Uli i Gienia Grendów nie miał kto obronić – zresztą jak obronić „dzieci terrorysty", które zesłano do obozu na pewną śmierć? Umierać miały wolno – z głodu, zimna, wycieńczającej pracy i zaszczucia. Tak jak kilka tysięcy podobnych im nieletnich uwięzionych w obozie na Przemysłowej w Łodzi.
Myszy w obozie nie było
Wzorowany na niemieckim obozie dla nieletnich w Morigen w Dolnej Saksonii obóz dla polskich dzieci w Łodzi powstał 1 grudnia 1942 r. Pierwszych więźniów przywieziono dziesięć dni później. Do 18 stycznia 1945 r. przewinęło się przezeń kilka tysięcy dzieci w wieku od 2 do 16 lat; śmierć poniosło 200 z nich – przynajmniej tyle jest udokumentowanych. Ocalało ponad 800, do dziś żyje garstka.
Utworzono go na 5-hektarowej działce przylegającej do łódzkiego getta, co gwarantowało, że mało kto się o nim dowie. Choć nazywany był obozem poprawczym, w rzeczywistości był obozem koncentracyjnym. Do obozów koncentracyjnych w Auschwitz czy na Majdanku także wywożono dzieci, obóz na Przemysłowej wyróżniał się jednak tym, że były tam osamotnione. Jedynymi dorosłymi, z jakimi miały tam do czynienia, byli ich oprawcy.
Na Przemysłową trafić można było za przynależność do ruchu oporu, za konspirowanie rodziców, za „włóczęgostwo" czy kradzieże. W rzeczywistości trafiało się za polskość. – Niemcy siali propagandę, że opiekują się tam bezdomnymi sierotami – mówi Urszula Grenda-Susz. – A półsierotę sami ze mnie zrobili. Do dziś nie mogę się pogodzić z tym, że ojciec nie ma grobu. W 1941 r. wywieźli go do Dachau, a potem z Mauthausen przyszła wiadomość, że nie żyje. Dwóch starszych braci w 1942 r. zamknęli w Forcie VII w Poznaniu, a starszą siostrę wywieźli do Rzeszy na roboty, a stamtąd do Auschwitz, gdzie po trzech miesiącach zmarła – wieścią o tym uraczyli nas w Wigilię Bożego Narodzenia. Mamę wciąż nachodziło gestapo, to nas porozdzielała – 14-letniego Jurka i sześcioletnią Domicelę wysłała do dalszej rodziny, a mnie i 16-letniego Gienka zostawiła przy sobie. Gdy w 1943 r. zabrali ją do Auschwitz, zostaliśmy sami.
Czytaj więcej
W pierwszym roku funkcjonowania utworzonego dla Polaków KL Auschwitz zmarł co trzeci więzień. „Kwarantanna" jak w pigułce skupiała sedno obozu koncentracyjnego: brutalność i odczłowieczenie.