Irena Lasota: Ministrze Mularczyk, zostań w kraju!

Jeśli Polska otrzymała tzw. ziemie zachodnie jako kompensację za terytoria włączone do Związku Sowieckiego, to niech Rosja wypłaci Polsce odszkodowanie choćby za mienie zrabowane na tych poniemieckich ziemiach.

Publikacja: 20.01.2023 17:00

Irena Lasota

Irena Lasota

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Coraz rzadziej piszę o Polsce, o tym, co się dzieje w polityce czy w sprawach społecznych lub obyczajowych, chyba że ma to jakiś związek z wojną na Ukrainie. Ta wojna ma dla wielu pierwszorzędne znaczenie, oceniamy różne wydarzenia czy wypowiedzi pod kątem wspierania Ukrainy, szkodzenia jej lub bycia obojętnym. Niezależnie od tego pisanie o tym, co dzieje się w kraju, w którym nie byłam od pięciu lat, jest raczej trudne. Zwłaszcza że czytanie, nawet codziennie, informacji i komentarzy staje się bardzo nużące.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Piłka jest kobietą

Kiedyś, 30 lat temu i nawet nie tak dawno, brałam na poważnie różne artykuły „Gazety Wyborczej”, polemizowałam z nimi, krytykowałam czy wyśmiewałam, ale i to mi przeszło. Może dlatego, że widać, że wiele opinii jest wynikiem wiary, a nie wiedzy, a zatem tłumaczenie czy informowanie czytelnika – wyznawcy jednej opcji – że rzeczywistość może być inna, jest walką z wiatrakami. A opcji nie ma już tak wiele – albo się jest za tym, albo za tamtym, albo się ma już wszystkiego dosyć. Jak się jest za tym, to zazwyczaj jest się za całym wachlarzem (zwanym dziś „spektrum”) poglądów, a jak za tamtym – to za odmiennym workiem opinii.

Jakiś czas temu wypowiadałam się dosyć często w radiu, którego redaktorów lubiłam i ceniłam za otwartość, chęć do dyskusji, nawet gdy się ze mną nie zgadzali. Miałam z tego czystą przyjemność, robiłam to bez wynagrodzenia, co mi nie przeszkadzało, ale i w środku nocy ze względu na różnicę czasową. Przyjemność trwała dobrych kilka lat, dopóki ktoś nie zwrócił mi uwagi na komentarze wpisywane pod rozmowami ze mną. Był to okres największej popularności prezydenta Trumpa w Polsce i moje krytyczne uwagi o nim wywoływały prawdziwe burze wśród słuchaczy, którzy powoływali się na moje niesłuszne pochodzenie (i to nie to francuskie) jako powód, dla którego powinnam zniknąć z anteny ich ulubionego radia. Postanowiłam zamilknąć, choć redaktorzy prosili, bym tego nie robiła. Po prostu straciłam przyjemność mówienia do ludzi, z którymi i w prawdziwym życiu nie chciałabym rozmawiać.

Może dlatego, że widać, że wiele opinii jest wynikiem wiary, a nie wiedzy, a zatem tłumaczenie czy informowanie czytelnika – wyznawcy jednej opcji – że rzeczywistość może być inna, jest walką z wiatrakami. A opcji nie ma już tak wiele – albo się jest za tym, albo za tamtym, albo się ma już wszystkiego dosyć.

Zwracam jednak większą uwagę na to, co media anglojęzyczne piszą o Polsce. Od roku zazwyczaj dobrze, w kontekście przede wszystkim roli Polski w pomaganiu Ukrainie i inicjowaniu pomocy militarnej, programów odbudowy czy zaostrzenia sankcji. I nagle pojawia się nieprzyjemny zgrzyt. „Zwracamy się do Kongresu USA – komisji, senatorów i kongresmenów – o wsparcie w działaniach ws. rekompensaty za straty wojenne od Niemiec” – oznajmia Arkadiusz Mularczyk, wiceminister spraw zagranicznych Polski, obarczony również tytułami takimi jak przewodniczący Rady Instytutu Strat Wojennych im. Jana Karskiego oraz pełnomocnik Rządu do spraw Odszkodowań za Szkody Wyrządzone Agresją i Okupacją Niemiecką w latach 1939–1945.

Nie chcę tu omawiać zasadności żądania odszkodowań wojennych od Niemiec, choć nasuwa się pytanie, czy powstała kiedyś komisja, instytut czy jakikolwiek organ państwowy czy społeczny ds. oszacowania wysokości odszkodowań należnych Polsce od spadkobiercy ZSRR – Rosji – za szkody wyrządzone w trakcie II wojny światowej. Jeśli Rosja odziedziczyła miejsce ZSRR (bezprawnie zresztą) w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, to dlaczego nie odziedziczyła jego długów wobec Polski (i innych państw, w tym Ukrainy)? Nie będziemy, oczywiście, spierać się o terytoria, za późno już na to, ale jeśli Polska otrzymała tak zwane Ziemie Zachodnie jako kompensację za terytoria wschodnie włączone do Związku Sowieckiego, to niech Rosja wypłaci Polsce odszkodowanie choćby za mienie zrabowane na tych poniemieckich ziemiach. Można by tu wyliczyć nie tylko fabryki czy ciężki sprzęt, ale też zegarki i patelnie, obrazy i firanki, gwoździe i śruby czy nawet zakrętki do śrub.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Rosja w obliczu katastrofy

Gdyby działalność wiceministra Mularczyka była po prostu kiełbasą wyborczą, jak mnie dziś ktoś przekonywał, może nie wtrącałabym się do tej sprawy. Ale okazuje się, że Arkadiusz Mularczyk – polski sekretarz stanu ds. europejskich – wybiera się do Waszyngtonu, by tutaj w Kongresie domagać się nacisku na Niemcy w sprawie odszkodowań za drugą wojnę światową. I to w momencie, gdy olbrzymi wysiłek Polski jest skierowany na to, by Kongres USA i prezydent USA naciskali na Niemcy w sprawie pomocy Ukrainie, czyli – jak słusznie powiedział premier Mateusz Morawiecki – zapobieżeniu trzeciej wojnie światowej. Może wiceminister Mularczyk mógłby na razie pokrzątać się w Polsce, a nie w USA?

Coraz rzadziej piszę o Polsce, o tym, co się dzieje w polityce czy w sprawach społecznych lub obyczajowych, chyba że ma to jakiś związek z wojną na Ukrainie. Ta wojna ma dla wielu pierwszorzędne znaczenie, oceniamy różne wydarzenia czy wypowiedzi pod kątem wspierania Ukrainy, szkodzenia jej lub bycia obojętnym. Niezależnie od tego pisanie o tym, co dzieje się w kraju, w którym nie byłam od pięciu lat, jest raczej trudne. Zwłaszcza że czytanie, nawet codziennie, informacji i komentarzy staje się bardzo nużące.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Mistrzowie, którzy przyciągają tłumy. Najsłynniejsze bokserskie walki w historii
Plus Minus
„Król Warmii i Saturna” i „Przysłona”. Prześwietlona klisza pamięci
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Polityczna bezdomność katolików
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Ryszard Ćwirlej: Odmłodziły mnie starocie
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
teatr
Mięśniacy, cheerleaderki i wszyscy pozostali. Recenzja „Heathers” w Teatrze Syrena