Gotowe na swoją godzinę, chwilę, gdy usłyszą wezwanie do bólu i ekstazy, jakich nigdy nie poznają męskie ciała ani dusze. Jakimś odwiecznym prawem natury wiedzą, co będzie im wtedy potrzebne, a czym nie warto zaprzątać sobie głowy. Ta wiedza pochodzi z ich wnętrza, z życia, jakie w sobie noszą, i tego, jakim żyły ich matki i babcie. To jest ich wojna, ich cierpienie i triumf. Wojna najsprawiedliwsza, bo zapisana w prawie natury.
Czytaj więcej
Kompleks wielu konserwatywnych katolików wobec prawosławia, nawet jeśli dotąd niedostrzegalny z dalszej perspektywy, staje się coraz poważniejszym zjawiskiem.
My mężczyźni możemy się tylko przyglądać jej z boku, dodawać otuchy, zagrzewać do walki. Nasze wojny są inne, dużo bardziej pokrętne, skomplikowane i ciągnące się latami. Co jednak w niczym nie usprawiedliwia dezercji. A ta dokonuje się na długo przed pierwszym wystrzałem. W chwili, w której przestajemy być czujni. Gdy plecak, w którym powinna znajdować się wojenna wyprawka, leży pusty w kącie pokoju.
Wypełnić go można tylko tym, co leży w naszej mocy. Zapisem rozkazów, mundurem i amunicją, jakiej nie jest w stanie zapewnić intendentura żadnej armii świata. Bo wojna to coś dużo więcej niż ruchy wojsk, więcej nawet niż krew, cierpienie i traktaty, którymi rzekomo się kończy. Jeśli czegoś uczy historia wszystkich dotychczasowych konfliktów, to tego, że nie rozstrzygają się one na polach bitew. Ani w gabinetach polityków czy sztabach generalnych. Wygrywa je wiedza. Atmosfera unosząca się gęstą jak gaz bojowy chmurą nad ziemią niczyją. Stan ducha, ale nie ten indukowany gadaniną politruków. Wcześniej czy później szala losu każdego konfliktu przechyla się na tę stronę, która wie, o co walczy, i potrafi się właściwie do tego zabrać. Nic nie da powoływanie kolejnych roczników, jeżeli zakładają one mundury w przekonaniu, że są tylko mięsem armatnim. Wojownikiem jest tylko ten, kto nawet w najrówniej maszerującym szeregu podąża własną drogą. A jego marszrutę wyznacza znajdująca się w plecaku buława. Coś, co sprawia, że jest gotowy wziąć odpowiedzialność za losy wojny.