Czas i przestrzeń tworzące jedno continuum, mogące się w określonych warunkach zakrzywiać. Cząstki elementarne o odwróconej entropii, przemieszczające się pod prąd zjawisk makroskopowego świata – od przyszłości ku przeszłości. Antymateria, czyli układ cząstek elementarnych o przeciwnym względem „normalnych" cząsteczek znaku ładunku elektrycznego oraz wszystkich addytywnych liczb kwantowych. Czarne dziury, a więc obszary czasoprzestrzeni o tak wielkiej sile grawitacji, że wydostać się z nich nie może nawet światło. Oto niektóre z ustaleń nowoczesnej nauki na temat otaczającego nas świata. Łączy je ze sobą to, że stoją w sprzeczności ze wszystkim, o czym informują nas zmysły i na co wskazuje zdrowy rozsądek.
Nauka miała wyposażyć ludzi w rzetelną wiedzę na temat świata, ujawnić rządzące nim prawa. Z obietnicy tej wywiązuje się w co najmniej dwuznaczny sposób. Nasza wiedza faktycznie przyrasta, i to w zawrotnym tempie. Ustalenia poszczególnych dziedzin pozostają jednak zrozumiałe jedynie dla wąskiej grupy specjalistów z danego obszaru. Dla całej reszty coraz częściej sprowadzają się do niezrozumiałego szumu i w ich racjonalność można jedynie wierzyć. Oto paradoks oświeconego społeczeństwa: nawet jeżeli jestem posiadającym rzetelną wiedzę ekspertem, kiedy tylko wykraczam poza niewielkie terytorium mojej specjalizacji, z człowieka wiedzy przemieniam się zaraz w człowieka wiary. Nie posiadam instrumentów niezależnego osądu faktów i zjawisk spoza mojej dziedziny. Rzecz wymaga więc nie racjonalnego rozstrzygnięcia, ale egzystencjalnego wyboru. Ufać czy nie ufać? – oto jest pytanie. Przy czym im mniej intuicyjny jest obraz świata, jaki przedstawia nowoczesna nauka, tym więcej wymaga od nas wiary. Skoro bowiem ustaleniom naukowców zgodnie przeczą zdrowy rozsądek oraz potoczne doświadczenie, w tym większym stopniu musi to być wiara ślepa.
Ufność wobec świata
Sprawa jest o wiele poważniejsza, niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Dotyka bowiem relacji człowieka z otaczającym go światem na bardzo intymnym poziomie. Tego, czy jest on dla nas zrozumiały, czy też nie, czy odnajdujemy w nim porządek, czy raczej chaos. W rozmaitych kuriozalnych ruchach antynaukowych współczesności – choćby płaskoziemcach lub antyszczepionkowcach – dostrzegałbym zdeformowaną postać zrozumiałego w swojej istocie odruchu. Mam tu na myśli naturalny impuls obrony świata intuicyjnie zrozumiałego, zgodnego ze zdrowym rozsądkiem. Chodzi, innymi słowy, o rzeczywistość, która powinna być człowiekowi przyjazna przez to, że rządzące nią prawa są zgodne z tym, jak działa ludzki umysł, oraz tym, co podpowiadają mu zmysły. Świat, który – przeciwnie – bez ustanku podważa te świadectwa i wywraca je do góry nogami, jest ludziom w pewnym elementarnym sensie wrogi.
Stąd biorą się dwie zupełnie różne postawy egzystencjalne. W rzeczywistości będącej pewnym porządkiem – na co wskazywało greckie słowo „kosmos" – należy szukać harmonii. Jeżeli natomiast rzeczywistość stanowi wrogi człowiekowi, trudny do przeniknięcia chaos, wspomniana harmonia jest złudzeniem, a poszukiwanie jej – stratą czasu. Próżno szukać czegoś, co nie istnieje. Świat należy w takim przypadku podbić, podporządkować jego ślepą i krnąbrną materię racjonalnej władzy człowieka.
Zauważmy, że impuls ten jest nie tylko konsekwencją, ale również przyczyną rozwoju nowoczesnych nauk. Z jednej strony mogą one bowiem rozpocząć podbój świata dopiero z chwilą, gdy zaczną widzieć w nim plastyczną, moralnie obojętną masę; kiedy oddzielą fakty od wartości. Z drugiej, dynamicznie działając, niejako reprodukują obraz rzeczywistości, który legł u ich fundamentów. Im głębiej świat został przekształcony, tym trudniej wychwycić w nim to, co naturalne i tym bardziej każda jego niedoskonałość domaga się jakiejś nowej ingerencji ludzkiego inżyniera.