Nie płacimy tu za prąd, więc czemu nie kopać – wzruszał ramionami w rozmowie z reporterami Radia Wolna Europa Dragan, mieszkaniec Północnej Mitrovicy w Kosowie, który z wytwarzania bitcoinów i innych alternatywnych walut uczynił źródło swoich dochodów. – Inwestujesz od 3 do 4 tys. euro i bez wielkiego trudu wyciągasz 300 euro miesięcznie – przeliczał. A te szacunki dotyczyły skromnych, początkujących „górników". Dragan wyciągał nawet 2 tys. euro miesięcznie.
Ale wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. W Kosowie skończyło się w pierwszych dniach po Nowym Roku, kiedy władze w Prisztinie wydały kategoryczny zakaz kopania kryptowalut. Żeby nikt nie miał wątpliwości, że obostrzenia nie pozostaną wyłącznie na papierze, policjanci w ciągu ostatniego tygodnia zorganizowali wiele rajdów i przeszukań w rozmaitych obiektach na terenie tego niewielkiego bałkańskiego kraju – a w szczególności w jego północnej części, zamieszkanej głównie przez Serbów. Tam wytwarzanie kryptowalut było najpopularniejsze, bo mieszkańcy czterech północnych jednostek administracyjnych byli zwolnieni z opłat za energię elektryczną.
Górnicy działają jednak na terenie całego kraju. Ze statystyk, jakie przedstawiła w środę miejscowa policja, wynika, że skonfiskowano dotychczas 430 „górniczych" zestawów urządzeń. – Zużywały miesięcznie tyle elektryczności, ile 500 domów, o wartości pomiędzy 60 a 120 tys. euro – wyliczał minister finansów Hekuran Murati. – Nie możemy pozwolić na takie nielegalne wzbogacanie się nielicznych kosztem wszystkich podatników – dorzucał.
Czytaj więcej
Ciemne chmury nad Facebookiem przypominają już betonowy sufit. Wcześniejsze oskarżenia o udostępnianie danych użytkowników politycznym szalbierzom wzmocnione nowymi przeciekami od sygnalistów przyoblekły się w pozew na gigantyczną kwotę 150 mld dol. Przebieg tej sądowej batalii przesądzi o przyszłości firmy, która desperackim zrywem próbuje uwolnić się od starej nazwy.
Boom nie tylko u Serbów
Liczby podawane przez władze w Prisztinie rosną z każdą godziną. I trudno się dziwić: mała bałkańska republika kilkanaście miesięcy temu stała się ziemią obiecaną kopaczy kryptowalut. Jak poprzedniego lata opisywali reporterzy Balkan Investigative Reporting Network, wokół procederu wyrosły nowe rynki, rozkwitł choćby wynajem pomieszczeń, od piwnic i garaży po znacznie większe magazyny. Kopalnie powstawały nawet w odległych górskich wioskach, których mieszkańców dałoby się policzyć na palcach. Liczący sobie niespełna 1,9 mln ludności kraj zajmuje dziś 57. pozycję w rankingu bankomatów wypłacających kryptowaluty.