Jest lipiec 2021 roku. Piszę ten list z nadzieją, że będzie czytany za jakieś 20 lat. Nie wkładam go do butelki, ale mam nadzieję graniczącą z pewnością, że zachowa się w archiwach internetu i pewnego dnia dotrze do niego pokolenie mojego dziś czteroletniego syna. U progu piątej dekady XXI wieku potrzebne jest wyjaśnienie, że piszę go w czasach, gdy weekend miał tylko dwa dni, a w wyniku kryzysu gospodarczego wywołanego pandemią Covid-19 światowa debata nad skróceniem tygodniowego czasu pracy przyspieszyła. Wiem, że z Waszej perspektywy może to brzmieć jak prehistoria, ale świat, który znacie, zaczął się właśnie teraz.
W czasie, w którym piszę, Polska i świat znalazły się w szczególnym momencie. Od pięciu kwartałów zmagamy się ze skutkami pandemii koronawirusa, która doprowadziła nie tylko do ogromnego kryzysu zdrowotnego, ale także gospodarczego. Tak silne uderzenie w świat, który znaliśmy, wywołało poczucie zagrożenia, obaliło część paradygmatów, stało się katalizatorem zmian dzięki przyspieszeniu i wzmocnieniu wielu trendów z okresu przedpandemicznego. Wierzę, że okres pandemii będzie znaczącą częścią historii współczesnej, do której jeszcze długo będą się odwoływać badacze procesów ekonomicznych i społecznych.
To właśnie teraz do głosu doszło, dotychczas marginalne, podejście do globalizacji mówiące o mocniejszym zaangażowaniu państw w gospodarkę, coraz więcej mówi się o walce ze zmianą klimatu, a także zwraca uwagę na kluczowych pracowników, bez których nie mogłyby funkcjonować społeczeństwa. Stoimy także u progu upowszechnienia (dla nas wciąż nowej) pracy zdalnej. Teraz też znowu głośno zaczyna się mówić o ograniczeniu czasu pracy. Stoję na początku drogi ku trzydniowemu weekendowi, który dla Was jest już oczywistością.
Wyobraźcie sobie świat, w którym w krajach OECD średnio pracuje się 1740 godzin w roku, co daje ok. 37 godzin tygodniowo. Polska w tym zestawieniu przewyższa średnią z drugim najwyższym wynikiem w UE, osiągając wyniki 1810 godzin rocznie i ok. 39 godzin tygodniowo. Sporo pracujemy, prawda? To dane tuż sprzed pandemii Covid-19. Spojrzenie w dłuższej perspektywie historycznej cofa nas do roku np. 2020, w którym wynik dla Polski jest porównywalny ze średnią dla krajów OECD z początku XXI wieku, a więc 20 lat wcześniej.