Tomasz Terlikowski: Jest napięcie między Ernaux i Houellebecq

To był francuski tydzień literacki w moim życiu. Zaczął się od lektury noblistki Annie Ernaux, potem pochłonąłem nową powieść Michela Houellebecqa, a na koniec – dla podniesienia w sobie nadziei – przeczytałem zapiski św. Karola de Foucauld.

Publikacja: 14.10.2022 17:00

Tomasz Terlikowski: Jest napięcie między Ernaux i Houellebecq

Foto: materiały prasowe

I choć zapewne dla wielu będzie to zaskakująca deklaracja, to mnie te książki układają się w pewną całość. I to bynajmniej nie chronologicznie. Annie Ernaux opowiada o doświadczeniu pokolenia, dla którego kluczowy był rok 1968. Pisze o radykalnej zmianie (społecznej, technologicznej, obyczajowej), która dokonała się w ciągu kilkudziesięciu lat, i o straconych złudzeniach. Ciekawy jest też w jej książce opis odchodzenia, zrywania, zapominania o chrześcijaństwie i Kościele przez pewne pokolenie. Nie jest to może traktat o laicyzacji, ale rzut oka na to, jak owo zerwanie się dokonywało. Jak świat tych ludzi się sekularyzował. Jak zrywali z tym, co wpajali im rodzice. Jak szukali własnych – a może wcale nie tak własnych – dróg, by niekiedy wracać z tęsknotą do rytuałów. Jest w „Latach” Ernaux gorycz, ale i lęk przed zapadnięciem się w niepamięć.

Czytaj więcej

Tomasz P. Terlikowski: Modele sekularyzmu

Czy jej proza jest polityczna? W pewnym sensie tak. Annie Ernaux nie ukrywa swoich poglądów, momentami nimi epatuje, ale odnaleźć się w niej może każdy. Bo i na lewicy, i na prawicy przeżywamy rozczarowania, konfrontujemy z rzeczywistością nasze marzenia o zmianie i upatrujemy w politykach prawdziwych mężów stanu, nieodmiennie doświadczając zawodów. Wciąż jednak chcemy wierzyć, że zmiana jest możliwa, że tak się stanie. Tej wiary jest już całkowicie pozbawiony Michel Houellebecq i to jest być może główna różnica między jego prozą a twórczością Ernaux. „Unicestwianie” to w istocie opowieść o tym, jak rozpadają się wszystkie wartości i jak wszystko – zarówno religia, jak i polityka – jest już w istocie puste, pozbawione sensu i wartości. Houellebecq jest jak złośliwy demiurg i nawet jeśli na moment daje nam nadzieję, to zaraz potem ją odbiera. Niszczy wszystko i jeśli nawet przez chwilę mamy wrażenie, że coś dobrego się rodzi, sytuacja się uzdrawia, to za chwilę możemy być pewni, że zostanie to zniszczone.

Annie Ernaux nie ukrywa swoich poglądów, momentami nimi epatuje, ale odnaleźć się w niej może każdy. Bo i na lewicy, i na prawicy przeżywamy rozczarowania, konfrontujemy z rzeczywistością nasze marzenia o zmianie i upatrujemy w politykach prawdziwych mężów stanu, nieodmiennie doświadczając zawodów. 

Jest między tym dwojgiem autorów również swoiste napięcie. Ona – choć jest w niej gorycz zawiedzionych nadziei – wciąż na nowo podejmuje trud, by z entuzjazmem uwierzyć i się zaangażować. On natomiast, jakby był jej dzieckiem, nie podejmuje już jej zaangażowania, wręcz ośmiesza je, może nawet zarzuca poprzedniemu pokoleniu, że uległo złudzeniu. Może chciałby nawet wrócić do tego, co było, ale nie jest w stanie. Nie potrafi. A gdy z podziwem opisuje katolickie małżeństwo, to i ono zostaje przez niego dotknięte skazą, która stawia przed nami istotne pytanie o sens.

Po takiej dawce braku nadziei, zawiedzionych złudzeń, głębokiego lęku przed przemijaniem i śmiercią potrzeba choć odrobiny nadziei. Daje ją niewątpliwie niewielka książeczka z wybranymi rozważaniami i listami św. Karola de Foucauld. „Milczenie i ogień”, choć przypomina, że życie zawiera w sobie cierpienie i ból, choć jest przepiękną apologią Krzyża, to jednocześnie uświadamia, jak bardzo powinniśmy szukać Boga w drugim człowieku. W cierpiącym, smutnym oraz tym, który odczuwa nihilizm. Doświadczenie ojcostwa Boga otwiera na doświadczenie braterstwa. „Ponieważ chcesz być moim Ojcem i Ojcem wszystkich ludzi, a więc powinienem czuć się bratem każdego człowieka, bez względu na to, kim jest, jak dalece byłby zły” – wskazuje Foucauld.

Czytaj więcej

Tomasz P. Terlikowski: Biskupi przyspieszają bankructwo diecezji

Jego odpowiedzią na brak nadziei i na nicość jest Obecność. Kult Eucharystii i nieustanna adoracja są jego odpowiedzią na beznadzieję, smutek, pustkę. Houellebecq proponuje nam dotyk innego ciała, seksualność jako jedno z lekarstw na poczucie pustki i bezsensu. Żyjący wiek przed nim święty, który sam w młodości doświadczył podobnego poszukiwania spełnienia, podkreśla, że jedyną odpowiedzią na pustkę jest właśnie Obecność w Eucharystii tego, który przekracza wszystko. I to jest jedyna nadzieja.

I choć zapewne dla wielu będzie to zaskakująca deklaracja, to mnie te książki układają się w pewną całość. I to bynajmniej nie chronologicznie. Annie Ernaux opowiada o doświadczeniu pokolenia, dla którego kluczowy był rok 1968. Pisze o radykalnej zmianie (społecznej, technologicznej, obyczajowej), która dokonała się w ciągu kilkudziesięciu lat, i o straconych złudzeniach. Ciekawy jest też w jej książce opis odchodzenia, zrywania, zapominania o chrześcijaństwie i Kościele przez pewne pokolenie. Nie jest to może traktat o laicyzacji, ale rzut oka na to, jak owo zerwanie się dokonywało. Jak świat tych ludzi się sekularyzował. Jak zrywali z tym, co wpajali im rodzice. Jak szukali własnych – a może wcale nie tak własnych – dróg, by niekiedy wracać z tęsknotą do rytuałów. Jest w „Latach” Ernaux gorycz, ale i lęk przed zapadnięciem się w niepamięć.

Pozostało 80% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi