– Porozumienie określa, że powrót powinien rozpocząć się w ciągu dwóch miesięcy – poinformował rząd w Dakce w oficjalnym oświadczeniu.
W ciągu trzech miesięcy do Bangladeszu uciekło z Birmy (zwanej obecnie Mjanmą) od 600 do 660 tys. osób. Tragedia zaczęła się 25 sierpnia, gdy bojówki Rohingja zaatakowały posterunki wojskowe i policyjne w prowincji Rakhine w Birmie. W odpowiedzi armia dokonała bezwzględnej pacyfikacji przygranicznych rejonów.
Długo tlący się konflikt muzułmańskiego ludu z buddyjskimi sąsiadami wylał się w pogromy, jakich dokonywały oddziały birmańskiego wojska wsparte przez miejscową ludność. Według uciekinierów miały w nich zginąć tysiące osób, a kilkaset wiosek zostało spalonych. Przez góry porośnięte dżunglą setki tysięcy ludzi uciekło do sąsiedniego Bangladeszu.
Na miejscu zastali już 400 tysięcy uchodźców z poprzedniej fali uciekinierów z Birmy (niektórzy mieszkają w obozach uchodźców już pięć lat). Birmańska armia kategorycznie zaprzecza, by dokonywała pacyfikacji, ale nie wpuściła międzynarodowych obserwatorów do strefy konfliktu. Przerażony rząd Bangladeszu – jednego z najbiedniejszych państw na świecie – zażądał natychmiastowej, międzynarodowej pomocy humanitarnej, której w pewnej mierze udzielił ONZ.
Birma znalazła się pod wzrastającym naciskiem międzynarodowym, by przerwała pacyfikację i wpuściła uciekinierów. W dodatku do Birmy 26 listopada przybędzie papież Franciszek, kilkakrotnie już wzywający do przerwania przemocy. Władze w Naypyidaw zdecydowały się więc na porozumienie – ale nie z przedstawicielami Rohingja, lecz sąsiednim Bangladeszem, dotkniętym klęską imigracji. – Nie ma ani słowa o tym, jak będą repatriowani i czy będą mogli wrócić do swoich wiosek – powiedział o podpisanym dokumencie przedstawiciel Rohinjga w Europie Nay San Lwin.