To my dziękujemy

Czy 25. płyta brzmi dumnie? To zależy. Polski raper potrafi się dorobić takiej dyskografii chwilę po czterdziestce. Ale żarty na bok. Po pierwsze dlatego, że Diana Ross ma tych lat 77. A po drugie, jeżeli liczyć płyty jej zespołu The Supremes, to tych albumów będzie ponad dwa razy tyle.

Publikacja: 03.12.2021 16:00

To my dziękujemy

Foto: materiały prasowe

„Thank You" jest wyjątkowe, bo to pierwsza autorska, studyjna płyta Diany Ross od lat 90., zaś legendarna artystka była zaangażowana w powstawanie utworów. A to u niej bardziej wyjątek niż reguła.

Czytaj więcej

Zielona polska jesień

Aczkolwiek produkcja Jacka Antonoffa i spółki jest niestety narzucająca się, do tego bez klucza. „If The World Just Danced" skręca w modne karaibskie rejony. Niepotrzebnie. „Tomorrow" to numer dla późnego Black Eyed Peas, nie dla divy R&B. Oczywiście Ross to też królowa disco, jednak o tym lepiej przypomina „I Still Believe", które mogłoby się nazywać „I Will Survive 2".

Za przewinę należy uznać nie tylko rutynę i wygładzone brzmienie, ale przede wszystkim uczynienie z Diany Ross trybiku w maszynie. Kiedy smyczki i pianino w „Just In Case" pozwalają prowadzić wokal subtelniej i finezyjniej, utwór od razu zyskuje. Dobrze wypada tam minidialog z saksofonem. Gdy rozbrzmiewa „The Answer's Always Love", śpiewane intensywniej i żywiej, artystka gubi lata w miarę trwania piosenki. Najbardziej udane pod względem songwritingu i autentycznie poruszające „Count On Me" cierpi z kolei wskutek „przeładnienia". Gdyby pozwolić mu być bardziej jazzującym, byłoby lepiej.

Czytaj więcej

Pop na własnych warunkach

Koncentrując się na detalach, nie możemy stracić z oczu jednego. W pandemicznych czasach i o tej porze roku wartością jest udzielający się, niezmącony optymizm krążka. Diana Ross wierzy, kocha, chce, żeby świat tańczył, i jest w tym autentyczna. ©? —Marcin Flint

„Thank You", Diana Ross, wyd. Decca/Universal

„Thank You" jest wyjątkowe, bo to pierwsza autorska, studyjna płyta Diany Ross od lat 90., zaś legendarna artystka była zaangażowana w powstawanie utworów. A to u niej bardziej wyjątek niż reguła.

Aczkolwiek produkcja Jacka Antonoffa i spółki jest niestety narzucająca się, do tego bez klucza. „If The World Just Danced" skręca w modne karaibskie rejony. Niepotrzebnie. „Tomorrow" to numer dla późnego Black Eyed Peas, nie dla divy R&B. Oczywiście Ross to też królowa disco, jednak o tym lepiej przypomina „I Still Believe", które mogłoby się nazywać „I Will Survive 2".

Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi