Irena Lasota: Piłka jest kobietą

FIFA narzuciła wszystkim relatywizm kulturowy: jesteśmy sportowcami, więc musimy szanować wszystkie ludy i ich zwyczaje.

Publikacja: 23.12.2022 17:00

Irena Lasota

Irena Lasota

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Gdybym była feministką, krzyczałabym i protestowałabym, że świat zachwyca się spektaklem, w którym 22 zdrowych mężczyzn biega bez wytchnienia przez półtorej godziny i stara się skopać coś takiego małego, co jest rodzaju żeńskiego!!! Dlaczego oni nie mogą kopać czegoś, co byłoby rodzaju męskiego? Na pewno ci faceci nie mieliby takiej przyjemności, gdyby to coś było rodzaju męskiego, nie miało w sobie tej kobiecej elastyczności, tej bezbronności i tej, typowo kobiecej, umiejętności uciekania na boki, by paść pod nogi innego samca, niby poddać się jemu, a potem znów uciec.

Nie jestem feministką, można by nawet powiedzieć, że vice versa, ale mistrzostwa świata rozbudziły we mnie nie najlepsze instynkty. Z kilku powodów. Po pierwsze, odsunęły wojnę w Ukrainie na drugi czy trzeci plan. Niektórzy nawet komentatorzy czy dziennikarze bardziej podniecali się bramką strzeloną gdzieś komuś niż tym, że Ukraina odbiła jakieś terytorium. Przegrana zaś Polski wywołała wśród niektórych większą rozpacz niż bombardowanie miast ukraińskich.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Rosja w obliczu katastrofy

Mimo bombastycznych zapowiedzi nikt w Katarze nie wspominał wojny w Ukrainie, ani zresztą niczego innego, co mogłoby być „kontrowersyjne” lub nie spodobać się cwaniakom z FIFA czy emirom. FIFA narzuciła wszystkim relatywizm kulturowy: jesteśmy sportowcami, więc musimy szanować wszystkie ludy i ich zwyczaje. Chcą zajmować się sprowadzaniem niewolników – bardzo proszę; chcą tych robotników zaharować na śmierć – please, zresztą nie było ich aż tylu, bo niektórzy umarli śmiercią naturalną; chcą zawijać swoje kobiety, za życia, w czarne całuny – a skąd wiecie, że one tego nie lubią? Sprawa z prześladowaniami gejów okazała się bardziej skomplikowana. Nie tylko większość państw arabskich zabrania prawnie stosunków homoseksualnych, ale też świat piłki nożnej jest supermacho i superhomofobiczny, więc piłkarzom nie spieszyło się do bronienia uwięzionych i torturowanych w Katarze gejów.

Chcą zajmować się sprowadzaniem niewolników – bardzo proszę; chcą tych robotników zaharować na śmierć – please, zresztą nie było ich aż tylu, bo niektórzy umarli śmiercią naturalną; chcą zawijać swoje kobiety, za życia, w czarne całuny – a skąd wiecie, że one tego nie lubią? 

Po drugie, okazało się, że piłka nożna może wszystko przyćmić i powodować kontradykcyjne myślenie oraz czasowe zawieszenie wartości. Nie tylko na temat praw człowieka, ale i praw kuli ziemskiej. Człowiek, jak wiemy, wszystko zniesie i zawsze będzie się rozmnażał, ale kula ziemska jest jedna. Każdy prawie entuzjasta tych mistrzostw popiera odpowiedzialną politykę klimatyczną, ale też nikt nie protestował przeciwko szalonym ekscesom chłodzenia całego, nawet niewielkiego państwa.

A po trzecie, co to ma wspólnego z patriotyzmem, z dumą narodową, z ojczyzną od dużego i małego O? A niech sobie ci kibice, obojętnej płci, mają frajdę i oglądają te spektakle, gdzie ci gracze, warci w sumie więcej milionów dolarów, niż jest milionów widzów, biegają jak oszaleli, żeby trafić w tę małą piłkę i kopnąć ją do bramki. Widzowie i kibice mają oczywiście prawo się podniecać, ale gdy zaczynają wymachiwać flagami narodowymi, płakać i wyć, to jedynym sposobem, by nie wyjść na wariata w swoich własnych oczach, jest dodanie do tego patriotycznej nuty.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Kreml pełen gołębi i jastrzębi

Nie, nie wyję, bo lubię wyć, ale wyję, bo ten mecz jest ważniejszy niż cokolwiek innego, co się wydarzyło w tym dniu, tygodniu czy miesiącu. Tych jedenastu facetów to jest emanacja wszystkiego, co ja i pokolenia moich rodaków wytworzyliśmy najlepszego, oni są mną, a ja jestem nimi. Te półtorej godziny bieganiny jest po to, żeby sprawdzić, która nacja jest lepsza od innej, a te gorsze nacje – bo w sumie wygrywa tylko jedna drużyna, a wszyscy inni przegrywają – mogą się tylko pocieszać, że też mogłyby wygrać, gdyby nie to czy tamto.

Przez całe życie znałam entuzjastów piłki nożnej, ale dopiero teraz – dzięki telewizji – zobaczyłam, że między entuzjazmem a szaleństwem patriotycznym jest olbrzymia przepaść. Entuzjaści są całkowicie do zniesienia, jeśli nie zmuszają nikogo, żeby z nimi chodził na mecze lub wysłuchiwał długich opowieści o tym, co by było, gdyby wtedy ten kopnął piłkę nie do tamtego, ale do kogoś innego. A ja przez kilkanaście minut popierałam ekipę Maroka, z jednego tylko powodu: gdy wbiegli na boisko, to jak u Prousta wróciło wspomnienie gastronomiczne, poczułam zapach b’stilla, pieroga z mięsa kurzego, z dodatkiem migdałów, szafranu, cynamonu i kolendry.

Gdybym była feministką, krzyczałabym i protestowałabym, że świat zachwyca się spektaklem, w którym 22 zdrowych mężczyzn biega bez wytchnienia przez półtorej godziny i stara się skopać coś takiego małego, co jest rodzaju żeńskiego!!! Dlaczego oni nie mogą kopać czegoś, co byłoby rodzaju męskiego? Na pewno ci faceci nie mieliby takiej przyjemności, gdyby to coś było rodzaju męskiego, nie miało w sobie tej kobiecej elastyczności, tej bezbronności i tej, typowo kobiecej, umiejętności uciekania na boki, by paść pod nogi innego samca, niby poddać się jemu, a potem znów uciec.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Mistrzowie, którzy przyciągają tłumy. Najsłynniejsze bokserskie walki w historii
Plus Minus
„Król Warmii i Saturna” i „Przysłona”. Prześwietlona klisza pamięci
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Ryszard Ćwirlej: Odmłodziły mnie starocie
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Polityczna bezdomność katolików
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
teatr
Mięśniacy, cheerleaderki i wszyscy pozostali. Recenzja „Heathers” w Teatrze Syrena