Tomasz Pietryga: Trudno iść na skróty do państwa prawa

Nowa sejmowa większość chce zacząć od porządków w Trybunale Konstytucyjnym. PiS, robiąc to samo osiem lat temu, był w lepszej sytuacji, a i tak wywołał ustrojowy koszmar.

Publikacja: 14.11.2023 02:00

Tomasz Pietryga: Trudno iść na skróty do państwa prawa

Foto: Adobe Stock

Jedną z pierwszych decyzji nowej sejmowej większości ma być przegłosowanie uchwały anulującej wybór trzech sędziów-dublerów TK. Jest w tej zapowiedzi coś symbolicznego, gdyż dokładnie osiem lat temu PiS, przejmując władzę, rozpoczął swoje porządki właśnie od zmian w sądzie konstytucyjnym, wywołując ustrojową wojnę, która trwa do dzisiaj.

W 2015 r. już dzień po rozpoczęciu nowej kadencji posłowie PiS złożyli projekt nowelizacji ustawy o TK, który miał zlikwidować kontrowersyjną poprawkę wprowadzoną przez Platformę w końcówce poprzedniej kadencji. Zakładała ona wybranie dwóch sędziów Trybunału awansem (obok trzech sędziów wybranych w terminie). Wybór całej piątki na finiszu kadencji oznaczał, że w TK mogło zasiadać 15 sędziów z powołania Platformy, czyli 100 proc. składu.

Po wygranych wyborach Jarosław Kaczyński odmówił uznania tego stanu rzeczy. Obawiał się, że Trybunał w takim składzie może sabotować przebudowę państwa. Zachłyśnięty zwycięstwem PiS postanowił pójść na całość. Anulował nie tylko wybór dwóch nieprawidłowo wybranych sędziów, ale też całej piątki, i powołał w to miejsce sędziów bliskich obozowi prawicy. W ten sposób mógł kontrolować sytuację w TK, z czasem osiągając w nim większość.

Wymiana ciosów trwała przez rok. Odpowiedzią na wyroki TK kwestionujące konstytucyjność działań PiS były kolejne tzw. ustawy naprawcze, których uchwalono sześć. Pod koniec 2016 r. prof. Andrzej Rzepliński odszedł w stan spoczynku, a jego następczynią w fotelu prezesa TK została Julia Przyłębska. Zaczął się smutny okres stopniowego zaprzęgania Trybunału do machiny politycznej PiS. W ciągu kilku lat sąd konstytucyjny stracił wiarygodność w oczach dużej części społeczeństwa.

Opozycja, przyjmując uchwałę kwestionującą wybór sędziów-dublerów, chce, by sprawy wróciły na dawne tory. Nie wiadomo, na ile ten krok będzie miał konsekwencje praktyczne, a na ile pozostanie symboliczny, na pewno jednak będzie krokiem rozpaczliwym. Donald Tusk zdaje sobie sprawę z niemożności ruchów ustawowych czy współpracy w tej sprawie z prezydentem.

Pytanie, czy oczyszczenie TK uchwałami, które nie mają mocy prawa powszechnie obowiązującego, jest możliwe. Niewątpliwie byłby to ogromny sukces opozycji. Operacja ta obdarzona jest jednak olbrzymim ryzykiem. Próbując w ten sposób przywrócić praworządność, koalicja narazi się na oskarżenia, że sama idzie na skróty. W ten sposób, zamiast wygaszania sporu o sądy, rozpocznie jego nową fazę już na początku kadencji.

Czy Tusk ma wybór? Rozliczenie PiS za naruszenie porządku konstytucyjnego jest główną obietnicą złożoną wyborcom oraz najmocniejszym spoiwem czterech ugrupowań tworzących koalicję. Czekanie dwa lata na zmianę prezydenta może być zgubne, obnaży niewielką moc sprawczą nowej władzy.

Równie zgubne może być jednak pójście na skróty. Robienie w prawie porządków uchwałami i uzasadnianie tego stanem wyższej konieczności to niebezpieczny precedens. Co się stanie, jeśli za cztery lata PiS wygra wybory. Zapewne skorzysta z przetartej ścieżki. Trudno mu będzie wtedy zarzucić, że działa niepraworządnie.

Tusk ma dylemat, może jednak wyciągnąć wnioski z historii, która właśnie zatacza koło.

Czytaj więcej

Uchwały Sejmu strącą dublerów i przywrócą ład w Trybunale

Jedną z pierwszych decyzji nowej sejmowej większości ma być przegłosowanie uchwały anulującej wybór trzech sędziów-dublerów TK. Jest w tej zapowiedzi coś symbolicznego, gdyż dokładnie osiem lat temu PiS, przejmując władzę, rozpoczął swoje porządki właśnie od zmian w sądzie konstytucyjnym, wywołując ustrojową wojnę, która trwa do dzisiaj.

W 2015 r. już dzień po rozpoczęciu nowej kadencji posłowie PiS złożyli projekt nowelizacji ustawy o TK, który miał zlikwidować kontrowersyjną poprawkę wprowadzoną przez Platformę w końcówce poprzedniej kadencji. Zakładała ona wybranie dwóch sędziów Trybunału awansem (obok trzech sędziów wybranych w terminie). Wybór całej piątki na finiszu kadencji oznaczał, że w TK mogło zasiadać 15 sędziów z powołania Platformy, czyli 100 proc. składu.

Opinie Prawne
Marta Milewska: Czas wzmocnić media lokalne, a nie osłabiać samorządy
Opinie Prawne
Wojciech Labuda: Samo podwyższenie zasiłku pogrzebowego to za mało
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Lekcja praworządności dla Ołeksandra Usyka
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Powódź wzmocni zjawisko patroli obywatelskich? Budzą się demony
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Może prezydentowi ręka zadrży