Mieszkali tak wspólnie przez kilka tygodni: Niemcy i Polacy, w świecie zniszczonym wojną, w tym dziwnym okresie przejściowym między starym a nowym porządkiem, gdy nikt jeszcze nie wiedział, w którą stronę to wszystko pójdzie i czy nie jest to aby tylko krótka przerwa między jednym konfliktem a drugim. W końcu dotychczasowi gospodarze zgromadzili resztki swojego dobytku; do Niemiec mogli zabrać tylko dwa woły i to, co się zmieściło na wozie. Spakowali ubrania, kilka pamiątek oraz górę jedzenia, w tym wędzone słoniny i boczki, które pochowali sprytnie przed Rosjanami po całym domu.
– I tak im to wezmą na granicy – skwitował ojciec.
Józef i Wiktoria podchodzili do niemieckiej rodziny z rezerwą. Wiedzieli, że byli gospodarze pomagają się zadomowić przybyszom, bo nie mają wyboru: w razie jakichkolwiek problemów interweniowałyby polskie władze. Jednocześnie nie mieli pewności, jak trwałe są nowe podziały graniczne. Wczoraj w tym miejscu stały Niemcy, dziś Polska, a co będzie jutro i pojutrze? W dodatku wyglądało na to, że Polacy dostali się pod panowanie Rosjan. Jeśli człowiek widział na własne oczy, jak walec historii toczy się po kontynencie, niszcząc wszystko na swojej drodze, nietrudno mu sobie wyobrazić, że ktoś niebawem znowu wprawi go w ruch.
– A jak Niymcy i Ruskie znowu się dogodają, jak przed wojną? – pytał retorycznie ojciec.
Czyim domem stanie się Radków i kto tym razem będzie z niego uciekał? Tak, to akurat małżeństwo jest miłe, ale Niemcy wykurzą Polaków bez mrugnięcia okiem, jeśli tylko sytuacja polityczna się zmieni na ich korzyść. To właśnie takie obawy wpłynęły na decyzję Salachnów, by po niespełna roku wrócić do Ujsoł, gdzie czuli się pewniej i znali wszystkich wkoło, a w razie potrzeby mogli liczyć na pomoc.
Nie mieli jednak zamiaru pozbywać się tak okazałego gospodarstwa – największego majątku, jakim kiedykolwiek dysponowali. W Radkowie zostały więc dwie córki. Najstarsza, dwudziestojednoletnia wtedy Rózia, wychodziła właśnie za mąż i to jej rodzice podarowali poniemiecki dobytek – jako wiano. Pięć lat młodsza od niej Marysia postanowiła zatrudnić się w miejscowej fabryce pończoch. W związku z przesiedleniem niemieckich mieszkańców szukano rąk do pracy, więc nie było trudno o zarobek.
Ania nie znalazła w Radkowie magicznych studni ani podobnych dziwów, ale wizyta „na Zachodzie” sprawiła, że w jej oczach świat jakby napęczniał, Ujsoły zaś zmalały. Polska, Niemcy, Związek Radziecki – te nazwy po raz pierwszy nabrały kształtów. Ania poczuła też ich ciężar. Zaczęła dostrzegać wokół siebie granice. Nie tylko te rozrysowane na ziemi czy na mapach, ale także te rozciągające się w czasie: tam gdzie wczoraj mieszkali jedni, dziś mogą zamieszkać inni. Kiedy przysłuchiwała się wieczornym rozmowom ojca i matki na temat Radkowa i powrotu do Ujsoł, wyczuwała, że nad ludźmi unoszą się jakieś potężne i niezrozumiałe siły – inne niż te, o których rozprawiali księża – potrafiące wywrócić całe życie do góry nogami. Dziecko miało problem z ogarnięciem tej potęgi, mogło ją sobie tylko wyobrażać – i widziało Olbrzyma, z głową wyrastającą ponad chmury i górskie szczyty. Jego masywne ręce przesuwały linie graniczne i mieszkańców z jednego miejsca na inne.
Po powrocie do Ujsoł nic nie było już takie samo.
Tomasz Markiewka: Wizja Polski Jarosława Kaczyńskiego nas cofa
Po 1989 r. wydawało się nam, że nie musimy nic wymyślać, bo możemy kopiować Zachód. Potem okazało się, że to jest bardziej skomplikowane. W końcu pojawił się ktoś, kto ma wizję, ale tym kimś był, niestety, Jarosław Kaczyński. Jego wizja nas cofa - mówi Tomasz Markiewka, filozof i członek Partii Razem.
Fragment książki Tomasza S. Markiewki, „Nic się nie działo. Historia życia mojej babki”, która ukazała się przed tygodniem nakładem wydawnictwa Czarne, Wołowiec 2022
Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji
Tomasz S. Markiewka jest filozofem, publicystą, tłumaczem. Wykłada na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Autor książek „Zmienić świat raz jeszcze. Jak wygrać walkę o klimat” (2021), „Gniew” (2020) i „Język neoliberalizmu. Filozofia, polityka i media” (2017). Przełożył na polski między innymi „Społeczeństwo, w którym zwycięzca bierze wszystko” (2017) Roberta H. Franka i Philipa J. Cooka
Ujsoły od Radkowa dzieliło nieco ponad 300 kilometrów, ale podróż trwała dwa dni. Pociąg toczył się spacerowym tempem, co chwilę przystając – czasem na kolejnych dworcach, a czasem w środku pola. Na zdjęciu przesiedleńcy z Kresów wschodnich w drodze na ziemie zachodnie, 1945 rok
FoKa / Forum