Joanna Szczepkowska: Nadeszła mobbingowa rewolucja

Czytając narastającą liczbę tekstów na temat mobbingu w pracy, oskarżeń wobec szefów, dymisji lub obrony, można mieć wrażenie, że nastąpiła bezprecedensowa rewolucja w stosunkach dyrektor–pracownik.

Publikacja: 22.07.2022 17:00

Joanna Szczepkowska, prezes Związku Artystów Scen Polskich

Joanna Szczepkowska, prezes Związku Artystów Scen Polskich

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Kiedy znaczenie mobbingu doszło do powszechnej świadomości, zaczęło się coś, co można nazwać przejmowaniem władzy przez podwładnych. Do tej pory kartą przetargową w tej relacji była tylko i wyłącznie decyzyjność szefa – nie podobasz się, stracisz pracę. Teraz znacznie wyżej stoi decyzyjność pracownika wobec osoby naczelnej – nie podobasz się, oskarżę cię o mobbing. Definicja mobbingu jest długa, a jej interpretacja bardzo elastyczna. „Są to takie działania lub zachowania, które polegają na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika i wywołują u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników”.

Czytaj więcej

Joanna Szczepkowska: Macron z Zełenskim jak w 1939 roku

W życiu codziennym kierowanie ludźmi to poszczególne zdarzenia, temperamenty, emocje i wreszcie obowiązek wypełnienia celu, jaki stawia sobie instytucja, czyli inaczej mówiąc skuteczności. Często wymaga ona po prostu tzw. twardej ręki (swoją drogą określenie dziś trudne do przyjęcia), stawiania wymagań, nietolerowania odstępstw od objętej drogi. Bez tego niejedna inicjatywa by zahamowała, a firma w miłych klimatach po prostu by się rozpadła. Z drugiej strony ten rewolucyjny zwrot w stosunkach szef–pracownik ma głęboki sens i jest humanistycznym postępem.

Jak to wyważyć? Myślę, że kończy się pojmowanie stanowiska szefa jako władcy. Szef to po prostu pracownik, którego zadaniem jest skuteczne kierowanie planem instytucji. Nie jest szef natomiast władcą innych pracowników i w żadnym zakresie nie może mieć takiego poczucia. Jeśli pracownik czuje lęk, zanim wejdzie do gabinetu szefa, to to już jest oznaka przestarzałych proporcji.

Jak to wyważyć? Myślę, że kończy się pojmowanie stanowiska szefa jako władcy. Szef to po prostu pracownik, którego zadaniem jest skuteczne kierowanie planem instytucji. Nie jest szef natomiast władcą innych pracowników i w żadnym zakresie nie może mieć takiego poczucia.

Niedawno próbowałam sobie przypomnieć wszystkich swoich szefów, czyli dyrektorów scen, na których grałam. Pierwszym był Erwin Axer. Kiedy jako adeptka szkoły teatralnej weszłam do jego gabinetu na pierwszą rozmowę o angażu, zapytał czego się napiję, zrobił mi kawę, przysunął stolik. Potem w prostych słowach wyjaśnił mi zasady, jakie w teatrze panują, choćby o szacunku do garderobianych czy ograniczaniu plotek o kolegach. Potem oprowadził mnie po teatrze, pokazując wszystko od technicznego zaplecza, po scenę i garderoby. Przez pięć lat mojej pracy mogłam się przekonać, że to jest szef, który po prostu czuje się odpowiedzialny za swoich pracowników. Nie byłam jedyną osobą, którą zapraszał do gabinetu, bo dostrzegł jakiś smutek czy niepokój. Taki rodzaj szefowania.

Potem przeszłam do teatru Kazimierza Dejmka i zastanawiam się, ile miesięcy, a może tygodni ostałby się dzisiaj ten wielki twórca na stanowisku dyrektora. Jego szefowanie to była burza z piorunami, krzyki, wulgaryzmy i brutalne obnażanie wad. A my, jego zespół? Znosiliśmy to wszystko, bo po prostu kochaliśmy naszego oprawcę. Dlaczego? Bo nie było w tym sadyzmu, tylko jakaś furia artysty, twórcza gorączka. Myśmy wiedzieli, że on ugrzeczniony nie byłby w stanie pracować.

Czytaj więcej

Joanna Szczepkowska: Rachunek sumienia

Po wielu latach Dejmek reżyserował coś w Narodowym gościnnie i wszedł w nowy, bardzo młody zespół. Na pierwszej próbie krzyknął do młodej aktorki: co ty k...a robisz!!? – Sorry, Winnetou – odpowiedziała. On zamilkł, więcej się nie odezwał i była to jego ostatnia reżyseria. Koniec władzy. Nie mam tu dość miejsca, żeby opisywać kolejnych szefów, przejdę więc do czasów, kiedy dyrekcje przejęło już nowe pokolenie, głoszące tolerancję, wszechmiłość itd.

Kiedy znaczenie mobbingu doszło do powszechnej świadomości, zaczęło się coś, co można nazwać przejmowaniem władzy przez podwładnych. Do tej pory kartą przetargową w tej relacji była tylko i wyłącznie decyzyjność szefa – nie podobasz się, stracisz pracę. Teraz znacznie wyżej stoi decyzyjność pracownika wobec osoby naczelnej – nie podobasz się, oskarżę cię o mobbing. Definicja mobbingu jest długa, a jej interpretacja bardzo elastyczna. „Są to takie działania lub zachowania, które polegają na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika i wywołują u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników”.

Pozostało 84% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS