pomocy przy wychowaniu potomstwa pomagało kobietom wykształcić myślenie symboliczne i złożony język.

Publikacja: 27.01.2023 17:00

Afrykański Homo erectus dojrzewał później niż australopitek czy współczesne szympansy, chociaż prawd

Afrykański Homo erectus dojrzewał później niż australopitek czy współczesne szympansy, chociaż prawdopodobnie nawet w przybliżeniu nie tak późno jak współcześni ludzie

Foto: Oliver Denker/Alamy/BE&W

Żaden ssak na świecie nie stworzył młodych, które potrzebują więcej czasu na dojrzewanie czy zależą od tak wielu innych osób przez tak długi czas, jak ludzie w plejstocenie. Pozostające pod opieką allorodziców i rodziców niewiarygodnie kosztowne potomstwo o wielkich mózgach dorastało powoli i przeżyło w wystarczającej liczbie, by stworzyć populację założycielską, która potrafiła przenosić się w nowe siedliska, wychowywać tam dzieci, rozprzestrzeniać się i w końcu zaludnić świat.

Żywione nie tylko przez matki, ale też przez innych członków grupy, nawet dzieci odstawione długo zanim były w stanie same o siebie zadbać, mogły i tak dojrzewać powoli, nie umierając z głodu. Afrykańskie grupy zbieracko-łowieckie badane przez antropologów w XX wieku były już zupełnie innymi stworzeniami niż homininy z plejstocenu, ale wyzwania, jakim stawiały czoła, by pozostać przy życiu, najeść się i wychować dzieci, zapewniają najbardziej realistyczne modele, jakie mamy, by zrekonstruować wyzwania naszych przodków. Wśród !Kung dziewczęta rzadko dostawały pierwszej miesiączki przed osiągnięciem mniej więcej 16 lat i zwykle nie rodziły przed 19. urodzinami lub nawet później. Jeszcze więcej czasu mijało, zanim te młode kobiety wyprodukowały tyle, ile skonsumowały. A jednak kiedy spojrzymy na dojrzewających ludzi w szerokiej perspektywie porównawczej, zobaczymy, że takie wydłużone okresy uzależnienia od innych po odstawieniu (czy w przypadku ptaków po opierzeniu) nie są same w sobie czymś niezwykłym w przypadku gatunków wychowujących młode we współpracy, chociaż sam zakres zależności jest w przypadku współczesnych ludzi raczej długi. Prawdziwym wyróżnikiem historii człowieka nie jest długie dzieciństwo samo w sobie, ale szersza mozaika cech historii życiowej, które wynikały z wychowania opartego na współpracy: większe mózgi, które są metabolicznie bardziej kosztowne niż u innych małp człekokształtnych; wydłużony okres życia kobiet po menopauzie oraz specyficznie prospołeczne tendencje, szczególnie w zakresie dzielenia się pożywieniem, co odróżnia ludzi od szympansów, bonobo, orangutanów i goryli.

W tym rozdziale krótko analizuję długie dzieciństwo i inne cechy historii życiowej, mające swoje korzenie w wychowaniu opartym na współpracy, a następnie opisuję, jak dokładnie określenie miejsca ich pojawienia się w zapisie kopalnym mogłoby pomóc odpowiedzieć na dręczące pytanie, kiedy właściwie w historii rodzaju Homo pojawił się tak nieprzypominający modeli u małp człekokształtnych sposób wychowania dzieci, a wraz z nim większe zdolności do intersubiektywnego zaangażowania, które współewoluowały z wychowaniem opartym na współpracy. Wreszcie analizuję niektóre spośród niezwykłych obowiązków, które te specyficzne zdolności emocjonalne nakładają na osobniki niedojrzałe, tak społecznie inteligentne i wyczulone na rozłąkę jak wszystkie małpy człekokształtne, a także rozważam naszą potencjalną ewolucję w przyszłości.

