Jan Maciejewski: Milczące woły, gadające osły

To było trochę jak cenzura prewencyjna, choć może bliższe duchowi naszych czasów byłoby określenie „filtr rodzicielski". Zwał jak zwał, fakty są takie, że cały wieczór przesiedziałem nad książką dla dzieci. Samotnie, dodajmy, kiedy właściwi jej adresaci dawno już zasnęli. Jeśli coś mnie usprawiedliwia, to może tylko ta okoliczność, że historia filozofii dla siedmiolatków to nie taka znowu błaha lektura. I chociaż pojawiła się ona pod naszym dachem jako prezent, to postanowiłem złamać regułę dobrego wychowania i popatrzeć darowanemu Sokratesowi w zęby.

Publikacja: 20.05.2022 17:00

Jan Maciejewski: Milczące woły, gadające osły

Foto: Fotorzepa, Robert Gardzinski

Zobaczyłem tam sporo ubytków, ale głównie we własnej edukacji. Wstyd się przyznać, ale ponad połowy z pięciu chińskich myślicieli, których autorzy tego przewodnika uznali za kluczowych dla historii ludzkości, nie bardzo kojarzyłem. Podobnie jak jednej drugiej tandemu twórczyń feminizmu. Zastanawiający był również fakt, że dokładnie tyle samo było tam miejsca dla myślicieli chrześcijańskich. Po Augustynie i Tomaszu chrześcijanie najwyraźniej dali sobie spokój z myśleniem. A to i tak za późno, sugerują nam przewodnicy milusińskich po ścieżkach mądrości, bo rozdział poświęcony Akwinacie zamyka wspomnienie wizji, jakiej doświadczył pod koniec swego życia. Miał po niej oświadczyć: „nie mogę już więcej. Zostały mi objawione takie tajemnice, że teraz wszystko, co napisałem, wydaje się pozbawione większej wartości". Mimo to – konkludują, uśmiechając się z politowaniem autorzy – dzieła Tomasza zostały przepisane, trafiły do bibliotek całej Europy i przez wieki stanowiły główne źródło myśli religijnej w chrześcijańskim świecie. A jeśli źródło było pozbawione większej wartości, to co dopiero powiedzieć o reszcie?

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Droga usłana zapachami

To, co skończyło się milczeniem, od milczenia również się rozpoczęło. Tomasza nazywano w młodości „milczącym wołem" – ze względu na jego małomówność i tuszę. Wiąże się z tym zresztą najsłynniejsza anegdota na jego temat. „Zobaczycie, kiedy ten wół wreszcie zaryczy, zadziwi cały świat" – miał ripostować jeden z profesorów przyszłego świętego.

Co było najbardziej zadziwiające w tym rozłożonym na dziesiątki tomów, składającym się z tysięcy argumentów i drobiazgowych analiz ryku? Chyba jego konkretność; fakt, że Akwinata – jak napisał jeden z jego biografów – studiował rzeczywistość świata w rzeczywistości robaka. Jest jakieś wzruszające pokrewieństwo między nim a drugim wielkim odnowicielem Kościoła, św. Franciszkiem. Obaj przeżywali religijne uniesienia na widok kamieni i drzew, będąc przy tym tak odlegli od panteizmu jak to tylko możliwe. Bóg był dla nich jak Małgosia z bajki braci Grimm – rozsypał na ścieżkach ich życia okruszki, które chuderlawy franciszkanin i zwalisty dominikanin zbierali z tą samą łapczywą radością. Rzeczywistość jako suma znaków, symboli i wskazówek do odczytania była najpierw, stała u źródła summy teologii i filozofii.

Co było najbardziej zadziwiające w tym rozłożonym na dziesiątki tomów, składającym się z tysięcy argumentów i drobiazgowych analiz ryku? Chyba jego konkretność; fakt, że Akwinata – jak napisał jeden z jego biografów – studiował rzeczywistość świata w rzeczywistości robaka.

A że na końcu uznał wszystkie zapisane w nich słowa za siano i nie wahałby się podłożyć pod nie ognia? Czy może być lepsza gwarancja ich jakości? Tego, że spełniły swoją rolę, zaprowadziły go tam, gdzie język zatrzymuje się w miejscu, a powietrze nie może wydostać się przez krtań z zachwytu. Po co okruchy czerstwego chleba komuś, kto stanął właśnie na progu chatki z piernika, ociekającej czekoladą i lukrem? W tej sytuacji wół mógł już tylko na nowo zamilknąć. I wykorzystać usta do zupełnie innej czynności niż wydzieranie się wniebogłosy. Fakt, że Tomasz na końcu zwątpił we wszystkie napisane przez siebie słowa najlepiej świadczy o tym, że doprowadziły go one do spotkanie ze Słowem.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Sztuka uniku

Tendencja całkowicie odmienna od tej, o której świadczy dalsza, przeznaczona dla małych cielątek, opowieść o dziejach filozofii. Im bardziej współczesnych czasów dotyczy, tym więcej tam mędrców przekonanych o doniosłości swoich dzieł i głębiej wątpiących w sens słów jako takich. Dopatrujących się w nich raczej pułapek i pajęczych sieci niż wskazówek i drogowskazów. Im bardziej podważają ich znaczenie, dekonstruują zawarty w nich sens, tym bardziej przywiązują się do swoich przemyśleń. Marne mają szanse na to, by kiedykolwiek zamilknąć. Do samego końca będą mówić, że słowa nie mają znaczenia.

Zobaczyłem tam sporo ubytków, ale głównie we własnej edukacji. Wstyd się przyznać, ale ponad połowy z pięciu chińskich myślicieli, których autorzy tego przewodnika uznali za kluczowych dla historii ludzkości, nie bardzo kojarzyłem. Podobnie jak jednej drugiej tandemu twórczyń feminizmu. Zastanawiający był również fakt, że dokładnie tyle samo było tam miejsca dla myślicieli chrześcijańskich. Po Augustynie i Tomaszu chrześcijanie najwyraźniej dali sobie spokój z myśleniem. A to i tak za późno, sugerują nam przewodnicy milusińskich po ścieżkach mądrości, bo rozdział poświęcony Akwinacie zamyka wspomnienie wizji, jakiej doświadczył pod koniec swego życia. Miał po niej oświadczyć: „nie mogę już więcej. Zostały mi objawione takie tajemnice, że teraz wszystko, co napisałem, wydaje się pozbawione większej wartości". Mimo to – konkludują, uśmiechając się z politowaniem autorzy – dzieła Tomasza zostały przepisane, trafiły do bibliotek całej Europy i przez wieki stanowiły główne źródło myśli religijnej w chrześcijańskim świecie. A jeśli źródło było pozbawione większej wartości, to co dopiero powiedzieć o reszcie?

Plus Minus
Grób Hubala w Inowłodzu? Hipoteza za hipotezą
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS