Romney wygrał, ale za słabo

Po superwtorku w USA. Mitt Romney nie zdołał znokautować rywali. Wyniszczająca wojna w obozie republikanów wciąż więc trwa

Aktualizacja: 07.03.2012 20:00 Publikacja: 07.03.2012 19:43

Romney wygrał, ale za słabo

Foto: ROL

Od lat superwtorek pozwala faworytom w wyścigu po nominację na zmiażdżenie partyjnych kontrkandydatów i skupienie się na właściwej walce o Biały Dom. Tak było zarówno w 2000 r., jak i w 2008 r., gdy o nominację walczyli George W. Bush i John McCain. Ale nie tym razem. Mitt Romney wygrał w sześciu z dziesięciu stanów, w tym – minimalną przewagą – w Ohio.

Wyniki głosowania w tym ostatnim – symbolicznie najważniejszym dla republikanów stanie – praktycznie należałoby jednak uznać za remis. Multimilioner, który na przedwyborcze reklamy wydał fortunę, zdobył tam 38 procent głosów. Ulubieniec konserwatystów Rick Santorum mógł się pochwalić poparciem mniejszym zaledwie o punkt procentowy.

Dobre i złe dni

Santorum pierwsze miejsce zajął we wtorek w trzech stanach, a były przewodniczący Kongresu Newt Gingrich zwyciężył w swoim rodzinnym stanie Georgia. Zarówno Santorum, jak i Gingrich zyskali więc nowe powody, aby kontynuować walkę. Obaj mogą też liczyć na kolejne dotacje od sponsorów, bez których musieliby już ogłaszać kapitulację. Z wyścigu wciąż nie wycofuje się też libertarianin Ron Paul, który nie chce jednak kategorycznie wykluczyć, że jeśli przegra walkę wśród republikanów, nie będzie startował jako kandydat niezależny.

Po prawyborczym maratonie Romney umocnił się co prawda na pozycji lidera – ma już w sumie 415 z 1144 delegatów potrzebnych, aby podczas sierpniowej konwencji Partii Republikańskiej mógł być pewny nominacji – ale wbrew sondażom nie udało mu się uciec rywalom wystarczająco daleko, aby już teraz można było ogłosić koniec wyścigu.

Santorum ma już bowiem poparcie 176 delegatów, Newt Gingrich 105 delegatów, a Ron Paul 47. Gdy podano wyniki głosowania, niektórzy amerykańscy publicyści stwierdzili nawet, że Romney jest tak naprawdę po tym superwtorku słabszy niż przed nim. – Będą dobre dni i będą złe dni – ostrzegał więc we wtorek swoich zwolenników sam Romney.

Zdaniem analityków wyścig w obozie republikanów może potrwać jeszcze kilka miesięcy. – Romney nadal będzie miał problemy ze zdobyciem głosów konserwatystów, zwłaszcza w tych stanach, w których prawybory odbędą się jeszcze w marcu. Lecz chociaż jego sztab z pewnością miał nadzieję, że ta walka zakończy się szybciej, to jednak Romney ma najwięcej delegatów i to on został ogłoszony zwycięzcą w Ohio. A to są rzeczy, które będą się liczyły podczas partyjnej konwencji w sierpniu – mówi „Rz" dr Lara Brown, politolog z Villanova University.

Na razie zwolennicy Tea Party, ewangelicy i skrajni prawicowcy wciąż rozglądają się bowiem za alternatywnym kandydatem. Na ich rozczarowaniu faworytem zyskuje Rick Santorum, który jako zagorzały wróg małżeństw homoseksualnych i przeciwnik aborcji w każdych okolicznościach – nawet w przypadku gwałtu i kazirodztwa – prezentuje się jako jedyny prawdziwie konserwatywny kandydat republikanów.

Dawid, Goliat i Sarah

Wielu zwolenników prawicy lubi Santoruma, bo choć ma o wiele mniej pieniędzy na kampanię i znacznie słabszą organizację, to nadal stawia czoło potężniejszemu Romneyowi – który zdaniem wielu przeciwników jest kreującym się na konserwatystę liberałem. Na względy tych samych wyborców może też nadal liczyć Sarah Palin, która oświadczyła we wtorek, że nie wyklucza startu w wyborach prezydenckich. – Poważnie rozważyłabym wszystko, co mogłabym zrobić, aby pomóc mojemu krajowi – powiedziała reporterowi CNN.

Zdaniem komentatorów jedynym politykiem, któremu superwtorek przyniósł świetne wiadomości, był obecny gospodarz Białego Domu. Obserwując wyniszczających się wzajemnie republikanów, może on skupić się na przygotowaniach do listopadowego starcia. Tymczasem Romney, walcząc o głosy konserwatystów, traci poparcie wśród wyborców niezależnych.

Od lat superwtorek pozwala faworytom w wyścigu po nominację na zmiażdżenie partyjnych kontrkandydatów i skupienie się na właściwej walce o Biały Dom. Tak było zarówno w 2000 r., jak i w 2008 r., gdy o nominację walczyli George W. Bush i John McCain. Ale nie tym razem. Mitt Romney wygrał w sześciu z dziesięciu stanów, w tym – minimalną przewagą – w Ohio.

Wyniki głosowania w tym ostatnim – symbolicznie najważniejszym dla republikanów stanie – praktycznie należałoby jednak uznać za remis. Multimilioner, który na przedwyborcze reklamy wydał fortunę, zdobył tam 38 procent głosów. Ulubieniec konserwatystów Rick Santorum mógł się pochwalić poparciem mniejszym zaledwie o punkt procentowy.

Pozostało 81% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 940
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 939
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 938
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 937
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 936