Chociaż współdzielona opieka nie występuje u innych człowiekowatych, występuje u prawie połowy wszystkich naczelnych. U około jednej piątej gatunków naczelnych opiece allorodzicielskiej towarzyszy wyżywienie, chociaż z wyjątkiem ludzi i niektórych pazurkowcowatych (na przykład gniazdujących razem galago czy wari, które karmią wzajemnie swoje młode piersią) raczej w minimalnym stopniu. Poza gronem naczelnych opieka i wyżywienie ze strony allorodziców wykształciły się też niejeden raz u szeregu owadów, ptaków i innych ssaków. U ludzi wyjątkowy jest więc nie tyle sam fakt wychowania opartego na współpracy, co fakt wychowania opartego na współpracy u małpy człekokształtnej – oraz wysoce nietypowe cechy, które pojawiły się wskutek tej bezprecedensowej kombinacji.

Czytaj więcej

Indonezyjski cud Joko Widodo

Wychowanie oparte na współpracy

Weźmy długi okres życia po menopauzie. Jeżeli żyją wystarczająco długo, wiele samic naczelnych przestaje menstruować przed śmiercią. A jednak z wyjątkiem kobiet i niektórych wielorybów żadne inne ssaki na świecie nie żyją dalej przez dziesiątki lat po tym, jak nie są już w stanie się rozmnażać. Jakie więc procesy doprowadziły do wydłużenia okresu życia po menopauzie u ludzi? Cóż, jeśli matki korzystające z pomocy są lepiej odżywione i bezpieczniejsze wobec zagrożeń, ich szanse na przeżycie wystarczająco długo, by geny sprzyjające nieco dłuższemu życiu zostały aktywowane, rosną. A jeśli pomoc żyjących starszych samic zwiększa przeżywalność ich krewnych, jak zdaniem Kristen Hawkes wydarzyło się u Homo erectus, to geny sprzyjające jeszcze większej długowieczności będą w biegu ewolucji w lepszej sytuacji. Dlatego wychowanie oparte na współpracy (które sądząc po częstotliwości występowania w przyrodzie, ewoluuje łatwiej niż długie życie po menopauzie) położyłoby podwaliny pod możliwość wykształcenia się u ludzi tej wysoce nietypowej, pochodnej cechy cyklu życiowego.

Zgodnie z ogólną zasadą biologiczną koszty narzucone przez reprodukcję oznaczają, że osobniki, które się rozmnażają, zwykle umierają wcześniej niż te, które się nie rozmnożyły. Wśród gatunków wychowujących młode we współpracy zasada ta jest jednak często odwrócona. W takich skrajnych przypadkach jak eusocjalny golec piaskowy, mrówki, pszczoły czy termity, rozmnażające się samice są hołubione i trzymane bezpiecznie, głęboko w tunelach czy ulach, dzięki czemu przeżywają dłużej niż ich nierozmnażający się pomocnicy. Długość życia królowej pszczół miodnych liczy się w latach, a robotnicy w tygodniach. Długi okres życia królowej to pochodna cecha cyklu życiowego, która mogła wykształcić się tylko dlatego, że inni członkowie roju czynili wysiłki i podejmowali ryzyko, by wychowywać jej potomstwo.

Podobnie jak wydłużony okres życiowy, przedłużone dzieciństwo i większy mózg u ludzi też wyglądają na cechy pochodne, które wykształciły się w kontekście wychowania opartego na współpracy. Za każdym razem, kiedy dobór naturalny sprzyja wydłużeniu życia (co w przypadku rodzaju Homo może wynikać z pomocy, jaką kobiety po menopauzie świadczyły swoim krewnym, lub z jakichś innych przyczyn), w oczywisty sposób pojawia się dłuższe dzieciństwo. Kiedy prawdopodobieństwo śmierci w młodym wieku spada, późniejsze osiąganie dojrzałości staje się przewagą ewolucyjną. Czekając dłużej, zanim przekierują zasoby cielesne na reprodukcję, zwierzęta mogą urosnąć większe, a potencjalnie wykształcić też bardziej celowe układy odpornościowe – co na dłuższą metę stanowi ważną inwestycję. Wolniejsze dojrzewanie zapewnia też osobnikom niedojrzałym opcję ponoszenia kosztów w miarę rozwoju, oportunistycznie spowalniając tempo wzrostu w okresach niedoborów żywności i nadrabiając w czasach obfitości.

Luksus powolnego dorastania

Przedłużone dzieciństwo mogło z kolei złagodzić presję selekcyjną utrudniającą ewolucję większych mózgów. Mózg to niezwykle drogi organ, pod względem konsumpcji energii ustępujący tylko sercu. Tylko dobrze odkarmione młode – takie jak te dysponujące dość niezawodnym systemem żywienia ze strony allomatek – mogły pozwolić sobie na wzrost i utrzymanie tak kosztownej tkanki. Ponieważ ewolucyjny przyrost wielkości mózgu zwykle bywa stopniowy, posiadanie mózgu tylko trochę większego niż rywal nie byłoby raczej wystarczającą korzyścią, by zrównoważyć wielki ciężar prawie dwóch dekad przeznaczonych na dojrzewanie. Szybciej dojrzewająca, choć głupsza rywalka odniosłaby większy sukces reprodukcyjny. Jeśli jednak małpy człekokształtne w linii homininów już i tak żyły dłużej, a – ponieważ żywili je inni – cieszyły się też luksusem powolnego dorastania, to stopniowy wzrost rozmiarów mózgu mógł przebiegać trochę taniej. Nawet nie równoważąc pełnych kosztów tak długiego oczekiwania na rozród, mózg mógł stopniowo stawać się większy, aż osiągnął rozmiary naprawdę zwiększające relatywną sprawność ich posiadaczy – pozwalając im więcej się uczyć, więcej wiedzieć, zyskać efektywność w zdobywaniu pożywienia, wygrywać rywalizację o partnerów i tak dalej.

Niewątpliwie w ewolucję wydłużonego życia, przedłużonego dzieciństwa i większego mózgu zaangażowane były bardzo złożone procesy współewolucyjne. Chcę tu jednak podkreślić, że wychowanie oparte na współpracy stanowiło warunek wstępny, który pozwolił na ewolucję tych cech w linii homininów. Zwierzęta być może nie potrzebują wielkich mózgów, by wykształcić wychowanie oparte na współpracy, ale homininy potrzebowały współdzielonej opieki i żywienia, by wykształcić wielkie mózgi. Wychowanie oparte na współpracy musiało być pierwsze. Ale kiedy? Pewnym miejscem, do którego możemy się zwrócić, by odpowiedzieć na to pytanie, są dane kopalne. Jeśli dowody kopalne pozwolą nam przypisać konkretną datę pojawieniu się dłuższego dzieciństwa, większego mózgu lub wydłużonego okresu życia, będziemy w stanie oszacować punkt, w którym wychowanie oparte na współpracy rozpowszechniło się już w linii homininów, pociągając za sobą (moim zdaniem) pojawienie się emocjonalnie współczesnych ludzi. Czy są więc jakiekolwiek dowody kopalne, popierające moją argumentację, że współczesna wrażliwość emocjonalna pojawiła się w linii homininów długo przed naszym późnoplejstoceńskim sprintem we współczesność behawioralną?

Czytaj więcej

Tomasz P. Terlikowski: Jak czytać eseje Benedykta XVI

Homo erectus z dużym mózgiem

Wiemy już, że na początku plejstocenu – półtora miliona lat przed tym, jak ludzie o mózgach rozmiarów w pełni rozumnych znaleźli się na scenie – przeciętny afrykański Homo erectus był dwa razy większy niż Australopithecus afarensis (uważany za poprzednika rodzaju Homo). Samce ważyły około 60 kilogramów, a niektóre osobniki miały prawie metr osiemdziesiąt centymetrów wzrostu. Ich mające 800–1100 cm3 objętości mózgi były prawie dwa razy większe niż mózgi australopiteków lub szympansów – mniejsze niż mózgi Homo sapiens, ale zbliżające się do ich zakresu (1100–1700 cm3).

