Kwietniowa podwyżka stóp procentowych o 1 pkt proc. była ruchem, który miał pokazać determinację RPP w walce z inflacją po jej gwałtownym przyspieszeniu. W maju nie była już potrzebna tak drastyczna zmiana, bo determinacja RPP jest jasna. Jednocześnie za mała podwyżka mogłaby zostać odczytana na rynkach jako zapowiedź końca cyklu, a RPP nie chciała wysyłać takiego sygnału - mówił w piątek prezes NBP Adam Glapiński, tłumacząc czwartkową podwyżkę stopy referencyjnej NBP o 0,75 pkt proc., do 5,25 proc. Ta decyzja była sporą niespodzianką dla ekonomistów i inwestorów, z których większość spodziewała się powtórki kwietniowego ruchu.
Czytaj więcej
Gospodarka weszła w 2022 r. z dużym rozpędem, ale w dalszej części roku będzie hamowała. Jeśli rząd będzie temu przeciwdziałał, RPP trudno będzie stłumić inflację.
Prezes NBP podkreślił, że cykl nadal trwa i nie należy zakładać, że kolejne podwyżki będą mniejsze od majowej. Z jego wypowiedzi można jednak wywnioskować, że czekają nas jeszcze tylko dwie podwyżki: w czerwcu i w lipcu. To jest spójne ze scenariuszami tych ekonomistów, którzy oczekują wzrostu stopy referencyjnej do około 6-6,5 proc.
Jak wstępnie oszacował GUS, w kwietniu inflacja wyniosła 12,3 proc. rok do roku, po 11 proc. w marcu. Prezes NBP podkreślał, że tak szybki wzrost cen to w dużej mierze efekt napaści Rosji na Ukrainę, której konsekwencją jest wzrost cen surowców energetycznych i rolnych. Krajowa polityka pieniężna nie ma na to dużego wpływu. Dlatego, jak przekonywał Glapiński, inflacja nie byłaby dzisiaj niższa, gdyby RPP zaczęła podnosić stopy wcześniej niż w październiku ub.r. Jak tłumaczył, podwyżki stóp nie mają na celu ograniczenia bieżącej inflacji, bo to niemożliwe. - My działamy po to, żeby inflacja się nie utrwaliła, gdy znikną te czynniki podażowe - wyjaśniał.
Glapiński powiedział, że RPP będzie podnosiła stopy tak długo, jak długo będzie przyspieszała inflacja. Warunkiem zakończenia cyklu jest stabilizacja lub nawet spadek inflacji. Nie wystarczy jednak jeden taki miesiąc. Potrzebne będą, jak tłumaczył prezes banku centralnego, dwa albo trzy odczyty wskazujące na to, że wzrost cen już przyspiesza, a podobne zjawisko musi być widoczne też w innych krajach. W innym momencie długiego wystąpienia (trwało niemal 2 godziny), prezes Glapiński podkreślał, że wciąż aktualne są oczekiwania, że inflacja wyznaczy szczyt w czerwcu lub w lipcu. To sugeruje, że do tego czasu stopy procentowe będą niemal na pewno podnoszone. W sierpniu RPP nie spotyka się na decyzyjnym posiedzeniu. Wrzesień może zaś być już drugim miesiącem spadku inflacji, co może wystarczyć, aby RPP zakończyła cykl zacieśniania polityki pieniężnej. Tym bardziej, że prezes Glapiński kilkakrotnie dawał do zrozumienia, że choć Rada jest zdeterminowana, aby w średnim terminie sprowadzić inflację do celu, to jednocześnie chce to robić tak, aby jak najmniej zaszkodzić gospodarce i rynkowi pracy.