Chętnie przytoczyłabym obszerniejszy cytat z opublikowanego kiedyś w „Gazecie Wyborczej" tekstu Ewy Milewicz zatytułowanego „Co powiedział Kaczyński i dlaczego miał rację", ale – co za zaskoczenie – tego akurat tekstu sprzed blisko dziesięciu lat w internetowym archiwum „Gazety Wyborczej" nie ma. A może po prostu zacięła mi się wyszukiwarka. Szkoda, bo zapoczątkowana wtedy „beka" z nieinternowania Jarosława Kaczyńskiego trwa w najlepsze i doczekała się nawet pieśni. Jedną z nich – na melodię piosenki „Janek Wiśniewski padł" – odśpiewał swoim gościom na podlewanej alkoholem imprezie z okazji kolejnej rocznicy wprowadzenia stanu wojennego Seweryn Blumsztajn. Nie muszę dodawać, że ku uciesze zgromadzonych, bo przecież nie ma lepszej okazji do obśmiania Kaczyńskiego niż rocznica obfitującego w ofiary stanu wojennego.
Czytaj więcej
Mateusz Morawiecki: „Mamy w Polsce, jak i w całej Europie, dość taki silny ruch antyszczepionkowy inspirowany niestety prawdopodobnie również z zewnątrz. Liczymy się z tym, że w naszym klubie możemy nie znaleźć wystarczająco dużego poparcia".
Blumsztajn i jego goście, w poczuciu własnej zajefajności, podzielili się z internautami nagraniem z rocznicowego wykonania piosenki o śpiącym do południa Jarosławie Kaczyńskim, dzięki czemu każdy może sprawdzić, jak mu daleko do kręgu kulturowego, w którym za powód do dumy uchodzi radosne odśpiewanie parodii bardzo smutnej piosenki, którą można wbić szpilę nielubianemu politykowi w ramach obchodzenia jednej ze smutniejszych rocznic.
Nie muszę dodawać, że ku uciesze zgromadzonych, bo przecież nie ma lepszej okazji do obśmiania Kaczyńskiego niż rocznica obfitującego w ofiary stanu wojennego.
Gdy kilka lat temu producent wódki użył w reklamie zdjęcia niesionego przez kolegów rannego uczestnika tzw. wydarzeń lubińskich z 1982 roku, podpisując je „Gdy wieczór kawalerski wymknie się spod kontroli", wszyscy się – słusznie – oburzyli, a pracownica agencji reklamowej odpowiedzialna za ten „dowcip" zapłaciła 15 tys. zł w ramach ugody, twierdząc zresztą, że nie wiedziała, co przedstawia zdjęcie. To inaczej niż Blumsztajn, który tego wykrętu użyć nie może. Ale – też inaczej niż tamta kobieta – on pewnie nie czuje potrzeby przeproszenia. Koleżeństwu się przecież podobało, a to kryterium dawno zastąpiło przyzwoitość.