Jeszcze po maju zysk całego sektora bankowego w Polsce wynosił 17 mld zł, czyli o 4 mld zł więcej niż miesiąc wcześniej. I wydawało się, że kroczy on pewną ścieżką po kolejny rekord pod względem wysokości zarobków w niezwykle sprzyjającym środowisku wysokich stóp procentowych i dochodów z tytułu odsetek od kredytów.
Ale wszystko wskazuje na to, że aż tak duży sukces w II kwartale tego roku bankom nie jest jednak pisany. – I o ile w I kwartale bieżącego roku sektor zarobił ok. 8,8 mld zł, o tyle w II kwartale może to być ok. 7 mld zł, więc rekord się nie powtórzy – szacuje Kamil Stolarski, kierownik zespołu analiz giełdowych w Santander Biuro Maklerskie.
Wszystko przez wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 15 czerwca, który był bardzo korzystny dla tzw. frankowiczów. TSUE przyznał im bowiem prawo do tzw. darmowego kredytu, czyli zwrotu pożyczonego kapitału (wyrażonego w złotych) bez zwykłych odsetek ani żadnego innego wynagrodzenia dla kredytodawcy, po unieważnieniu umowy kredytowej. Dla banków ten wyrok jest oczywiście bardzo negatywny, bo oznacza konieczność związywania jeszcze większych rezerw na ryzyko prawne kredytów walutowych.
Dlatego rezerwy te w II kwartale 2023 r. były bardzo wysokie. Dla największych banków notowanych na giełdzie łącznie sięgnęły aż 5,7 mld zł. To niemal dwa razy więcej niż kwartał wcześniej (3,3 mld zł), jak i rok wcześniej (3,1 mld zł).
Tak duże straty na portfelu kredytów frankowych negatywnie wpłyną na wyniki netto tych banków, które takich odpisów dokonały (a także całego sektora, o czym pisaliśmy wcześniej). Przy czym, jak prognozują eksperci, raczej żaden z tych podmiotów nie powinien wykazać straty netto. – Może mBank balansuje na granicy zysku i straty, pozostałe powinny wyjść na zero lub nawet na plus. Choć oczywiście nie będzie to duży plus, zysk rzędu kilkudziesięciu milionów złotych w obecnych warunkach to tyle co nic – zaznacza jeden z analityków.