Jakie ideały ukształtowały nas, Polaków

Nie znajdowały u nas dużego oddźwięku ideały lepszego społeczeństwa, jak te, które widać w kulturze Zachodu. Ale żywiliśmy zawsze ideały wolności, jakkolwiek mało kto usiłował ukazywać sposób jej zagospodarowania, w tym pogodzenia z innymi wartościami.

Publikacja: 02.09.2022 17:00

Uczestniczka kontrmarszu zorganizowanego w Krakowie w dniu defilady uczniów szkół mundurowych. Uczni

Uczestniczka kontrmarszu zorganizowanego w Krakowie w dniu defilady uczniów szkół mundurowych. Uczniowski przemarsz pod hasłem „Razem pilnujmy Polski” odbył się 28 kwietnia 2022 r. w związku z przyjęciem przez Sejm ustawy o obronie ojczyzny

Foto: ANETA ŻUREK/POLSKA PRESS/East News

Brytyjski historyk idei Izajasz Berlin rozumiał ideały jako wizję harmonijnego współżycia ludzi, którzy pokonują sprzeczności zwykle ich dzielące – jak między tymi, którzy pragną przede wszystkim wolności, i tymi, którzy dążą do równości. Można łatwo zgodzić się, że w przypadku Polski społeczeństwo w swej masie podkreślało zawsze ideał wolności jako silnie odzwierciedlający jego tożsamość, podobnie jak jednostek. Dlatego ukształtowały się kultura sarmacka I Rzeczypospolitej z jej ideą pełnej swobody, specyfika romantyzmu, wreszcie programy partyjne, w których mało jest wątków z innych typów ideałów (np. egalitaryzmu czy koordynacyjnej funkcji państwa).

Stąd też w naszej kulturze nie było zbyt dużo wątków znanych gdzie indziej z purytanizmu czy komunitaryzmu. Nie rozwinęły się także ruchy na rzecz stopniowych reform społecznych, jak na przykład angielscy Fabianie, Kwakrzy czy ruchy etyczne.

Czytaj więcej

Jan Englert: Żyjemy w błazeńskiej rzeczywistości

Odświętnie czy na co dzień

Po 1990 r. zrealizowaliśmy ideał wolności w sensie odzyskania jej. Jednak spora część Polaków zaczęła dość szybko odczuwać pustkę ideałów jako wizji lepszego życia w tej wolności. Liberalne swobody polityczne i gospodarcze nie zaspokoiły tej potrzeby w oczekiwanym stopniu.

W przeszłości, jak pisał znany historyk Władysław Konopczyński, prześcignęliśmy cały świat „szczytnością ideałów”, jakkolwiek miał na myśli raczej gesty i piękne frazesy szlacheckich oratorów. W epoce upadku Polski (przed rozbiorami) dostrzegał obojętność na ideały czy ich „odświętność”. Ale nie jest tak, że nikt ich u nas nie tworzył. Podobnie dzisiaj. Kwestia tylko, czy są to wyłącznie twory intelektualne, czy również inspiracja w działaniach. W tym pierwszym sensie łatwo odnajdujemy ideały polityczne, jakkolwiek najczęściej powierzchownie wyłożone, np. konserwatyzm vs. liberalizm, lewica vs. prawica. W obecnej polityce wydają się zagłuszone tumultem plemiennych walk. Doszło do ich niespotykanej instrumentalizacji.

Historycznie mieliśmy i mamy sporo ideałów parapolitycznych. Powstały ideały Polski legionowej vs. narodowej, ziemiańskie (stanowe) vs. ludowe (środowisk pozaszlacheckich), religijne vs. świeckie, ideały dobroczynności. Z czasem powstawały praktykowane różne ideały feminizmu, ruchu ekologicznego, ruchów pracowniczych. Obecnie najlepiej znane czy praktykowane wydają się te dotyczące samorządności terytorialnej, wolnego rynku, filantropii/wolontariatu, obywatelskości.

