Wydane 19 wrześniu, a opublikowane niedawno wraz z pisemnym uzasadnieniem na oficjalnej stronie internetowej wyroki Sądu Najwyższego w sprawach o sygnaturach: II CSKP 1110/22, II CSKP 1495/22 oraz II CSKP 1627/22, wywołały spore poruszenie. Biorąc pod uwagę dominujące komentarze – niejednokrotnie bardzo ostre, nienadające się do cytowania, w tym także niemerytoryczne zarzuty ad personam względem sędziów składu orzekającego, a także opinie dopatrujące się motywów innych niż prawne wskazanych orzeczeń – zaprezentuję stanowisko oryginalne, bowiem aprobujące przyjętą przez SN perspektywę.
Zacznijmy od zrelacjonowania stanowiska Sądu Najwyższego. Co tak bardzo oburzyło środowisko kredytobiorców oraz grupę radykalnie prokonsumencko nastawionych prawników, że uznano je za „bulwersujące”, „skandaliczne” czy nawet zapowiadające „polexit z unijnego systemu prawnego”?
Przede wszystkim: przypomnianych zostało kilka oczywistych prawd prawno-ekonomicznych oraz niekoniecznie wygodnych faktów z przeszłości, podważających zero-jedynkową narrację frankowiczów na temat krzywdy wyrządzonej przez banki udzielające rzekomo „toksycznych” kredytów hipotecznych.
Sąd Najwyższy bowiem nie tylko odtworzył kontekst historyczny udzielania umów kredytu indeksowanego/denominowanego (ignorowany współcześnie lub obarczony błędem prezentyzmu), podkreślając towarzyszące im niższe oprocentowanie, przekładające się na korzystniejsze raty niż w przypadku analogicznych kredytów złotowych, ale i dzisiejsze nieuzasadnione uprzywilejowanie wąskiej grupy kredytobiorców spowodowane aktualną linią orzeczniczą sądów powszechnych.
Czytaj więcej
Trzech sędziów SN odeszło od utrwalonej linii orzeczniczej SN i TSUE w sprawach frankowych. Co znaczy ta zmiana? Trójkowy skład SN uwzględnił skargę kasacyjną Raiffeisen Bank i uchylił wyrok Sądu Apelacyjny w Warszawie i poprzedzający go Sądu Okręgowego – korzystne dla dwojga frankowiczów, uznające ich umowę kredytu za nieważną.