Pewnego wieczora podejmowałem obiadem Bono – wokalistę zespołu U2 i innych przyjaciół” – napisał w pierwszej części „Moich kronik” Bob Dylan. „Mijały nocne godziny. Na morzu migotały światła często przepływających frachtowców. Bono zapytał, czy mam jakieś nowe piosenki, jeszcze nienagrane. Tak się złożyło, że miałem. (…) Przejrzał i orzekł, że powinienem je nagrać. Odparłem, że nie mam pewności. (…) A w ogóle to ciężko przychodzi mi nagrywanie, przygotowanie tego wszystkiego.
– Nie, nie! Zaraz! – i tu padło imię i nazwisko: Daniel Lanois. Opowiedział, że U2 z nim współpracuje, że jest wspaniały, że byłby dla mnie idealnym partnerem. Wiele by wniósł”.
W ten sposób Dylan poznał przyszłego producenta swoich płyt, któremu zawdzięcza nowe otwarcie kariery, nagranie tak wyjątkowych albumów jak „Oh, Mercy”, przede wszystkim zaś „Time Out Of Mind” z 1997 r., który przyniósł Dylanowi aż trzy Grammy i powrót na szczyty trwający do dziś.
A jeśli ktoś taki jak Dylan, czyli jedyny noblista pośród muzyków, poświęca komuś duże partie swoich wspomnień, warto zacytować portret Lanois pióra Dylana: „W każdym calu był noir. Ciemne sombrero, czarne bryczesy, wysokie buty, rękawiczki… Obleczona cieniem sylwetka, rozmyta – czarny książę z czarnych gór. Bez skazy”. Przede wszystkim ujął Dylana deklaracją, że przebojowe albumy nie mają dla niego znaczenia. „Polubiłem Lanois. Nie miał manii wielkości, wyglądał na uporządkowanego – nic z kombinatora. Muzykę darzył niezwykłą namiętnością. Jeśli ktoś władał światłem, to był nim Danny. (…) Był rodzajem faceta, który gdy nad czymś pracował, robił to tak, jakby cały świat zależał od tego, czego dokona. (…) Emocje lub ekscytację czymś okazywał rzadko, a jeśli już – to miotając się i rozbijając gitary Ale nie zdarzało się to często. Lanois był Jankesem, wychował się na północ od Toronto – w krainie rakiet śnieżnych i abstrakcyjnego myślenia. Ludzie Północy myślą abstrakcyjnie. Gdy panuje ziąb, nie trapią się w przekonaniu, że przecież się ociepli. A kiedy jest ciepło – nie martwią się – bo w końcu pochłodnieje”.
Dylanowi Lanois odpowiadał także dlatego, że ma techniczny umysł, jest muzykiem, a w zasadzie multiinstrumentalistą, który gra na każdej płycie, którą produkuje. Ale też innowatorem. „To on wpadł na pomysł overdubbingu – dogrywania materiału muzycznego bądź wokalnego do wcześniej już zarejestrowanego. Teorię tę rozwijał wraz z Brianem Eno, angielskim muzykiem i producentem nagrań”.