Wiele środowisk tworzyło i tworzy ideały uniwersalne czy ogólnospołeczne, jak równości (np. równego startu), solidarności, komunitaryzmu. Wymienić można także te obecne w grupach zawodowych (etosy), na bazie których formułują one wzorce polityka, urzędnika, kapłana, nauczyciela, przedsiębiorcy itp. W tym zakresie również jest pytanie o ich znaczenie w codzienności.

Jest kwestią dyskusyjną, czy słowo „ideał” ma u nas dobrą markę. Część z nas prawdopodobnie żywi obawy, czy to czasem nie są swoiste wizje ,,pieczonych gołąbków” iluzorycznego powszechnego szczęścia. Kojarzyć się mogą również z koniecznością altruizmu, co dodatkowo rodzi chłód w ich odbiorze. Tak też mogą brzmieć np. ideały szklanych domów z „Przedwiośnia” Stefana Żeromskiego, wznoszonych dla ludzi ubogich, czy poświęcenia – symbolizowane przez doktora Tomasza Judyma z „Ludzi bezdomnych”.

Rzeczywiście, ideały mogą być zgubne. Problem zaczyna się, gdy – zdaniem Izajasza Berlina – ktoś zaczyna wymyślać drogi do ich natychmiastowego zrealizowania. Jeszcze gorzej jest, gdy bierze się do tego ktoś krótkowzroczny, pozostający – jak to ujął – w „wygodnych łożach dogmatu”, z „klapkami na oczach” i bez zrozumienia dla skomplikowania ludzkich spraw.

Rzecz w tym, że ideał zawiera wartości, których nie da się pogodzić. Berlin pisze: „Wolność absolutna silnych i zdolnych jest nie do pogodzenia z prawem do przyzwoitej egzystencji słabych i mniej zdolnych”. Równość w absolutnym wydaniu jest nie do pogodzenia z wolnością, która wydaje się naturalnym ludzkim pragnieniem. Wolność można uszczuplić na rzecz opieki społecznej, aby „nakarmić głodnych, przyodziać nagich, dać schronienie bezdomnym”.

Berlin ostrzegał przed ideałami, ale przede wszystkim zachęcał do ich tworzenia. Umożliwiają nam poszerzanie wyobraźni o możliwościach ludzkiego rozwoju. Ponadto – gdy powstają – wyrażają istotne elementy tożsamości danego społeczeństwa.

Z kolei krytyk kultury Stanisław Brzozowski uważał, że są – przede wszystkim – oznaką żywotności społeczeństwa, w tym chęci zapanowania nad swym losem. Wbrew pozorom to ideały bowiem rządzą światem. Wielkie postacie nakreślają w nich ścieżki, którymi kroczy ludzkość, niezależnie od tego, jak pokrętne bywają. Francis Bacon (1561–1626), angielski myśliciel, w utopii pt. „Nowa Atlantyda” wykreował wizje, które stały się inspiracją do zakładania towarzystw naukowych. Przyczyniły się do rewolucji naukowej.

Jednocześnie obcowanie z ideałami uszlachetnia społeczeństwo. Wzmacnia w ludziach pozytywne cechy, w tym „cichą pokorę, pogodę”. Natomiast groźna jest pustka ideałów. To ona wyzwala „zgryźliwą i mściwą wzgardę… dla siebie i dla świata”.

Czytaj więcej

Sergio Leone i koniec

Polegać na rodzinie

Konopczyński uważał, że doświadczaliśmy ideałów jako czegoś odświętnego, ponieważ uwagę zajmowało głównie domowe szczęście i to, co mu bezpośrednio zagrażało. Czy to się zmieniło? Wyniki badań nakazują być sceptycznym. Dla ponad 80 proc. Polaków (badania z 2019 r.) ideał szczęścia rodzinnego nie ma sobie równych, na kolejnych dwóch pozycjach wciąż są wartości indywidualne – zachowanie dobrego zdrowia (ok. 70 proc. wskazań) i spokój (27 proc.).

