Brexti: posiadacze wiedzy tajemnej

Bez wizji dobra wspólnego społeczeństwo staje się zbiorem klik.

Publikacja: 20.09.2020 00:01

Brexti: posiadacze wiedzy tajemnej

Foto: AdobeStock

Brexit był szokiem, ale elity unijne pogodziły się z nim, traktując jako zjawisko mniej groźne niż wydarzenia w Polsce, na Węgrzech czy w Stanach Zjednoczonych. Więzy ekonomiczne nie zostaną przecież naruszone mimo zmian reguł gry, a elita brytyjska pozostanie w obozie liberalno-lewicowego „postępu". Ewentualny powrót do Unii to kwestia techniczna.

Polska czy Węgry to inny wymiar, to zakwestionowanie ortodoksji nie tyle politycznej czy ekonomicznej, ile ideologicznej.

Inna jest logika strażników

Brexit to odpowiednik wypowiedzenia umowy międzynarodowej, Polska i Węgry to uderzenie w dogmat końca historii europejskiej, nie mówiąc już o naruszeniu neokolonialnych interesów najsilniejszych w Europie Środkowowschodniej. Rytuał ideologicznej krytyki tych krajów dominuje. Żaden racjonalny argument nie jest wysłuchiwany, ponieważ strażnicy „ortodoksji" poruszają się, jak zauważył Gyorgii Schopflin, były poseł do Parlamentu Europejskiego, w obrębie innej logiki.

Język krytyki jest bowiem językiem „drewnianym". To pojęcie odnoszone do języka sowieckiego. Nie idzie w nim o opisywanie rzeczywistości, lecz o używanie go jako ochrony dogmatu, z obawy, by „ortodoksja" się nie rozsypała. To język ideologii, z definiowaniem np. Trumpa czy Orbana jako „despotów", a nawet „faszystów". To perwersyjne odbicie języka okresu Frontu Ludowego przeciw Hitlerowi lat 30. XX w.

To ponura perspektywa, bo jeśli demokratyczne werdykty, takie jak brexit, zwycięstwo Trumpa, Orbana, Salviniego czy Kaczyńskiego są porównywalne z osiągnięciami Hitlera czy Mussoliniego, albo w wersji light Putina czy Erdogana, to wspólne obywatelstwo ludu z liberalną elitą jest mało prawdopodobne. To istota zaciekłej walki o kulturę. Jak ujął to profesor Uniwersytetu Harvarda (sic!) Mark Tushnet, zwracając się do wyborców Trumpa w obliczu możliwości jego zwycięstwa w 2016 r.: „Przegraliście, musicie zniknąć, a jeśli nie, to zamkniemy was w getcie".

Pojawiło się kłamstwo

Dlatego brexit, Węgry, Polska czy Trump to dla establishmentu unijnego przykłady katastrof metafizycznych, a nie demokratycznych, lepszych czy gorszych wyborów żądających korekty oligarchizującego się modelu. To zagrożenie egzystencjalne dla mających wyłączne prawo definiowania liberalnej demokracji jako globalnej racjonalności, posiadających wiedzę tajemną o ostatecznie uporządkowanym świecie, nowej wersji biblijnej Wieży Babel. Eksperckość miała zredukować demokrację do rytuałów potwierdzających wybór wcześniej zadekretowany, rodzaj referendum w stylu Napoleona czy, toutes proportions gardées, Putina.

To przekonanie o liberalnej demokracji budowało na autentycznych sukcesach powojennego zjednoczenia Europy, jak pokój, przezwyciężenie animozji narodowych i dobrobyt państwa opiekuńczego. Ale jego dziedzictwem było systematyczne neutralizowanie demokracji i tłumienie suwerenności krajów Unii Europejskiej. Stało się to celem samoistnym. Jednym bowiem z dogmatów unijnych biurokratów pokolenia 1968 r. było przekonanie, że Unia Europejska jest jedyną gwarancją zabezpieczenia przed horrorami wojen, nazizmu czy faszyzmu, ale pojawiło się ideologiczne kłamstwo, że wymaga to totalnej rekonstrukcji „opresyjnego" dziedzictwa kulturowego i religijnego Europy.

Wrogość wobec demokracji elity liberalne pokolenia 1968 r. uznały za warunek konieczny zabezpieczenia przed katastrofami z przekonaniem, iż muszą one nieustannie bronić społeczeństwa przed nimi samymi. Cel znakomicie współgrający z wyobrażeniem o doskonałym zarządzaniu, z coraz większą izolacją od własnych społeczeństw.

To ambicja zlewająca się w jeden mit „wybrańców" , budowniczych Nowego Świata. Elity unijne żyją ciągle w podświadomym przekonaniu o zagrożeniach katastrofą, co skończy się, gdy przyczyny tego strachu zostaną ostatecznie usunięte , tj. kiedy powstanie federacyjny Wspólny Dom Europejski na gruzach „opresyjnego" europejskiego dziedzictwa kulturowego i religijnego. Dlatego zadaniem polityków, liberalno-lewicowych obrońców praw człowieka i mediów jest czuwanie, żeby nikt nie podważył tego projektu zmierzającego ku rygorystycznemu posthistorycznemu, postnarodowemu, postreligijnemu i postheroicznemu monizmowi, projektu tworzącego świat bezdomności tęskniący za rzeczami wiecznymi.

Bo neoliberalny, korporacyjny kapitalizm i liberalno-lewicowa emancypacja z „opresji" wykorzenia, unieważniając wszelkie relacje nieoparte na kontrakcie praw. To czyni je obszarem walki o władzę, a nie odpowiedzialności. Program emancypacji jest definiowany zawsze totalnie, jako np. „patriarchat", „cywilizacja białego człowieka", „heteronormatywność" , dlatego świat istniejący musi być najpierw unicestwiony, by na jego gruzach zbudować nowy, w którym każdy służy sobie, tworząc swój własny sens, i ratuje się na własną rękę z pomocą psychoterapii i subiektywistycznie wybieranej „duchowości".

Jest większa prawda

To współczesna forma myślenia jako wewnętrznej harmonii, Boga wewnątrz nas. Lecz bez wizji dobra wspólnego zakorzenionej w prawdzie większej niż ta oparta na subiektywnym definiowaniu dobra i zła społeczeństwo staje się zbiorem klik konsumenckich i walczących o władzę plemion tożsamościowych.

Ten liberalny porządek nastawiony na maksymalizację autonomii jako jedynego celu wspólnoty politycznej zmusza państwo do uznania każdego żądania i do narzucenia go innym, np. stwierdzenia, że ktoś będący biologicznie mężczyzną ma od dziś stać się genderowo kobietą.

Autor jest profesorem na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego

Brexit był szokiem, ale elity unijne pogodziły się z nim, traktując jako zjawisko mniej groźne niż wydarzenia w Polsce, na Węgrzech czy w Stanach Zjednoczonych. Więzy ekonomiczne nie zostaną przecież naruszone mimo zmian reguł gry, a elita brytyjska pozostanie w obozie liberalno-lewicowego „postępu". Ewentualny powrót do Unii to kwestia techniczna.

Polska czy Węgry to inny wymiar, to zakwestionowanie ortodoksji nie tyle politycznej czy ekonomicznej, ile ideologicznej.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Prawne
Dawid Kulpa, Mikołaj Kozak: „Trial” po polsku?
Opinie Prawne
Leszek Kieliszewski: Schemat Ponziego, czyli co łączy przypadek Palikota z kłopotami Cinkciarza
Opinie Prawne
Marek Isański: Bezprawie to nie prawo, III RP to nie PRL. Przynajmniej tak miało być
Opinie Prawne
Prof. Michał Jackowski: Alkoholowe tubki i zakazane systemy AI
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędzia pijak albo złodziej czy czas trwania procesów? Co bardziej szokuje?