Tomasz Ludwik Krawczyk: Trzeba jeszcze ukarać ofiary

Państwo polskie do oczywistej krzywdy wyrządzonej właścicielom nieruchomości dołożyło co najmniej trzy kolejne.

Aktualizacja: 22.08.2021 10:41 Publikacja: 22.08.2021 00:01

Tomasz Ludwik Krawczyk: Trzeba jeszcze ukarać ofiary

Foto: Adobe Stock

Wydawać by się mogło, że oczywista dysfunkcjonalność tzw. sądowej reprywatyzacji zmobilizuje polityków do wprowadzenia ustawy reprywatyzacyjnej. Nic bardziej mylnego. Zamiast podjąć i zakomunikować swoją decyzję, co dalej, postanowili po trochu odkrawać możliwość wykorzystania ogólnych przepisów w postępowaniach reprywatyzacyjnych.

Czytaj także: Prezydent postanowił podpisać nowelizację KPA

W nowelizacji ustawy o gospodarce nieruchomościami z 2015 r. (ku zaskoczeniu wielu, zaakceptowanej przez Trybunał Konstytucyjny w rok później), nazywanej dla zmyłki „małą ustawą reprywatyzacyjną", chociaż jej jedynym celem było powstrzymanie reprywatyzacji, wprowadzono szereg przesłanek odmowy zwrotu nieruchomości wywłaszczonych dekretem warszawskim dotyczących np. budynków publicznych oraz wymóg, aby zbywanie roszczeń dokonało się w formie aktu notarialnego (szczęśliwie bez działania wstecz – dzisiaj ta sama ustawa na pewno byłaby już stosowana również do umów zawartych przed jej wejściem w życie).

W 2020 r. pojawiły się także przepisy pozwalające na umorzenia postępowań dekretowych, do których w nierealnie krótkim, sześciomiesięcznym terminie od ogłoszeń (plus trzy miesiące na przedłożenie postanowień spadkowych) nie zgłosił się spadkobierca. Wyłączono możliwość zwrotu budynków z lokatorami oraz wprowadzono enigmatyczną przesłankę „prawidłowego kształtowania stosunków sąsiedzkich", jako warunek zwrotu nieruchomości w naturze. Nie trzeba dodawać, że zwrot uniemożliwiono, ale nie bez wprowadzenia żadnego mechanizmu kompensującego.

Łatwiej uchylić niż odmówić

Nie miało to już jednak w praktyce znaczenia, ponieważ wskutek działań prokuratury oraz komisji ds. reprywatyzacji warszawskiej oraz wyjątkowo zgodnego głosu mediów traktujących każdy przypadek restytucji mienia jako przestępstwo, organy administracji w praktyce zaprzestały jakichkolwiek zwrotów i wypłat odszkodowań.

Nieco wcześniej, w wielokrotnie nowelizowanej ustawie powołującej do życia komisję ds. reprywatyzacji warszawskiej, wprowadzono wiele przesłanek usuwania z obrotu (unieważniania i uchylenia) decyzji o zwrocie nieruchomości wydanych na podstawie dekretu warszawskiego. Nie wchodząc w szczegóły, katalog przesłanek uchylenia ostatecznych decyzji jest znacznie bogatszy niż katalog przesłanek odmowy zwrotu i obejmuje między innymi nabycie roszczeń dekretowych z naruszeniem „interesu publicznego" lub stosowanie przemocy wobec lokatorów, czyli okoliczność, która następuje już po wydaniu decyzji o zwrocie.

Państwo zatem wyposażyło się w narzędzie odbierania prawomocnie zwróconych nieruchomości na podstawie bardzo ogólnego i pojemnego katalogu przesłanek. Zrazu komisja wydawała dużo decyzji – praktycznie zawsze prowadzących do unicestwienia decyzji reprywatyzacyjnych – ale ostatnio jej aktywność spadła (inna sprawa, że Wojewódzki Sąd Administracyjny uchylił znaczną większość merytorycznych rozstrzygnięć komisji). Nie przeszkadza jej jednak, zgodnie z ustawą, wpisywać do ksiąg wieczystych setek nieruchomości, że dokonywane są „czynności sprawdzające", co de facto blokuje ich sprzedaż, potencjalnie ad infinitum.

Ministerstwo Sprawiedliwości zgłaszało swego czasu zamiar rozszerzenia działalności komisji na całą Polskę i postępowania reprywatyzacyjne inne niż prowadzone na podstawie dekretu warszawskiego, acz konkretne projekty nie zostały zgłoszone.