U nielicznych Polaków uznanie znajdują wartości dotyczące życia zbiorowego, jak pomyślność ojczyzny i wolność głoszenia własnych poglądów (8 proc. umieściło je wśród trzech kluczowych dla siebie wartości), praca zawodowa (18 proc.), wykształcenie (10 proc.) i bogactwo (6,5 proc.), a jeszcze mniejsze – wartość udziału w demokratycznym życiu, kontakt z kulturą, życie pełne przygód i wrażeń czy sukces i sława.

Takie nastawienie to nie przypadek, raczej skutek. Otóż historycy określają często dawne polskie społeczeństwo bardziej jako „federację rodzin” niż jednolity organizm czy wspólnotę. Tradycyjnie jednostka musiała polegać na rodzinie w dążeniu do osiągnięcia pozycji w społeczeństwie, a mniej liczyły się jej indywidualne starania. To bliscy chronili ją przed trudami życia wobec braku państwa albo jasnych reguł w życiu zbiorowym.

Potwierdzają to nowsze badania. Dobrze trzyma się teza Stefana Nowaka, socjologa, z końca lat 70. ubiegłego wieku, o tzw. próżni społecznej/socjologicznej. Oznacza ona, że przeciętny obywatel funkcjonuje w małych gronach koleżeńsko-rodzinnych, a jego uwagę zajmują głównie jego sprawy. Ponad tym wymiarem rozciąga się owa próżnia, co oznacza, że stara się ignorować sprawy dziejące się publicznie. Nie jest wprawdzie nieczuły na symbole narodowe, ale niewiele z tego wynika, poza upustem określonych uczuć od czasu do czasu.

Zamiłowanie do ideałów jako wizji lepszej przyszłości mogą hamować inne czynniki. Amerykański uczony Chad Walsh wskazywał, że to optymizm dobrze usposabia społeczeństwa do tworzenia utopii/ideałów, bo stoi za nim zakorzenione przekonanie, że ludzie mają możliwość kształtowania przyszłości i że jest ona przewidywalna. Ważne jest także przekonanie, że człowiek jest zasadniczo dobry z natury, rozumny, a dostrzegalne wady wynikają tylko z warunków życia i można je usunąć. Nie ma sprzeczności między pomyślnością jednostki a pomyślnością społeczeństwa. Szczęście jest w zasięgu możliwości, możliwe jest znalezienie dobrych przywódców.

W naszej kulturze natomiast łatwo odnaleźć sporo składników skłaniających do pesymizmu i fatalizmu. To np. przekonanie, że „lepiej już było” czy „co ma być, to będzie”. W tym ujęciu życie jest loterią. Liczni rodzimi fataliści uważają, że ludzkie działania skazane są zwykle na porażkę. Nie mają poczucia kontroli nad biegiem zdarzeń. Według badań CBOS 70 proc. Polaków wierzy w przeznaczenie, istnienie dobrego lub złego losu. Odrzuca to podejście 21 proc. Ponad 40 proc. twierdzi, że ich los jest zdeterminowany i żadna aktywność własna nie może przyczynić się do jego zmiany.

Socjolog Adam Podgórecki powyższą postawę określił jako pałubiczną. Oznacza, że ludzie nie wierzą w sens podejmowania większych przedsięwzięć zbiorowych, bo zakładają, że raczej poniosą porażkę, niż odniosą sukces. Polacy nie dostrzegają tak silnie, jak ludzie wychowani w kulturze Zachodu, związku między wysiłkiem i efektem, pragnieniem a spełnieniem. Ogranicza to zdolność do dyscypliny pracy i do współpracy. Wyolbrzymiane są wyobrażenia o konfliktach, które mogą się zrodzić w działaniu, różnego typu skutkach ubocznych, które zaprzeczają sensowi ich podejmowania. To może być również skutek widocznej w Polsce tradycji – jak to sformułował Eugeniusz Kwiatkowski, przedwojenny minister i wicepremier ds. gospodarczych – „klęsk i zawodów”, czyli niekorzystnych wydarzeń (np. klęski powstań), co doprowadzić miało do „braku poczucia własnej siły – wartości własnej pracy”.

