Sceny, jakie rozegrały się w nocy z soboty na niedzielę na stacji Orlen w Rymaniu w Zachodniopomorskiem, gdy policjanci nie potrafili poradzić sobie z 37-latką demolującą obiekt, obnażyły stan wyszkolenia polskiej policji.
– Tam rozegrały się sceny jak w amerykańskim filmie, i policjanci powinni działać tak, jak na amerykańskim filmie. A byli bierni, w defensywie, jakby sparaliżowani – komentują nasi rozmówcy ze służb.
Na szeroko rozpowszechnianym w internecie nagraniu z incydentu widać, jak kobieta podjeżdża samochodem pod szklane wejście do budynku stacji, cofa auto, by po chwili z impetem wjechać do środka. Dwaj policjanci, wezwani przez obsługę stacji są zaskoczeni. Kiedy kobieta wbija się w budynek i przez kilka chwil w nim pozostaje, policjanci dalej są sparaliżowani.
„Broń wyciągaj, strzelaj w opony" – krzyczą postronni obserwatorzy. Kobieta cofa, wyjeżdża, w końcu pada kilka strzałów z bliska, żaden nie przebija opon. Policjantowi nie udaje się też zbić szyby w aucie. Kobieta odjeżdża i pokonuje 30 kilometrów – w Koszalinie zgłasza się na komisariat. Prokuratura przedstawiła jej zarzuty m.in. narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia pracownic stacji i policjanta, uszkodzenia mienia.