Cztery dni, a może nawet tylko trzy. Czy czeka nas skrócony tydzień pracy

List z przeszłości, czyli o tym, dlaczego przestaliśmy pracować tak długo.

Publikacja: 30.07.2021 18:00

Weekendy w Polsce pojawiły się dopiero pod koniec epoki PRL-u. Na zdjęciu plakat Solidarności MPO po

Weekendy w Polsce pojawiły się dopiero pod koniec epoki PRL-u. Na zdjęciu plakat Solidarności MPO popierający wolne soboty, Warszawa, styczeń 1981 r.

Foto: Forum

Jest lipiec 2021 roku. Piszę ten list z nadzieją, że będzie czytany za jakieś 20 lat. Nie wkładam go do butelki, ale mam nadzieję graniczącą z pewnością, że zachowa się w archiwach internetu i pewnego dnia dotrze do niego pokolenie mojego dziś czteroletniego syna. U progu piątej dekady XXI wieku potrzebne jest wyjaśnienie, że piszę go w czasach, gdy weekend miał tylko dwa dni, a w wyniku kryzysu gospodarczego wywołanego pandemią Covid-19 światowa debata nad skróceniem tygodniowego czasu pracy przyspieszyła. Wiem, że z Waszej perspektywy może to brzmieć jak prehistoria, ale świat, który znacie, zaczął się właśnie teraz.

W czasie, w którym piszę, Polska i świat znalazły się w szczególnym momencie. Od pięciu kwartałów zmagamy się ze skutkami pandemii koronawirusa, która doprowadziła nie tylko do ogromnego kryzysu zdrowotnego, ale także gospodarczego. Tak silne uderzenie w świat, który znaliśmy, wywołało poczucie zagrożenia, obaliło część paradygmatów, stało się katalizatorem zmian dzięki przyspieszeniu i wzmocnieniu wielu trendów z okresu przedpandemicznego. Wierzę, że okres pandemii będzie znaczącą częścią historii współczesnej, do której jeszcze długo będą się odwoływać badacze procesów ekonomicznych i społecznych.

To właśnie teraz do głosu doszło, dotychczas marginalne, podejście do globalizacji mówiące o mocniejszym zaangażowaniu państw w gospodarkę, coraz więcej mówi się o walce ze zmianą klimatu, a także zwraca uwagę na kluczowych pracowników, bez których nie mogłyby funkcjonować społeczeństwa. Stoimy także u progu upowszechnienia (dla nas wciąż nowej) pracy zdalnej. Teraz też znowu głośno zaczyna się mówić o ograniczeniu czasu pracy. Stoję na początku drogi ku trzydniowemu weekendowi, który dla Was jest już oczywistością.

Wyobraźcie sobie świat, w którym w krajach OECD średnio pracuje się 1740 godzin w roku, co daje ok. 37 godzin tygodniowo. Polska w tym zestawieniu przewyższa średnią z drugim najwyższym wynikiem w UE, osiągając wyniki 1810 godzin rocznie i ok. 39 godzin tygodniowo. Sporo pracujemy, prawda? To dane tuż sprzed pandemii Covid-19. Spojrzenie w dłuższej perspektywie historycznej cofa nas do roku np. 2020, w którym wynik dla Polski jest porównywalny ze średnią dla krajów OECD z początku XXI wieku, a więc 20 lat wcześniej.




Weekend rzecz nowa

Chwilę o prehistorii. Jeszcze w latach 30. XX wieku pracownicy nie mieli prawa do urlopu, a wyobraźcie sobie, że moi rodzice i dziadkowie świetnie pamiętają czasy, w których pracowano nie pięć, ale sześć dni w tygodniu. Tak, nie było wówczas weekendów, soboty były „dniami pracującymi", a tylko niedziela musiała wystarczyć na odpoczynek.

Proces powstawania weekendów sięga przełomu lat 60. i 70. XX wieku. Domyślam się, że dla Was to szok. Zmiana ta była z jednej strony polityczna, a z drugiej gospodarcza. Wraz ze wzrostem produktywności i bogacenia się części rozwiniętych społeczeństw pojawiła się silna presja ze strony związków zawodowych, a potem szerszych grup społecznych, na skrócenie czasu pracy. W efekcie, od lat 70. XX wieku w krajach OECD systematycznie on spada.