Uczony wskazuje również, że nasze społeczeństwo cechuje specyficzna przyziemność. Ludzie nastawiają się głównie na przetrwanie, a nie rozwój. Ograniczają się do aktywności, która podnosi poziom bezpieczeństwa materialnego i psychicznego (np. gromadzenie dóbr). Można dodać również, że jest prawdopodobne, że przede wszystkim społeczeństwa silniej niż nasze zintegrowane wewnętrznie kreują ideały, zwłaszcza zakładające wspólne działania i osiągnięcia.

Jestem wolny i nikomu nie służę

Także Bolesław Prus zauważał, że w naszym społeczeństwie wizje/ideały obejmowały często to, co prywatne/rodzinne, a rzadziej to, co publiczne/wspólne. Już w okresie staropolskim widać te tendencje. O ile jeszcze Mikołaj Rej (1505–1569) przedstawiał wzorzec postaci publicznych, o tyle zmieniało się to u Jana Kochanowskiego (ok. 1530–1585). Ten pierwszy pokazywał szlachcica-ziemianina jako „człowieka poczciwego” (zaradnego, pracowitego gospodarza, który jest dobry, łaskawy, sprawiedliwy, życzliwy, rodzinny), natomiast Kochanowski głosił głównie ideały życia z dala od zgiełku spraw publicznych, czyli na wsi, gdzie „przed nikim nie zginam kolan, jestem wolny i nikomu nie służę”. Przynosi mu to zadowolenie z losu, bo „z dala ode mnie zawiść, śpię snem bezpiecznym, niczego się nie spodziewam, troskom się opędzam, w końcu dla siebie tylko żyję”.

Kochanowski przeciwstawiał życia dworskie i publiczne szczęśliwemu bytowaniu ziemiańskiemu. Jak oceniał Jan S. Bytroń, etnolog, wówczas tworzyła się ideologia obojętności wobec spraw publicznych.

Na szczęście byli wśród autorów pism staropolskich tacy, którzy wysuwali ideały społeczne. Najbardziej pamiętany wydaje się Andrzej Frycz Modrzewski, kultywujący ideał spójności w ówczesnych warunkach. Ale warto zwrócić uwagę na mniej znanego Szymona Starowolskiego, uznawanego za reformatora obyczajów. Autor książki „Reformacya obyczajów polskich”, gdzie formułował, wbrew temu, co dostrzegał w życiu, ideał Polski zgodnej, przestrzegającej praw i respektującej dobro publiczne, otwartej na zmiany postaw moralnych, zdolnej do oszczędności, rozwiązywania wyłaniających się problemów.

W drugiej połowie XVIII w. wiele środowisk i grup wysuwało ideały – jakkolwiek nie utopie – zgodne z założeniami nurtu oświecenia, m.in. środowisko Komisji Edukacji Narodowej, szereg towarzystw naukowych, literackich. Postulowano rozwój nauk i edukacji, emancypację mieszczaństwa, chłopstwa, a także przemiany mentalne, oczyszczenie religii z magii, wszechstronny rozwoju kraju, w tym miast, zmianę ustroju państwa. Ideały takie wyrażano obficie w publicystyce i literaturze, w tym w satyrze.

Zrodziło to aktywność licznych grup. Choćby wileńskie organizacje z okresu 1815–1830 jako specyficzne „wileńskie państwo młodych”. Ich działacze formułowali ideały etyczne, samokształcenia, rozwoju wiedzy, doskonalenia moralnego, równości, awansu społecznego warstw plebejskich, wzmacniania charakterów, budowania więzów przyjaźni.

To ideały filomatów, od których wszystko zaczęło się w 1817 r. na Uniwersytecie Wileńskim, później powstawały kolejne tajne organizacje filaretów (z hasłem „Ojczyzna, Nauka, Cnota”), promienistych. Działali w nich m.in. Adam Mickiewicz, Tomasz Zan, Jan Czeczot. Jak pisze Alina Witkowska, literaturoznawczyni, zaczęli myśleć w „wymiarach utopijnego społeczeństwa, państwa, potężnej organizacji, która jest świadomie skłócona ze światem i ma zamiar przedstawić mu propozycję doskonałej odnowy”.

Ciekawym przypadkiem – choć mniej znanym – jest wileńskie Towarzystwo Szubrawców (1817–1822). W satyrycznej formie domagali się reformy włościańskiej i zmian systemu prawnego. Przedstawiali wizje społeczeństwa przełamującego bariery między klasami społecznymi.

Czytaj więcej

W.G. Sebald, czyli jak pisać o skutkach wojny

Harmonia interesów

Oświecenie może nie wyzwoliło silnie franklinowskiego ideału self-made mana, który nie wydaje się mieć silnej podbudowy w polskich warunkach. Ale bliskie mu ideały pojawiały się tu i ówdzie, np. kilka dekad temu w krakowskim środowisku Mirosława Dzielskiego i u gdańskich liberałów. Ale historycznie to nie jest mocny nurt. Jego promotorzy mogli jednak nawiązywać do Stanisława Staszica (1755–1826) i jego aktywności w Towarzystwie Rolniczym w Hrubieszowie, które założył w 1816 r. W swoim majątku zwolnił chłopów z pańszczyzny. Przekonywał, że stan chłopski może być potencjalnie produktywny w określonych warunkach. Jeśli jego zasoby nie zostaną wykorzystane, Polskę czeka tylko ruina.

Powyższy ruch się umacniał. Warto przypomnieć Karola Brzostowskiego (1796–1854), określanego jako „Czerwony Hrabia”. W swoich dobrach sztabińskich z chłopami zawierał umowy o czynsz zamiast pańszczyzny, a w testamencie zapisał im prawo własności gruntów. Wspierał gospodarstwa, gdy nadchodził nieurodzaj. Rozwijał huty, rzemiosło. Wprowadził samorząd wiejski.

Członkiem takiego formatu był również Fryderyk Skarbek (1792–1866), uznawany za ojca polskiej ekonomii. Promował ideał oddolnej przedsiębiorczości, bo uważał, że aktywność gospodarcza tzw. średnich właścicieli jest kluczowa dla rozwoju. Stąd chciał znoszenia feudalnych obciążeń wobec chłopów, aby stali się grupą drobnych posiadaczy. Zajmował się też kwestią ubóstwa, w tym praktycznie. Założył choćby Przytułek dla Żebraków Warszawskich, a także Instytut dla Dzieci Moralnie Zaniedbanych (1830). Pełnił również funkcję prezesa Rady Głównej Opieki Zakładów Dobroczynnych, instytucji rządowej.

Może się wydawać, że najwyższe ideały zrodził romantyzm. Romantycy wyrażali je w języku religijnego mistycyzmu, adresowali głównie do wielkich jednostek. Ich zrealizowanie miało być mniej efektem ludzkich wysiłków, a bardziej woli sił nadprzyrodzonych. August Cieszkowski (1814–1894) pisał o realizacji idei „Królestwa Bożego na Ziemi”. To w nim nastąpi wieczny pokój, ponieważ zasady etyczne będą wypełniane. Józef M. Hoene-Wroński (1776–1853) również roztaczał wizję świetlanej przyszłości. Zgodnie z nią zapanują powszechna szczęśliwość i harmonia, bo świat wróci do Boga, a człowiek uwolni się od swojej fizyczności.

Po powstaniu styczniowym pozytywiści promowali ideały mieszczańskie i kupieckie, rozwoju na bazie przedsiębiorczości. Istotne wydają się tu ideały „pokolenia Szkoły Głównej” założonej w 1862 roku z inicjatywy hr. Aleksandra Wielopolskiego, naczelnika rządu cywilnego Królestwa Polskiego. Wprawdzie działała ona tylko siedem lat (zlikwidowana jako element represji zaborcy), ale w tym czasie wykształciła kilka tysięcy absolwentów, a wśród nich spory zastęp istotnych postaci – prawników, nauczycieli, dziennikarzy, kadr menedżerskich (m.in. Bolesław Prus, Aleksander Świętochowski). Kierując się ideałami pracy organicznej, zakładali wydawnictwa, ośrodki naukowe, tworzyli grupy dyskusyjne, zwykle nielegalne. Walczyli z zacofaniem oświatowym, pasywnością, lekceważeniem nauki i znaczenia pracy. Henryk Sienkiewicz jeszcze w 1903 r. pisał, że profesura zakorzeniała wśród młodzieży „szlachetniejsze porywy, głębsze myśli, wysoką miłość ideałów”.

Ideały pozytywizmu dobrze oddawał Bolesław Prus. Rozumiał je jako harmonię interesów ogółu i jednostek oraz ich zdolność do wspólnych wysiłków na rzecz rozwoju. Uważał, że w Polsce mamy różne problemy, do których dochodzi z powodu narodowej trójcy dominujących ideałów: „Uczucie, Szczęście i Użycie”, a tymczasem powodzenie w ówczesnym świecie wymagałoby innej trójcy: „Woli, Użyteczności i Pracy”. Podsuwał Polakom rozwijanie zwłaszcza: „Woli i Myśli”, przy powściąganiu „Uczuć”. Powinni stawiać sobie za cel – „Użyteczność i Doskonalenie się”. W końcu przyjdzie spełnienie kolejnego ideału – „Szczęścia”.

Szkoły niepokornych

W drugiej połowie XIX wieku pojawiają się kolejne postaci ze swoimi ideałami. Bohdan Cywiński określał je jako radykalną polską inteligencję świecką, co ujął w tytule swej znanej książki „Rodowody niepokornych”. Chodziło tu o takie postacie jak Edward Abramowski, Helena Radlińska, Ludwik Krzywicki, Wacław Nałkowski, Władysław Dawid.

Inspirowała ich niezgoda na carskie rządy, ale i chęć budowania społeczeństwa spójnego, sprawiedliwego, a także światłego, zdolnego do korzystania z dóbr kultury. Zakładali różne organizacje, ruchy, które ucieleśniałyby te ideały. Naczelnym była „demokracja stowarzyszeń”, „w której wytworzy się siła narodowa zdolna do walki z przemocą i siła moralna ludzi, umiejących samodzielnie myśleć i tworzyć”. Radlińska pisała w 1905 r. o budowaniu sił kultury dla przeciwstawienia ich rządom policji i jako podstawy dla „tworzenia własnego życia społecznego”.

Dużą rolę odegrał Edward Abramowski i jego ideały samoorganizującego się społeczeństwa, m.in. w postaci Związków Przyjaźni. Pisał, że każda okolica powinna mieć swoje kółko rolnicze, udoskonalające uprawę ziemi, swoją spółdzielnię spożywczą, kasę pożyczkowo-oszczędnościową, swoje szkoły, czytelnie, ochronki dla dzieci; to wszystko, „co zabezpiecza od nędzy i ciemnoty, co daje narodowi potęgę, zdrowie, wolność”. To Abramowski według wyrażenia Stefana Żeromskiego najbardziej „nasycił sobą pokolenie”.

Elementem powyższego ruchu był fenomen Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, napędzany aktywnością Teodora Toeplitza (1875–1937), notabene pochodzącego z rodziny bardzo zamożnych finansistów. W tym kręgu wyłonił się również tzw. Uniwersytet Latający (1882–1905), konspiracyjne kursy samokształceniowe dla kobiet. Założony przez środowisko ówczesnych emancypantek chcące zapewnić dalsze kształcenie po żeńskich pensjach. Pracowali w nim wybitni uczeni. Ukończyło go ok. 5 tys. kobiet, w tym liczne grono późniejszych działaczek społecznych i oświatowych. W 1905 r. Uniwersytet przekształcił się w Towarzystwo Kursów Naukowych (1905–1918), ówcześnie legalne, a w 1916 r. w prywatną Wolną Wszechnicę Polską.

Nie zapominajmy o ruchu oświatowym, który bazował na ideałach upodmiotowienia mas, w tym chłopów. Kierował przekazy do odbiorców „niemocnych myślą”. Ruch działał w oparciu o różny profil ideologiczny (od konserwatywnego, przez liberalny, po demokratyczny). Na znaczną skalę działalność prowadził Konrad Prószyński, wydawca pierwszych pism, kalendarzy dla chłopów (np. „Gazeta Świąteczna”), współzałożyciel Towarzystwa Oświaty Narodowej. Wokół ruchu oświatowego powstała spora grupa pedagogów, w której działały m.in. Stefania Sempołowska i Helena Radlińska.

