Kolejna wpadka Rady Etyki Mediów

Teresa Bochwic i Tomasz Bieszczad wystąpili z Rady Etyki Mediów, której zarzucają brak obiektywizmu

Publikacja: 18.10.2010 21:24

Kolejna wpadka Rady Etyki Mediów

Foto: ROL

"Można odnieść wrażenie, że REM nie chce zadzierać z gigantami rynku, za to chętnie porywa się na media opozycyjne lub niszowe" – napisali w oświadczeniu opublikowanym w niedzielę w blogu Teresy Bochwic na portalu Salon24.

Bajer: Nie mamy za co przepraszać

– Chciałam, aby rada zajęła się sprawą słów "prawdziwi Polacy", których, jak się okazało, Jarosław Kaczyński nigdy nie wypowiedział, a które przypisał mu TVN. Rada moją prośbę odrzuciła – mówi "Rz" Teresa Bochwic. I dodaje, że to nie pierwszy jej postulat, który przepadł.

– Jest to pewna nielojalność, zwłaszcza że niedługo i tak kończy się kadencja rady – komentuje decyzję Bochwic i Bieszczada Maciej Iłowiecki, wiceprzewodniczący REM. Pisząc, że REM porywa się na media opozycyjne lub niszowe, jej byli członkowie odnoszą się do sobotniego oświadczenia krytykującego publikacje "Gazety Polskiej" i "Naszego Dziennika" na temat katastrofy smoleńskiej. REM stwierdziła w nim, że artykuły zamieszczone ostatnio w tych tytułach zawierają "nieudokumentowane, sensacyjne hipotezy dotyczące rzekomych zdarzeń na lotnisku po katastrofie".

Chodzi o spekulacje "Gazety Polskiej", jakoby funkcjonariusz BOR Jacek Surówka, który zginął pod Smoleńskiem, dzwonił po rozbiciu się samolotu do żony. Ona jednak informacje "GP" zdementowała.

REM za tę publikację potępiła nie tylko "Gazetę Polską", ale i "Nasz Dziennik". W oświadczeniu rady czytamy, że do wdowy "wedle wersji obu gazet miał stamtąd (z miejsca katastrofy – red.) dzwonić mąż. Nie ma żadnych danych potwierdzających tę hipotezę, zatem autorzy publikacji naruszyli podstawową zasadę rzetelnego dziennikarstwa, tj. zasadę prawdy".

Poniedziałkowy "Nasz Dziennik" na pierwszej stronie poinformował, że nigdy nie opublikował artykułu dotyczącego oficera BOR Jacka Surówki. Gazeta zamieściła także fragment rozmowy z Magdaleną Bajer, przewodniczącą REM, która przyznała, że sama nie widziała takiego artykułu, ale mówili jej o nim koledzy.

– Takiego tekstu nigdy u nas nie było. Nie tylko nigdy nie padło nazwisko pana Surówki, ale nie było nigdy artykułu o ludziach dzwoniących po katastrofie do swoich bliskich – tłumaczy "Rz" Katarzyna Orłowska-Popławska, wicenaczelna "Naszego Dziennika". I zapowiada, że gazeta przygotuje pozew do sądu. – Została mocno nadszarpnięta nasza wiarygodność. Mam podstawy, aby wątpić w dobre intencje rady i uważać to, co zaszło, za prymitywną manipulację – podkreśla.

– To kompromitacja REM. Projekt oświadczenia był przygotowywany w dzikim pośpiechu i taki jest tego efekt – komentuje Teresa Bochwic.

– Będą to musieli wyjaśnić – zgadza się Krystyna Mokrosińska, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, na której prośbę REM zajęła się sprawą. – Ja wysłałam im kilka linków do portali i poprosiłam, by się ze sprawą zapoznali.

Maciej Iłowiecki przyznaje, że jeśli takiego artykułu w "Naszym Dzienniku" nie było, to trzeba będzie przeprosić. Ale przewodnicząca Bajer zapowiada, że na razie nie zamierza tego robić.

"Można odnieść wrażenie, że REM nie chce zadzierać z gigantami rynku, za to chętnie porywa się na media opozycyjne lub niszowe" – napisali w oświadczeniu opublikowanym w niedzielę w blogu Teresy Bochwic na portalu Salon24.

Bajer: Nie mamy za co przepraszać

Pozostało 91% artykułu
Kraj
Zmęczony, pijany czy agresywny? Kulisy zatrzymania ukraińskiego boksera i jego znajomego
Kraj
Policja pukała w nocy do mieszkańców Żagania. "Prosimy o ewakuację"
Kraj
Zamknięte mosty na granicy z Czechami. Głuchołazy, Malerzowice Wielkie
Kraj
Prof. Zbigniew Lew-Starowicz nie żyje
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Kraj
Zuzanna Dąbrowska: Poprawka z religii dla Episkopatu