O to dwie sceny, które rozegrały się tuż przed Bożym Narodzeniem. Szef dużej firmy na spotkaniu typu „christmas party" rozpoczyna przemówienie dla grupy kilkudziesięciu gości, pracowników i klientów. Mówi: „Wiem, że tradycja nakazuje, by życzyć wam »rodzinnych Świąt«. Zastanawiam się jednak, czy moi krewni to faktycznie osoby, z którymi najbardziej chcę spędzić Boże Narodzenie". Tu zapada trwająca kilka sekund cisza. „Życzę wam Świąt spędzonych w towarzystwie tych, których lubicie i wśród których czujecie się najlepiej. Czy to będzie rodzina, decyzja należy do was. Wesołych Świąt" – dodaje. Druga scena: jedno z najbardziej ruchliwych skrzyżowań w centrum Warszawy. Na chodniku ekipa telewizyjna i dziennikarz, który pyta przechodniów o plany na tegoroczne Boże Narodzenie. Odpowiada kobieta, około 40 lat: „Święta? W tym roku to przecież tylko weekend. Nawet mniej wolnych dni niż w Wielkanoc".
Można mieć wrażenie, że coraz śmielej i odważniej odrywamy się od tego, co przez lata stanowiło fundament Bożego Narodzenia: spotkań rodzinnych i silnego przekonania o wyjątkowości tego, co dzieje się między 24 a 26 grudnia – że nikt nie śmiałby porównywać tych dni z jakimkolwiek weekendem. Postęp technologiczny, szybki przepływ informacji oraz międzynarodowe kontakty ostatnich trzech dekad zmieniły nasz świat, wpłynęły też na podejście do Bożego Narodzenia. W internecie można znaleźć stacje radiowe, które przez okrągły rok, bez przerwy grają kolędy oraz świąteczne piosenki i mają swoich wiernych słuchaczy nawet w środku lipca. Równie łatwo dostępne przez cały rok są pomarańcze, grejpfruty i inne owoce, które dawniej na stołach można było zobaczyć po długiej przerwie dopiero w czasie grudniowych świąt.
Czy przez wszystkie te zjawiska Boże Narodzenie stało się mniej odświętne, czy może jego odświętność dzisiaj oznacza coś innego niż pięć, dziesięć czy dwadzieścia lat temu? Spójrzmy na to zjawisko z trzech perspektyw. Pierwsza należy do osób, które kilka dni temu wyleciały do Meksyku i w momencie, gdy czytelnik „Plusa Minusa" ma przed sobą ten artykuł, korzystają z grudniowych wakacji. Druga do tych, którzy w życiorysie i w pamięci mają kilkadziesiąt świąt Bożego Narodzenia. Trzecia perspektywa dotyczy osób, które na odświętność czekają najbardziej i prawdopodobnie najmocniej jej potrzebują.
Czytaj więcej
Książka Romana Czejarka jest jak sentymentalna podróż do czasów, gdy telewizja była głównym źródłem rozrywki, nie rywalizowała o uwagę odbiorców z internetem, a o tym, jak brzmiało tajemnicze hasło w „Kole fortuny" i kto wystąpił wieczorem w „Milionerach", dyskutowano w czasie przerw w pracy i szkole. Autor przypomina kilkanaście polskich teleturniejów: od „Wielkiej gry", przez „Tele Milenium" i „Jaka to melodia?" po „Awanturę o kasę".
Brać się z życiem za bary
Słowo „odświętny" oznacza to, co jest uroczyste, używane podczas świąt i odznacza się czymś niecodziennym. Odrywa nas od rutyny, schematów i tego, co regularnie praktykujemy, bo musimy. „Codzienność jest nieuchronna jak pogoda" – przekonywał kulturoznawca prof. Roch Sulima. Socjolog prof. Piotr Sztompka opisywał życie codzienne jako splot zdarzeń, które nieustannie się powtarzają. Wykonujemy je zgodnie z wpojonym scenariuszem zdominowanym przez nawyki.