Na czym polega tajemnica ekonomicznego sukcesu Indonezji? – dopytywała dziennikarka szacownego „Financial Times” w trakcie redakcyjnego podcastu swoją koleżankę, korespondentkę w Azji Południowo-Wschodniej, Mercedes Ruehl. „Odpowiedź to w zasadzie jedno słowo: Jokowi” – odparła Ruehl. To pseudonim Joko Widodo, prezydenta Indonezji, który podobną odpowiedź sam chętnie sufluje swoim rozmówcom. Zbliżający się powoli do końca drugiej kadencji prezydent zafundował swoim rodakom od zwycięstwa wyborczego w 2014 r. wyjątkowo stabilny okres – stały rozwój gospodarczy, stosunkowo niską inflację, relatywnie stabilną indonezyjską rupię oraz wysoki poziom eksportu. Widodo zaczyna też coraz śmielej pojawiać się na światowych salonach, m.in. jako gospodarz niedawnego szczytu G20. Dżakarcie od niemal dekady udaje się utrzymać wysoki i stabilny wzrost gospodarczy na poziomie ok. 5 proc. PKB.
Czytaj więcej
Jeszcze kilka lat temu zapowiadano koniec epoki gitary elektrycznej. Miały ją wyprzeć komputerowe sample. Okazało się jednak, że jej śmierć wieszczono przedwcześnie.
To wszystko nie oznacza jednak, że prześladujące ten ponad 270-milionowy, rozrzucony na 17 tysiącach wysp kraj demony przeszły do historii. Nierozliczone pozostają zarówno zbrodnie reżimu generała Suharto (1965–1998), jak i te popełnione podczas pacyfikowania separatystycznych rebelii w niektórych regionach archipelagu. W kraju z największą na świecie liczbą muzułmanów (jakieś 87 proc. populacji) prawdopodobnie wciąż wegetują w ukryciu komórki dżihadystowskiej międzynarodówki. Miliony mieszkańców wciąż żyją w biedzie, narażone na konsekwencje zmian klimatycznych i kataklizmów naturalnych oraz problemy służby zdrowia i systemu edukacji. W polityce zagranicznej Dżakarta wcześniej czy później będzie musiała zapewne dokonać wyboru między wspieraniem Pekinu, wraz z jego regionalnymi ambicjami, albo konsolidującej się powoli osi państw zaniepokojonych coraz silniejszą „wilczą polityką” Xi Jinpinga.
W Dżakarcie dominuje jednak ostrożny optymizm. – Nie możemy wybierać sobie wyzwań, z jakimi chcielibyśmy się mierzyć, ale możemy wzmacniać naszą gotowość, by dać sobie z nimi radę – zapewniała minister finansów Sri Mulyani Indrawati dziennikarzy indonezyjskiej agencji prasowej Antara News. Na jej krótkiej liście najważniejszych zagrożeń dla gospodarki była rosnąca na całym globie inflacja, groźba recesji czy hamowanie odbudowy gospodarczej po pandemii Covid-19.
Jak prognozuje szef banku centralnego Perry Warjiyo, w 2023 r. indonezyjska gospodarka ma urosnąć w granicach między 4,5 a 5,3 proc., czyli podobnie jak w zakończonym właśnie 2022 r. Przy czym większość polityków z ekipy Joko Widodo zakłada, że wskaźnik będzie bliższy tej wyższej wartości. Inwestycje zagraniczne wciąż napływają silnym strumieniem. Spektakularnym przykładem mogą być, podobno bliskie finału, negocjacje na temat usytuowania w kraju nowej fabryki samochodów Tesla.