W Polsce, podobnie jak w całym bloku wschodnim, ten proces przebiegał mniej radykalnie po części ze względów ekonomicznych, jednak większy wpływ miały na to powody polityczne. Czas pracy stał się sposobem ówczesnej władzy na uspokojenie nastrojów społecznych. Co więcej, wolne soboty były jednym ze słynnych postulatów Solidarności podczas strajków w sierpniu 1980 roku. Koniec końców – weekendy w Polsce pojawiły się pod koniec epoki PRL-u.

Dlaczego o tym piszę? Bo pojawienie się weekendów zapoczątkowało duże zmiany społeczne, a ponadto nie pierwszy raz przerabialiśmy ten scenariusz. Warto przy tej okazji przypomnieć teorię Veblena o klasach próżniaczych, których wyróżnikiem na przełomie XIX i XX wieku było posiadanie czasu wolnego i środków na jego efektywne wypełnienie. W drugiej połowie XX wieku do wąskiego grona elit korzystających z czasu wolnego dołączyły kolejne grupy społeczne, tworząc nową rzeczywistość nie tylko społeczną, ale i gospodarczą.

Chiny (komunistyczne – przynajmniej w kontekście ideologicznym) wprowadziły pięciodniowy tydzień pracy dopiero w 1995 r. Pozwoliło to na wzrost kultury spędzania czasu wolnego przez bogacące się społeczeństwo. Dzisiaj, czyli 19 miesięcy od początku pandemii, pisanie takiego listu dla czytelnika z przyszłości ma sens. Nawet w Chinach prędzej czy później dojdzie do zmian systemowych w związku ze starzeniem się tamtego społeczeństwa. Domyślam się, że w Waszych czasach klasa próżniacza jest jeszcze liczniejsza i ma o połowę więcej czasu wolnego niż dziś.

Kamyczek w lawinie

Wątek pandemii Covid-19 będzie przewijał się jeszcze nieraz w tej opowieści, ponieważ właśnie po 2020 roku przyspieszyły zmiany na światowym rynku pracy. Pandemiczne upowszechnienie pracy zdalnej spowodowało likwidację barier terytorialnych w podejmowaniu pracy przez tzw. białe kołnierzyki. Co więcej, po raz pierwszy na poziomie całej gospodarki pojawił się eksperyment, który zakładał skrócenie tygodnia pracy. To jedno z działań antykryzysowych podjętych w 2021 roku przez Hiszpanię, które miało stymulować rynek i stworzyć dodatkową pulę wakatów w gospodarce poturbowanej przez największy od dekad kryzys.

Jednocześnie do opinii publicznej trafiają nowe wyniki z kolejnych mniejszych eksperymentów z Islandii czy Nowej Zelandii pokazujące, że skrócenie czasu pracy nie odbija się negatywnie na efektywności, a dodatkowo redukuje stres pracowników i ułatwia godzenie pracy zawodowej z życiem rodzinnym. Domyślam się, że dla Was, ludzi z przyszłości, to oczywiste, ale w naszych czasach to wciąż nowy i ciekawy wniosek, który stanowi ważny empiryczny dodatek do apeli i opinii wielu intelektualistów oraz naukowców.

Poza procesami politycznymi, o których za chwilę, kluczowymi trendami prowadzącymi do skrócenia czasu pracy była automatyzacja i robotyzacja na rynku pracy, a także negatywne trendy demograficzne w Europie oraz potrzeba zmiany modeli gospodarczych.

Pandemia przeniosła procesy automatyzacji pracy do nowych sektorów, takich jak handel czy usługi. Poza tym od lat postępuje wdrażanie robotów w przemyśle, a co ciekawe, według danych IFR, nawet głęboki kryzys gospodarczy nie przełożył się na załamanie tych inwestycji. W latach 20. XXI wieku czekaliśmy jeszcze na efekty coraz silniejszej roli sztucznej inteligencji na rynku pracy, ale z Waszej perspektywy pewnie jej udział jest dość oczywisty. Wszystkie te działania przełożyły się na większą wydajność pracy i pozwoliły zachować konkurencyjność firm, nawet przy skróconym wymiarze czasu pracy.