Tak duże zwierzęta niemal na pewno potrzebowały więcej czasu na wzrost, co sugeruje, że afrykański Homo erectus dojrzewał później niż australopitek czy współczesne szympansy, chociaż prawdopodobnie nawet w przybliżeniu nie tak późno jak współcześni ludzie. Najprawdopodobniej te pierwsze plejstoceńskie homininy już cieszyły się przedłużoną zależnością po odstawieniu od piersi, którą spodziewamy się znaleźć u gatunku wychowującego młode we współpracy. Dowody dotyczące rozwoju kości nóg i zębów trzonowych Homo erectus (sugerujące nieco późniejsze wyrzynanie się trzonowców) mogą też być spójne ze spowolnieniem rozwoju. Chociaż interpretacje dotyczące wszystkich tych dowodów kopalnych otacza wiele kontrowersji, jedno, czego możemy być pewni, to że 1,8 miliona lat temu afrykański Homo erectus miał większy mózg niż którykolwiek z jego znanych poprzedników.

Kolejna rzecz, o której wiemy z zapisów kopalnych, to fakt, że chociaż obydwie płcie były wyższe i ważyły więcej, wzrost rozmiarów ciała był wyraźniejszy u samic niż u samców. Zamiast przekraczać rozmiary samic prawie dwa razy, jak w przypadku australopiteków, samce Homo erectus były większe zaledwie o 18 procent. Ten stopień dymorfizmu płciowego jest tylko trochę wyraźniejszy niż u współczesnych ludzi. Dlaczego większy wzrost rozmiarów samic jest ważny? Żeby ich ciała, a w szczególności mózgi mogły rosnąć takie duże, obydwie płcie – ale w szczególności matki i dzieci Homo erectus – potrzebowały diety wysokiej jakości.

Tymczasem jak podkreśla ekolog behawioralny i paleontolog James O’Connell wraz ze współpracownikami, warunki klimatyczne na początku plejstocenu doprowadziły do zmniejszenia dostępności jadalnych pędów i miękkich owoców, którymi żywiły się niedojrzałe małpy człekokształtne w Afryce. Wśród dwunożnych małp człekokształtnych w suchych, mieszanych siedliskach sawannowo-leśnych odstawione od piersi młode musiały polegać na pożywieniu zdobytym, przetworzonym lub wstępnie przeżutym przez innych, którym się z nimi podzielili. Ich przetrwanie zależało od dzielenia się pożywieniem przez dorosłe osobniki z grupy.

Oprócz zjadania skrobiowych bulw, kiedy brakowało mięsa, homininy te prawdopodobnie zdobywały też białko i tłuszcze, skutecznie zbierając i przetwarzając orzechy, larwy owadów i być może skorupiaki. Kwasy tłuszczowe omega-3 zawarte w tych pokarmach były szczególnie kluczowe dla ciężarnych kobiet i matek karmiących, odżywiając szybko rosnące mózgi płodów na ostatnich etapach ciąży oraz karmionych piersią dzieci. Taka dieta podkreśla wzajemną zależność myśliwych płci męskiej, którzy poszukiwali mięsa i prestiżu, oraz zbieraczek, które też chętnie jadały mięso, ale jeszcze większą wagę przywiązywały do niezawodności posiłków. Warunki te znacznie zwiększyły znaczenie dzielenia się pożywieniem i podziału pracy dla szans przeżycia, podobnie jak elastycznych praktyk mieszkaniowych, które pozwalały ciężarnym samicom pozostawać w pobliżu lub przenosić się w pobliże krewnych – również własnych matek – na których pomoc w zaopatrzeniu można było liczyć.

Czytaj więcej

Jak Bob Dylan pokonał piratów

Chociaż u innych małp człekokształtnych rzadko się zdarza, by świeżo upieczone matki miały w tej samej grupie swoją własną matkę, wiele innych naczelnych, łącznie z większością koczkodanowatych małp Starego Świata, wybiera zamieszkanie matrylokalne i nie bez powodu. Wsparcie społeczne ze strony rodziny matrylinearnej oznacza, że samica może szukać pożywienia, rozmnażać się i wychowywać młode bardziej na własnych warunkach. Dla porównania zamieszkanie patrylokalnie stawia samice w niekorzystnej sytuacji pod względem swobody poruszania się czy kontroli nad własnym życiem reprodukcyjnym. Niezależnie od tego, czy córki pozostawały w pobliżu matek, wracały do nich w czasie porodu czy też przenosiły się same matki, dodatkowe wsparcie związane z posiadaniem w pobliżu krewnych ze strony matki sprawiało, że samice świeżo po porodzie czuły się bezpieczniej, a także wspierało budowanie wzajemnego zaufania, niezbędnego matkom homininów, by były skłonne dzielić się opieką nad młodymi.

Moim zdaniem praktyki mieszkaniowe, w których matki miały w pobliżu rodzinę i uzależniły się od pomocy innych w wychowaniu młodych, zapewniają najbardziej obiecującą odpowiedź na pytanie: „Dlaczego my, a nie oni?”. Innym małpom człekokształtnym na początku plejstocenu dokładnie tak samo jak ludziom przydałyby się lepsze umiejętności odczytywania intencji rywali czy wykształcenia jeszcze bardziej makiawelicznej inteligencji, niż wykształciły. Wystarczy przypomnieć zaciekłą i bardzo strategiczną rywalizację wewnątrz- i międzygrupową, którą opisują tacy naukowcy jak Goodall, de Waal, Mitani, Nishida i Wrangham w przypadku szympansów zwyczajnych, by zastanowić się, dlaczego u nich też nie wykształciły się lepsze umiejętności czytania w myślach i współpracy. Moim zdaniem najbardziej przekonujące rozwiązanie zagadki wiąże się z kognitywnymi i emocjonalnymi konsekwencjami wychowania opartego na współpracy.

Z innego miejsca niż szympansy

Nie sądzę, by ludzie skończyli z większą wzajemną tolerancją, umiejętnością czytania w myślach i uczenia się, a zarazem z większą zdolnością do współpracy niż inne małpy człekokształtne dlatego, że już dysponowali mózgami rozmiarów człowieka rozumnego, myśleniem symbolicznym i złożonym językiem. Jestem raczej przekonana, że nasza linia homininów nabrała tych cech z powodu bezprecedensowej konwergencji – ewolucji wychowania opartego na współpracy u naczelnych już posiadających zdolności kognitywne, makiaweliczną inteligencję i początki „teorii umysłu” typowe dla wszystkich człowiekowatych. Przodkowie ludzi zaczynali z innego miejsca niż szympansy.

Od początku podkreślałam, że nikt nie wie na pewno, kiedy homininy zaczęły dzielić się opieką nad dziećmi. Nie wiemy też, kiedy zaczęły przechodzić zmiany kognitywne i emocjonalne, które położyły podwaliny pod wyższy poziom współpracy – transformacje, które ostatecznie miały stać się wyróżnikiem ludzkiego gatunku. Być może pewnego dnia nowe metody analizy skamieniałych kości i zębów pozwolą uzyskać nowy wgląd w to, kiedy matki homininów zaczęły odstawiać dzieci od piersi szybciej niż inne małpy człekokształtne lub zaczęły żyć dłużej. Może porównania genomów różnych małp człekokształtnych (oraz pradawnego DNA ze skamielin homininów) rzucą światło na to, kiedy matki w połogu stały się bardziej tolerancyjne wobec innych. Jak dotąd jednak dane kopalne nie dały ostatecznej odpowiedzi.

Fragment książki Sarah Blaffer Hrdy „Matki i inni. Emocjonalna ewolucja człowieka”, przeł. Jowita Maksymowicz-Hamann, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Mamania, Warszawa 2023

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

Sarah Blaffer Hrdy jest amerykańską antropolożką i prymatolożką (ssaki naczelne), emerytowaną profesorką Wydziału Antropologii Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis. Wniosła duży wkład w badanie podstaw zachowań kobiet w ramach psychologii ewolucyjnej i socjobiologii.

Żaden ssak na świecie nie stworzył młodych, które potrzebują więcej czasu na dojrzewanie czy zależą od tak wielu innych osób przez tak długi czas, jak ludzie w plejstocenie. Pozostające pod opieką allorodziców i rodziców niewiarygodnie kosztowne potomstwo o wielkich mózgach dorastało powoli i przeżyło w wystarczającej liczbie, by stworzyć populację założycielską, która potrafiła przenosić się w nowe siedliska, wychowywać tam dzieci, rozprzestrzeniać się i w końcu zaludnić świat.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku
Plus Minus
„Pić czy nie pić? Co nauka mówi o wpływie alkoholu na zdrowie”: 73 dni z alkoholem