No tak, bo Szatan zapewne próżnuje... Wie ojciec, że z badań przeprowadzonych wśród polskich katolików wynika, że zdecydowana większość z nich nie wierzy w osobowe źródło zła?
O tym też trzeba mówić. Na rekolekcjach często mówię o imionach diabła w Ewangelii, bo one wiele mówią o jego strategii. Ale proszę mnie dobrze zrozumieć. Ludzie pod naszym wpływem nie mają uwierzyć w Szatana, ale w bóstwo i człowieczeństwo Chrystusa. To jest nasz cel. A z tych samych badań wynika, że niektórzy mają Chrystusa jedynie za bardzo wybitnego człowieka, jakiegoś proroka, ale nie za Boga. Z badań ciągle wynika, że katolickość naszej wiary jest bardzo niepogłębiona. Ale to samo widać było zawsze, przez wszystkie wieki chrześcijaństwa. Myśli pan, że w VIII, XIII czy XVIII wieku było inaczej?! To jest wyzwanie, któremu Kościół cały czas próbuje sprostać.
W jaki sposób stawia temu czoła dzisiaj?
Oczywiście przez nawracanie się, na co nie ma jednej recepty. W Polsce dostrzegam, że nawet inteligentni, dobrze wykształceni katolicy naprawdę niewiele wiedzą o liturgii, Piśmie Świętym, sakramentach. To zawsze są przykre konstatacje, gdy odkrywam tę niewiedzę u wiernych. Już nie mówię o społecznym nauczaniu Kościoła, które też powinno być traktowane poważnie, by potem nie popełniać naiwnych błędów i w niekompetentny sposób nie podejmować w rzeczywistości politycznej różnych nie najlepszych pomysłów.
Katolicka nauka społeczna to chyba temat na oddzielną rozmowę...
Ludzie w ogóle nie mają o niej pojęcia! To dotyczy również księży, którzy swoje prywatne poglądy o ekonomii i polityce, naiwne i ukształtowane przez media, sprzedają wiernym jako kościelne nauczanie. I to dzieli ludzi. Społeczne nauczanie Kościoła to pewne pryncypia wywiedzione z Ewangelii, które katolik ma obowiązek wcielać w życie. Ale może to robić w różny sposób, bo z nauczania Kościoła płynie pewna powściągliwość. W sprawach politycznych księża powinni zachowywać ascezę, a już na pewno nie powinni głosić z ambony swoich przekonań. Wiemy, że księża mimo to dzielą się tymi poglądami, ale to jest zaprzeczeniem społecznego nauczania Kościoła!
Co powinno być w centrum nauczania Kościoła?
Jezus Chrystus, kropka. A z tego płynie oczywiście liturgia. Dlatego można także powiedzieć, że w centrum nauczania Kościoła jest liturgia, bo to właśnie za nią stoi Chrystus.
Wydaje się, że w nauczaniu Kościoła coraz ważniejsze miejsce zajmuje człowiek...
Może niekiedy zbyt ważne, zgoda. Ale bardzo często Pan Bóg był wcześniej oddzielany od człowieka. A istotą wiary w Chrystusa jest jednak to, że Bóg stał się człowiekiem. Właśnie dzięki temu można mówić o prawach człowieka i naszej godności. Jan Paweł II w swojej teologicznej i filozoficznej wizji skupił się na człowieku, co kardynał Marian Jaworski nazywał antropocentryzmem metodologicznym. Ale też – dodawał Jan Paweł II – człowieka nie można zrozumieć bez Chrystusa, więc za tymi prawdami o nas samych stoi nauczanie o Bogu.
Papież Franciszek duży nacisk kładzie na kwestie społeczne i humanitarne. Na ile misje humanitarne powinny nieść za sobą nawracanie?
Misje Kościoła z założenia mają wymiar... misyjny. Z założenia więc chodzi o głoszenie Chrystusa. Ale to wszystko zależy od wykształcenia ludzi, którzy na takie misje jeżdżą. Lekarze ewangelizują także przez leczenie, a nauczyciele przez nauczanie. I słusznie. Trzeba pomagać potrzebującym, wspierać ich. Ale nie można zapominać o fundamentach – kwestiach wiary.
A nie za bardzo Kościół postawił ostatnio na ekumenizm?
Ekumenizm może tylko pomóc, bo on jest ściśle związany z działalnością misyjną. Nie prowadzi się przecież katolickich misji na ziemiach anglikańskich, tylko misje chrześcijańskie na terenach, które nie znają Chrystusa. W ramach chrześcijaństwa nie ma celów misyjnych, tylko wymiar dialogu i budowania jedności – katolickiej jedności, bo tak chciał Chrystus Pan. To znak wiarygodności chrześcijan wobec świata. Mamy stanowić jedno, „aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał". I do takiej jedności musimy dążyć. Sam na ekumenizm nawróciłem się dopiero przy Janie Pawle II. On mówił: „Wierzyć w Chrystusa to pragnąć jedności". Gdy zobaczyłem jego udręczoną twarz, kiedy opowiadał o ekumenizmie, zrozumiałem, że ten podział bolał go nawet fizycznie, a szczególnie raniło go pęknięcie między Kościołem katolickim a prawosławnym.
I jak zmieniło się podejście ojca do ekumenizmu?
Zacząłem wtedy odkrywać, że jest on wpisany w rdzeń katolickości. Bardzo często jednak źle ten ekumenizm rozumiemy. Widzę, że integryści często uważają, że to wyprzedawanie prawd wiary, negocjowanie spotkania się z innymi w połowie drogi albo zamienianie Kościoła w klubokawiarnię i organizację charytatywną. Ale to straszne karykatury ekumenizmu! Bo ekumenizm to raczej odszukiwanie przestrzeni wspólnej: modlitwy, świadectwa, odczytywania w nowym świetle tych samych prawd, a także wspólna obrona rodziny, życia itd. Wyzwania współczesnego świata świetnie pokazują, jak wiele łączy wszystkich chrześcijan.
A które wyzwanie jest dziś najtrudniejsze dla Kościoła?
Cały czas to samo: nasz grzech. Musimy też odzyskać świadomość tego, że każdy katolik jest wezwany do świadectwa, do ciągłego życia Ewangelią. Tak, ciągłego: 24 godziny na dobę. Problem w tym, że wierni, często młodzież, są przekonani, że katolicyzm polega na wypełnianiu praktyk. Ale definicji chrześcijanina nie wypełnia to, że zachowujemy dziesięć przykazań i chodzimy w niedzielę do kościoła, ani nawet to, że się jeszcze codziennie modlimy. Co notabene nie jest wcale takie częste... Prawda jest taka, że jest to jedynie początek początku, a nie życie chrześcijańskie! Musimy być cały czas dynamiczni mocą Ducha Świętego, aby w naszym otoczeniu głosić zbawienie w Jezusie Chrystusie, a naszą ziemską ojczyznę czynić choć odrobinę lepszą, zwłaszcza dla najsłabszych, najbardziej potrzebujących. To są największe wyzwania.
O. Maciej Zięba jest fizykiem, teologiem i filozofem. W latach 1973–1981 związany z opozycją demokratyczną. W 1981 roku wstąpił do zakonu. W latach 1998–2006 był prowincjałem Polskiej Prowincji Dominikanów, a w latach 2007–2010 dyrektorem Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku.
ŚDM: głębokie doświadczenie Kościoła
W swoim artykule na temat ŚDM pani Ewa Polak-Pałkiewicz krytycznie odnosi się do stylu duszpasterskiego Dni Młodzieży, a nawet do słów Papieża. Byłam tam, słuchałam, potem zaś czytałam słowa Papieża i nie zgadzam się z prezentowanymi przez panią Polak-Pałkiewicz tezami.
Otóż autorka szkicu o ŚDM twierdzi, że Ojciec Święty zamiast mówić o prawdach wiary, wypowiada mnóstwo słów pocieszenia. Tymczasem nauczanie Papieża jest głęboko ewangeliczne. Podkreślanie miłosierdzia Boga i zachęta do pomocy potrzebującym wypływają właśnie z głównych prawd wiary. „[Chrystus] umierając na krzyżu, powierza się w ręce Ojca i niesie na sobie i w sobie, z ofiarną miłością, rany fizyczne, moralne i duchowe całej ludzkości" – mówił Papież w czasie Drogi Krzyżowej.
Pomoc potrzebującym, do której wzywa Papież, nie jest zatem po prostu „świadczeniem pomocy humanitarnej", jak pisze pani Polak-Pałkiewicz: to konkretny sposób naśladowania Chrystusa, na który wskazuje Ojciec Święty.
Również twierdzenie, że dochodzi do „mylenia religii z euforią wywołanego silnymi zbiorowymi emocjami, świecką zabawą z jej atrybutami", na pewno nie odnosi się do Światowych Dni Młodzieży.
Wystarczy zauważyć, że w czasie tych Dni sakramenty zajmowały centralne miejsca. Zorganizowano trzy Strefy Pojednania, gdzie łącznie stanęło ponad sto konfesjonałów. Ponadto w wielu miejscach widać było, że do spowiedzi ustawiają się długie kolejki.
Centralne wydarzenia Dni Młodzieży to Droga Krzyżowa, czuwanie z adoracją Najświętszego Sakramentu i Msza Święta sprawowana przez Papieża. Zatem cały program był zorientowany na głębokie doświadczenie Chrystusa i Kościoła.
Na koniec – to przecież Papież jest głową Kościoła, Zastępcą Chrystusa na ziemi z woli Bożej. Zatem Jemu Pan Bóg powierzył ster Kościoła i warto się zagłębić w Jego nauczanie.
—Barbara Stefańska, pracownik Centrum Myśli Jana Pawła II, współpracownik portalu Aleteia, opiekun grup w czasie ŚDM w Warszawie (Dni w Diecezjach), uczestnik ŚDM Kraków
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej":
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95