Demografia to pewnie temat, o którym nie chcecie już słuchać, bo zdominowała dyskurs publiczny w ostatnich latach. Gdy piszę ten list, w naszym kraju, w stosunku do danych z 2040 roku, mieszka o 2,5 mln więcej Polaków, a osób w wieku produkcyjnym jest więcej o 3,3 mln. Tak przynajmniej mówią obecne prognozy, które nie uwzględniają jeszcze spadku dzietności wywołanej postpandemicznymi skutkami. Przy tak dużym ubytku siły roboczej, jaki nastąpił w całej Europie, racjonalnym zachowaniem przedsiębiorców było postawienie na automatyzację i zmniejszanie wymiaru czasu pracy, bo inaczej trudno byłoby zaspokoić potrzeby rekrutacyjne.

Wzrost udziału sektorów usługowych i handlu w światowej gospodarce nie byłby możliwy bez zwiększenia liczby dni wolnych. To dość prosty mechanizm. Im więcej mamy czasu wolnego, tym więcej wydajemy pieniędzy, żeby ten czas spędzić jakościowo, a to właśnie napędza gospodarkę. W ten sposób kreowane są nowe rynki zbytu, niezbędne również dla produkcji, która z kolei stymuluje m.in. logistykę i handel międzynarodowy.

Postscriptum

Przypuszczam, że nie wcześniej niż od dziesięciu lat cieszycie się czterodniowym tygodniem pracy. Jego wdrażanie odbywało się stopniowo. Poza powyższymi obiektywnymi czynnikami niezbędnym elementem do jego wprowadzenia były decyzje polityczne, które stanowiły odpowiedź na społeczne oczekiwania. Zakładam, że to właśnie presja oddolna wpłynęła na postawy liderów w poszczególnych krajach, którzy, często z partykularnych pobudek, przyłożyli rękę do i tak nieuchronnych zmian. W „moich czasach" doświadczenia z redukcji czasu pracy we Francji na początku XXI wieku były na tyle mieszane, że biznes chciał wycofać się ze skróconego tygodnia pracy, wychodząc z koronakryzysu.

Mam też nadzieję, że skrócenie tygodnia pracy ograniczyło bolączki lat 20. XXI wieku, a więc coraz powszechniejsze wypalenie zawodowe, obecne w pokoleniu Waszych rodziców, i poprawiło dobrostan psychiczny, który wyraźnie pogorszył się w warunkach pandemicznych. Wierzę, że większa pula czasu wolnego pozwoliła nie tylko na wypoczynek, ale dała również przestrzeń na nieprzerwaną edukację i rozwój intelektualny.

Przewrotnie jednak nurtuje mnie pytanie, czy w Waszych czasach, niemal w połowie XXI wieku, toczycie już dyskusje o tym, czy nadchodzi czas na wprowadzenie trzydniowego tygodnia pracy? John Maynard Keynes w 1930 roku przewidywał, że w perspektywie 100 lat tydzień pracy będzie wynosił 15 godzin. Z mojej perspektywy brzmi to jak nierealna wizja, ale z Waszej? Kto wie? 

Andrzej Kubisiak jest zastępcą dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Był m.in. członkiem Rady Rynku Pracy działającej przy Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej oraz menedżerem w Grupie Work Service

Jest lipiec 2021 roku. Piszę ten list z nadzieją, że będzie czytany za jakieś 20 lat. Nie wkładam go do butelki, ale mam nadzieję graniczącą z pewnością, że zachowa się w archiwach internetu i pewnego dnia dotrze do niego pokolenie mojego dziś czteroletniego syna. U progu piątej dekady XXI wieku potrzebne jest wyjaśnienie, że piszę go w czasach, gdy weekend miał tylko dwa dni, a w wyniku kryzysu gospodarczego wywołanego pandemią Covid-19 światowa debata nad skróceniem tygodniowego czasu pracy przyspieszyła. Wiem, że z Waszej perspektywy może to brzmieć jak prehistoria, ale świat, który znacie, zaczął się właśnie teraz.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS