– Musimy pamiętać, że ostatnie lata były wyjątkowo korzystne pod względem gospodarczym. Już teraz jednak widać, że dochody realne na skutek inflacji spadają, obciążenia kredytowe rosną, wobec niepewności na rynkach firmy wstrzymują się z inwestycjami, co odbije się na rynku pracy – komentuje prof. Jacek Tomkiewicz, dziekan Kolegium Finansów i Ekonomii Akademii Leona Koźmińskiego. – Możliwość „poradzenia sobie” w sytuacji nieszczęśliwego zdarzenia w rodzinie, jak utrata życia lub możliwości zarobkowania członka rodziny albo poważna choroba, będzie więc trudniejsza niż parę lat temu – uważa prof. Tomkiewicz.
Co w takim razie są najbardziej skłonni ubezpieczać Polacy? Najwięcej odpowiedzi zyskało ubezpieczenie na wypadek utraty zdolności do pracy (74 proc. wskazań), na drugim miejscu – od poważnego zachorowania (68 proc.), a na trzecim – od nieszczęśliwych wypadków (66 proc. wskazań).
Długa lista bolesnych ciosów w biznes
Ostatnie lata dla polskich firm były niemałym wyzwaniem. Pandemia i wojna przyniosły konsekwencje w postaci wzrostu cen, przerwanych łańcuchów dostaw i niestabilnej sytuacji gospodarczej.
– Postawy wobec ubezpieczeń na życie zmieniają się powoli. Większość badanych deklaruje, że ma zgromadzone oszczędności na nie więcej niż trzy miesiące życia, więc w przypadku zdarzeń losowych sytuacja naszego gospodarstwa domowego może się szybko pogorszyć – ocenia prof. Tomkiewicz.
Eksperci podkreślają, że minimalna kwota zebranych oszczędności, aby dawała poczucie bezpieczeństwa i umożliwiała na przykład poszukiwanie nowej pracy, powinna być równa przynajmniej rocznej pensji.
37 proc. Polaków biorących udział w badaniu Prudential Family Index uważa, że w obecnej sytuacji ubezpieczenie na życie okazuje się bardzo potrzebne. Jednak niemal taka sama grupa (39 proc.) wskazuje, że ubezpieczenie na życie w niczym nie pomaga. Co czwarty badany nie ma zdania w obecnej sytuacji.