Formował się również ruch emancypacji kobiet. Nie bez znaczenia był też ruch abstynencki wobec olbrzymiego problemu alkoholowego. Według historyków w okresie zaborów ukazało się co najmniej 25 czasopism, które w swoich tytułach czy podtytułach sygnalizowały związki z abstynencją. Druga połowa XIX w. to również okres kształtowania ideałów ruchu ludowego, w tym głównie emancypacji chłopów, poprawienia ich losu, zmniejszenia dystansu do „panów”. Jeden z liderów ruchu ludowego nazwał ich pionierami znośniejszego jutra. Na przełomie XIX i XX w. wzmacniał się socjalistyczny ruch robotniczy (obok chrześcijańskiego) z ideałami postępu.

Polak nowoczesny

W II RP swoje ideały promowały dwa największe obozy polityczne, ale także inne środowiska, jak to skupione wokół „Wiadomości Literackich”. Endecy szli za Romanem Dmowskim i kultywowali ideał nowoczesnego Polaka, czyli kogoś zdolnego do zimnego kalkulowania narodowego interesu. Obóz sanacji chciał połączenia ideału romantycznego i pozytywizmu. Stąd zrodził się ideał wychowawczy, noszący nazwę pracownik-bojownik. Młody Polak miał wyrastać „z naszej ziemi”, ale umieć służyć „naszym polskim celom”. Miał być dobrym obywatelem cywilizowanego świata, a jednocześnie dobrym obywatelem Polski.

W ruchu ludowym wyłonił się tzw. ruch młodochłopski. Wnosił nowe wartości i zasłużył – zdaniem Kazimierza Wyki – na miano ,,pokolenia historycznego” (urodzeni po 1905 r.). Kluczowy był Związek Młodzieży Wiejskiej RP „Wici”, duży ruch liczący w 1938 r. 100 tys. członków i 3114 kół. Głosili tzw. agraryzm wiciowy jako trzecią drogę między kapitalizmem i socjalizmem, rozwijali uniwersytety ludowe.

Powstawało wiele środowisk mniej znanych. Z inicjatywy Tadeusza Boya-Żeleńskiego i ze wsparciem „Wiadomości Literackich” działała od 1933 r. Liga Reformy Obyczajów. Jej działacze wysuwali ideały Polski, w której relacje oparte byłyby na zasadach etyki świeckiej, z równouprawnieniem kobiet. Formowały się ideały tzw. katolicyzmu otwartego wchodzącego w spory z dominującymi nurtami katolickimi bazującymi na ideałach tradycjonalistycznych i narodowych. Działały pomniejsze środowiska, jak Polskie Stowarzyszenie Etyczne, Towarzystwo Odrodzenia Moralnego im. Abramowskiego czy Stowarzyszenie Obrony Wolności i Sumienia w Polsce.

Andrzej Zybała

Profesor SGH, kierownik Katedry Polityki Publicznej. Ostatnio wydał książki „Polski umysł na rozdrożu. Wokół kultury umysłowej w Polsce” (2016) oraz „Polityka publiczna w Polsce: kultura, rządzenie, rozwój” (2021).

Brytyjski historyk idei Izajasz Berlin rozumiał ideały jako wizję harmonijnego współżycia ludzi, którzy pokonują sprzeczności zwykle ich dzielące – jak między tymi, którzy pragną przede wszystkim wolności, i tymi, którzy dążą do równości. Można łatwo zgodzić się, że w przypadku Polski społeczeństwo w swej masie podkreślało zawsze ideał wolności jako silnie odzwierciedlający jego tożsamość, podobnie jak jednostek. Dlatego ukształtowały się kultura sarmacka I Rzeczypospolitej z jej ideą pełnej swobody, specyfika romantyzmu, wreszcie programy partyjne, w których mało jest wątków z innych typów ideałów (np. egalitaryzmu czy koordynacyjnej funkcji państwa).

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi