Pisałam już na tych łamach, że ONZ jest nadętym eunuchem – organizacją zbędną i pasożytniczą. Dumne z niej są oczywiście dziesiątki tysięcy zatrudnionych tam urzędników i wielu ambasadorów mikroskopijnych krajów – a czasem nawet sporej wielkości państw europejskich. Uważają, że jest to doskonałe forum do wygłaszania przemówień, które można zaprezentować potem w swoich krajach jako istotne, do spotykania dziesiątków czy nawet setek równie bezużytecznych ambasadorów i urzędników. Czasami odnosi się nawet wrażenie, że jeden czy drugi kierownik misji przy ONZ nie może nacieszyć się swoim tytułem i sugeruje, że jest ambasadorem swego kraju na całym świecie. Nawet gdy Zgromadzenie Ogólne potępia i przyjmuje rezolucje, nie ma to żadnego praktycznego czy tym bardziej moralnego znaczenia.
Czytaj więcej
Znany ukraiński historyk Jarosław Hrycak opublikował 5 kwietnia w tygodniku „Time" bardzo ciekawy artykuł: „Problemy Rosji wykraczają daleko poza Putina" („Russia's Problems Go Far Beyond Putin"). Zaczyna od tego, że przez pierwsze 40 dni wojny nie otrzymał od żadnych Rosjan z Rosji nawet najmniejszego pozdrowienia czy wyrazów sympatii. Odezwało się tylko dwoje emigrantów rosyjskich – i oczywiście znajomi z całego świata. Rozumiem dobrze profesora Hrycaka. To jedno jego zdanie ożywiło moje wspomnienia, które skłoniły mnie do podobnych wniosków.
Czekam wciąż, by jakieś państwo poddało pod głosowanie wniosek o zawieszenie lub wykluczenie Rosji z ONZ. Albo co najmniej wniosek o usunięcie z pracy około 40 Rosjan zatrudnionych przez Sekretariat ONZ i kilku setek innych zatrudnionych i świetnie opłacanych w różnych agendach ONZ. Opłacanych oczywiście przez podatników państw wydających miliardy na obronę Ukrainy przed Rosją. Uważani są oni oficjalnie za „international civil servant", za bezstronnych uczciwych urzędników międzynarodowych, choć wiadomo, że i Rosja – tak jak ZSRS – posyła na te placówki wyszkolonych agentów wywiadu i agentów wpływu. Jeżeli ktoś boi się, że wyrzucając ich, skrzywdzi się niewinnych, można im dać szansę – niech publicznie potępią agresję Rosji na Ukrainę. Jedni – pewnie nieliczni – w tej sytuacji poproszą o azyl polityczny, inni odmówią, zasłaniając się strachem przed represjami. I tych należy natychmiast wyrzucić.
Absurdem było oczywiście tracenie energii na usuwanie Rosji z Rady Praw Człowieka i śmieszną naiwnością chwalenie się, że się do tego przyłożyło rękę, czy raczej język. Rada jest oficjalnie najwyższym światowym autorytetem w sprawach praw człowieka i w tym roku m.in. delegaci Chin, Kuby, Rosji czy Arabii Saudyjskiej bronią praw człowieka na całym świecie. Ja bym tam Rosję karnie zostawiła. Jest tam w doborowym towarzystwie.