Prokuratura idzie na ryby

Bardzo aktywną rolę w postępowaniach reprywatyzacyjnych odgrywa obecnie prokuratura.

Po pierwsze, zgłasza się na prawach strony do niemal każdego postępowania administracyjnego i sądowego dotyczącego kwestii reprywatyzacyjnych. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, ma w nich obowiązek stać na straży praworządności, ale tak się dziwnie składa, że uczestniczący w sprawie prokuratorzy nigdy nie dochodzą do wniosku, iż praworządność wymaga zwrócenia byłemu właścicielowi tego, co państwo polskie zrabowało. Prokurator występuje zatem w sprawach reprywatyzacyjnych jako – opłacany za publiczne pieniądze – pełnomocnik aktualnego właściciela nieruchomości lub innych uczestników, oponujących przeciwko restytucji.

Pół biedy, jeżeli właścicielem jest Skarb Państwa lub gmina, jednak prokuratura występuje także w obronie prywatnych właścicieli reprywatyzowanych nieruchomości, co jest już trudne do pojęcia.

Prokuratura (głównie jedna: Prokuratura Regionalna we Wrocławiu) prowadzi także wiele śledztw w sprawie rozmaitych zakończonych postępowań reprywatyzacyjnych. Pobieżna obserwacja pozwala postawić ostrożną tezę, że są to po pierwsze sprawy z pierwiastkiem politycznym, a po drugie sprawy duże, jeżeli idzie o wartość mienia. Niektóre, jak się wydaje, wszczynane są de facto bez żadnego uzasadnionego podejrzenia przestępstwa, w nadziei, że po przekopaniu się przez akta postępowań reprywatyzacyjnych znajdzie się jakieś dowody wskazujące, iż do przestępstwa doszło.

Jest to zatem tryb postępowania organów ścigania określany w krajach anglosaskich mianem fishing expedition („wyprawa na ryby"), który formalnie pozostaje sprzeczny również z polskimi przepisami (kodeks postępowania karnego nie pozwala wszczynać śledztwa bez uzasadnionego podejrzenia, że doszło do popełnienia przestępstwa), jednak wobec braku procedury, w której sąd mógłby nakazać prokuraturze umorzenie śledztwa, postępowania mogą toczyć się dalej. Niektóre po pięć lat bez żadnych rozstrzygnięć.

Zastrzegając, że ocena ta jest oparta na bardzo wyrywkowych informacjach ze śledztwa, nie sposób nie zauważyć, że niektóre próby konstruowania przez prokuraturę zarzutów w związku z postępowaniami reprywatyzacyjnymi są – z punktu widzenia standardów praworządności – bardzo niepokojące. Zdarza się bowiem, że prokuratura kwalifikuje jako oszustwo zgłaszanie roszczeń i uzyskiwanie decyzji reprywatyzacyjnych albo postanowień spadkowych, pomimo że w ocenie prokuratury nie było do tego podstaw. Tymczasem przestępstwo oszustwa wymaga, aby sprawca wprowadził organ w błąd i w ten sposób doprowadził do niekorzystnego rozporządzenia mieniem. Złożenie wniosku o zwrot nieruchomości może być zatem kwalifikowane jako oszustwo, np. gdy opiera się na sfałszowanych dokumentach. Nie można jednak konstruować zarzutu oszustwa jedynie na odmiennej ocenie, czy roszczenia są – w świetle przedłożonych autentycznych dokumentów – uzasadnione. Sankcją za złożenie nieuzasadnionego wniosku o zwrot może i powinna być jedynie odmowa zwrotu. Odwoływanie się w tym przypadku do sankcji właściwych dla prawa karnego jest rażącym nadużyciem.

Uzasadnienia na siłę

Wracając do zasadniczego wątku, należy postawić tezę, że państwo polskie do oczywistej krzywdy wyrządzonej właścicielom nieruchomości przez PRL dołożyło co najmniej trzy kolejne.Pierwsza polegała na uchyleniu się od obowiązku rozstrzygnięcia zasadniczego dylematu: zwracać czy nie zwracać, a jeżeli zwracać, to jak.

Gdy zaś okazało się, że sprawy reprywatyzacji pozostawione same sobie postępują i rodzą niesprawiedliwości, a w jakimś zakresie ciężkie patologie, państwo – nadal konsekwentnie nie podejmując decyzji w zasadniczej kwestii – zaczęło ograniczać i tak ograniczone możliwości zwrotu i przerzucać koszty społeczne i ekonomiczne reprywatyzacji na byłych właścicieli.

Wreszcie, państwo rozpoczęło akcję kwestionowania dokonanych zwrotów i punktowego, arbitralnego wszczynania postępowań karnych wobec szczęśliwców, którym pomimo wybitnie niesprzyjających warunków udało się coś uzyskać.

Oczywiście, działania te byłyby słuszne, gdyby prowadzone postępowania opierały się na uzasadnionych podejrzeniach naruszenia prawa przy zwrocie nieruchomości. W wielu przypadkach jednak kontrola administracyjna lub karna jest inicjowana bez żadnych podstaw, a dopiero w jej toku organy starają się nierzadko na siłę znaleźć uzasadnienie do zakwestionowania decyzji reprywatyzacyjnych.

Bierność państwowej legislacji, brak polityki państwa, przewlekłość procedur oraz prawa wolnego rynku doprowadziły do powstania patologii wokół reprywatyzacji. Zamiast jednak szukać jej źródeł w opisanym zaniechaniu państwa, politycy i dziennikarze woleli obwieścić, że reprywatyzacja sama w sobie jest patologią, stawiając wszystkie ofiary złodziejskiej nacjonalizacji w roli sprawców rzekomo złodziejskiej reprywatyzacji.

Sytuacją, w której organy powołane do ścigania przestępstwa, w toku sprawy narażają ofiarę przestępstwa na kolejną traumę w kryminologii, nazywa się wtórną wiktymizacją. Wychodząc od podstawowej konstatacji, że państwo polskie (PRL) zrabowało właścicielom nacjonalizowane nieruchomości, czyniąc ich ofiarą państwowego przestępstwa, jego kolejne posunięcia wobec spadkobierców byłych właścicieli zasługują na miano takich właśnie wtórnych wiktymizacji.

Sejm zamyka temat

W tych warunkach, Sejm RP, nowelizując kodeks postępowania administracyjnego, przy braku nawet jednego głosu sprzeciwu, zdecydował się uznać temat reprywatyzacji za zamknięty, a potwierdził to w środę 11 sierpnia odrzucając poprawki Senatu.

Nie umniejszając roli sprawców rzeczywistych przestępstw powiązanych z reprywatyzacją, nie można pominąć fatalnej roli, jaką odegrało w niej państwo polskie. Najpierw odmawiając podjęcia decyzji moralnych i politycznych co do zwrotu zagrabionego mienia, koniecznych do uchwalenia ustawy reprywatyzacyjnej. Następnie na różne sposoby karząc i obciążając kosztami tych spadkobierców byłych właścicieli, którzy w niesprzyjających warunkach zdołali zgodnie z prawem odzyskać zagrabione mienie. Wreszcie, ogłaszając en mass przestępcami wszystkich, którzy domagają się restytucji mienia i próbując na różne sposoby odebrać im nieruchomości, które zostały im, zgodnie z prawem, zwrócone.

Gest Piłata okazał się niestety wszystkim, na co przez 30 lat, pod rządami różnych sił politycznych, zdobyło się wolne państwo polskie w kwestii reprywatyzacji.

Autor jest adwokatem w Kancelarii GKR Legal

Wydawać by się mogło, że oczywista dysfunkcjonalność tzw. sądowej reprywatyzacji zmobilizuje polityków do wprowadzenia ustawy reprywatyzacyjnej. Nic bardziej mylnego. Zamiast podjąć i zakomunikować swoją decyzję, co dalej, postanowili po trochu odkrawać możliwość wykorzystania ogólnych przepisów w postępowaniach reprywatyzacyjnych.

Czytaj także: Prezydent postanowił podpisać nowelizację KPA

Pozostało 97% artykułu
Nieruchomości
Posiadaczy starych kominków czeka kara lub wymiana. Terminy zależą od województwa
W sądzie i w urzędzie
Prawo jazdy nie do uratowania, choć kursanci zdali egzamin
Prawo karne
Przerwanie wałów w Jeleniej Górze Cieplicach. Jest stanowisko dewelopera
Prawo dla Ciebie
Pracodawcy wypłacą pracownikom wynagrodzenie za 10 dni nieobecności
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Prawo pracy
Powódź a nieobecność w pracy. Siła wyższa, przestój, czy jest wynagrodzenie