Jan Maciejewski: Każdy mężczyzna ma buławę w plecaku

Taką wyprawkę trzeba przygotować zawczasu. Tak samo jak kobiety w ostatnich tygodniach ciąży pakują do walizki, którą wezmą ze sobą do szpitala, same najpotrzebniejsze rzeczy. Są wtedy jednocześnie zapobiegliwe, zwięzłe i przewidujące.

Publikacja: 03.12.2021 16:00

Jan Maciejewski

Jan Maciejewski

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Gotowe na swoją godzinę, chwilę, gdy usłyszą wezwanie do bólu i ekstazy, jakich nigdy nie poznają męskie ciała ani dusze. Jakimś odwiecznym prawem natury wiedzą, co będzie im wtedy potrzebne, a czym nie warto zaprzątać sobie głowy. Ta wiedza pochodzi z ich wnętrza, z życia, jakie w sobie noszą, i tego, jakim żyły ich matki i babcie. To jest ich wojna, ich cierpienie i triumf. Wojna najsprawiedliwsza, bo zapisana w prawie natury.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Czas rozczarowań

My mężczyźni możemy się tylko przyglądać jej z boku, dodawać otuchy, zagrzewać do walki. Nasze wojny są inne, dużo bardziej pokrętne, skomplikowane i ciągnące się latami. Co jednak w niczym nie usprawiedliwia dezercji. A ta dokonuje się na długo przed pierwszym wystrzałem. W chwili, w której przestajemy być czujni. Gdy plecak, w którym powinna znajdować się wojenna wyprawka, leży pusty w kącie pokoju.

Wypełnić go można tylko tym, co leży w naszej mocy. Zapisem rozkazów, mundurem i amunicją, jakiej nie jest w stanie zapewnić intendentura żadnej armii świata. Bo wojna to coś dużo więcej niż ruchy wojsk, więcej nawet niż krew, cierpienie i traktaty, którymi rzekomo się kończy. Jeśli czegoś uczy historia wszystkich dotychczasowych konfliktów, to tego, że nie rozstrzygają się one na polach bitew. Ani w gabinetach polityków czy sztabach generalnych. Wygrywa je wiedza. Atmosfera unosząca się gęstą jak gaz bojowy chmurą nad ziemią niczyją. Stan ducha, ale nie ten indukowany gadaniną politruków. Wcześniej czy później szala losu każdego konfliktu przechyla się na tę stronę, która wie, o co walczy, i potrafi się właściwie do tego zabrać. Nic nie da powoływanie kolejnych roczników, jeżeli zakładają one mundury w przekonaniu, że są tylko mięsem armatnim. Wojownikiem jest tylko ten, kto nawet w najrówniej maszerującym szeregu podąża własną drogą. A jego marszrutę wyznacza znajdująca się w plecaku buława. Coś, co sprawia, że jest gotowy wziąć odpowiedzialność za losy wojny.

Wojownikiem jest tylko ten, kto nawet w najrówniej maszerującym szeregu podąża własną drogą.

Każdy musi skonstruować ją sam, uszyć na własną miarę i zrobić to z odpowiednim wyprzedzeniem. Wsłuchiwać się w słowa wydawanych tylko jemu rozkazów na długo przed tym, zanim zabrzmią te oficjalne. Dobrać sobie wyższych stopniem, to jest kondycją duszy. W mojej wyprawce pierwszym oficerem ducha jest Epiktet. Ten, który jak nikt inny uczył zawężenia pola walki. Wycofania się ze świata zewnętrznego, to jest wszystkiego tego, co leży poza zakresem mojej woli i możliwości. Bez oderwania od czego będzie się zawsze liściem miotanym przez wiatr. Dowodzi w pierwszej ze wszystkich bitew, o charakter i wolę, o to, by uczynić ją wzniosłą, wolną, niepowstrzymaną, niezawodną, a nade wszystko skromną.

Tuż obok niego jest król Dawid, szalony wojownik z procą w ręku i psalmami w ustach. Jak Epiktet odrywał wzrok od świata i kierował go ku woli, tak król Izraela kieruje to uwolnione z pęt wnętrze ku pierwszemu z Wodzów. Temu, który na końcu i tak wszystko rozstrzygnie, wyda ostateczny rozkaz. Dawid jest przy tym tak ludzki – skarży się z niekłamanym wyrzutem, żeby chwilę później ufać jak małe dziecko albo przepraszać jak niesforny łobuz – że od kilku tysięcy lat nie było nikogo, kto potrafiłby się modlić równie przekonująco. A pole bitwy to nie miejsce i czas na puste wielosłowie. Tu każda modlitwa, może być tą ostatnią.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Ostatnie stadium ludzkiej pychy

I na koniec ktoś, kto przypomina, za co się walczy. Mickiewicz z jego „Panem Tadeuszem" i całą jego nierealną – i może dlatego właśnie tak sugestywną – mitologią polskości. Światem, który nigdy nie istniał, krajobrazem, jaki może się przyśnić tylko poecie. I postaciami tak ujmującymi we własnych słabościach, zachwycającymi przez swoje wady, że aż jest się gotowym, za cały ten złudny i jednocześnie bliski – jak potrafi być tylko marzenie – świat oddać życie.

Trzech oficerów; trzy, nie za grube, tomy. Treść jedynego rozkazu, od wykonania którego pod żadnym pozorem nie wolno się uchylić.

Gotowe na swoją godzinę, chwilę, gdy usłyszą wezwanie do bólu i ekstazy, jakich nigdy nie poznają męskie ciała ani dusze. Jakimś odwiecznym prawem natury wiedzą, co będzie im wtedy potrzebne, a czym nie warto zaprzątać sobie głowy. Ta wiedza pochodzi z ich wnętrza, z życia, jakie w sobie noszą, i tego, jakim żyły ich matki i babcie. To jest ich wojna, ich cierpienie i triumf. Wojna najsprawiedliwsza, bo zapisana w prawie natury.

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS