Jacek Dubois: Rzecz o bezradnym prokuratorze

Większość wniosków o tymczasowe aresztowanie nie jest ustawową koniecznością, tylko przejawem mody wykreowanej przez poprzedniego prokuratora generalnego.

Publikacja: 24.04.2024 04:30

Jacek Dubois: Rzecz o bezradnym prokuratorze

Foto: Adobe Stock

Zawodowy tydzień rozpocząłem od posiedzenia aresztowego. Sala pełna adwokatów, bo duża sprawa gospodarcza, a prokurator wnosi o przedłużenie tego środka na ponad rok. Słucham kolegów przekonujących o braku po takim czasie realnej obawy matactwa oraz podnoszących, że wobec zabezpieczenia wielomilionowego majątku podejrzanych trudno zakładać, że nawet mimo potencjalnych surowych kar zdecydowaliby się na ucieczkę. Oraz że doświadczenie życiowe przemawia za tym, że odzyskując wolność, nie uciekną i będą walczyć o odzyskanie zabezpieczonego majątku. Słuchałem świadom, że za chwilę przyjdzie kolej na mnie i będę musiał użyć podobnych argumentów, i poczułem się jak bohater filmu „Dzień świstaka”.

Wysokie poręczenia majątkowe są skuteczne

Od prawie czterdziestu lat po kilka razy w tygodniu przekonuję sądy o braku przesłanek dla zastosowania tego środka. Są tygodnie, kiedy posiedzenia aresztowe zabierają mi połowę zawodowego czasu, podobnie jak sędziom i prokuratorom. Zamiast w procesie rozstrzygnąć o winie czy niewinności oskarżonych, zajmujemy się ustalaniem, czy podejrzany ma spędzić trzy miesiące więcej w izolacji. Na samo przedstawianie pisemnych argumentów na ten temat musiał zostać wycięty spory las.

Czytaj więcej

Jacek Dubois: O trudnych relacjach z czwartą władzą

Są sytuacje oczywiste, gdy areszt jest niezbędny: zabójstwa, napady, sprawy o szpiegostwo, zamachy terrorystyczne albo wielkie afery gospodarcze, w których trzeba zabezpieczyć dowody, a ucieczka podejrzanego jest realna. Przy większości spraw obrońcy zachodzą jednak w głowę, czemu aresztowanie podejrzanych przed wydaniem prawomocnego wyroku ma służyć. Minęły przecież czasy, gdy podejrzani przepadali na wiele lat, a regułą staje się, że mają świadomość nieuchronności ich odnalezienia w przypadku ucieczki, zaś wysokie poręczenia majątkowe mogą być skutecznym antidotum na ich ewentualną dyslokację.

W szczerej rozmowie prokuratorzy wnoszący o przedłużanie aresztów zapewne mieliby problemy z wiarygodnym wytłumaczeniem, dlaczego to robią, poza argumentem, że takiej polityki wymagały od nich władze resortu, a dla nich jest to wygodne, bo podejrzany w izolacji dużo chętniej przyzna się do zarzutu.

Z kolei sędziowie na pytanie, dlaczego masowo przedłużają areszty, zapewne wskazaliby na przepis mówiący, że samo zagrożenie surową karą jest wystarczającą przesłanką, a skoro ustawodawca tak zdecydował, a prokurator o to wnosi, to oni to realizują.

I mieliby zapewne rację, gdyby nie konstytucja. Uznająca, że ludzka wolność jest jedną z najważniejszych wartości i bez wyroku sądowego obywatel może być jej pozbawiony tylko w skrajnych wypadkach, gdy inne rozwiązanie nie jest możliwe. A zatem areszt jest swoistym stanem wyjątkowym wobec konstytucji, który powinien być wprowadzany tylko wtedy, gdy jest to naprawdę niezbędne, a nie za każdym razem, gdy da się to usprawiedliwić obowiązującymi przepisami.

Dodatkowo postanowienia o aresztach uzasadniane są w sposób pozorny, co prowadzi do tego, że zainteresowani często nie mają pojęcia, dlaczego zostali aresztowani. Z wielką radością przeczytałem rozmowę z ministrem Arkadiuszem Myrchą o tym, że w resorcie rozpoczęto prace nad wyeliminowaniem zagrożenia surową karą jako samodzielnej przesłanki stosowania tymczasowego aresztowania.

Ponadto rozpatrywane jest wprowadzenie zapobiegawczego aresztu domowego, co wydaje się świetnym rozwiązaniem. Bo podejrzani korzystają z domniemania niewinności, a areszt dla przeciętnego obywatela jest przeżyciem traumatycznym, dlatego na etapie, gdy jego wina nie została udowodniona, konieczność procesowej izolacji powinna przebiegać z maksymalną eliminacją tego stresu.

Zapowiedzi ministerstwa argumentem dla sądu

Te plany ministerstwa wplotłem jako argumentację do kolejnych wystąpień w sprawach aresztowych i reakcje składów orzekających były różne. Jedna sędzia wzruszyła jedynie ramionami, komentując, że plany ministerstwa jej nie interesują i dopóki nie ma konkretnego przepisu, trzeba trzymać się dotychczasowej praktyki. Z kolei sędzia z tego samego miasta ujawnił sympatię dla tego projektu, obawiając się jedynie, czy pomysłodawcom starczy determinacji do jego wprowadzenia.

Obrazuje to, że w zależności od człowieka te same zjawiska mogą być interpretowane w różny sposób. Ja zaś, myśląc o długotrwałych i często zbędnych aresztach, doszedłem do przekonania, że w rzeczywistości wnioski o nie świadczą o braku pewności siebie osób wnoszących.

Ustawodawca uznał, że areszt tymczasowy jest środkiem wyjątkowym, możliwym do zastosowania tylko gdy inne rozwiązania są niewystarczające. Jednocześnie wyposażył prokuraturę w cały wachlarz środków nieizolacyjnych, które mają zapewnić właściwy tok postępowania. Nieumiejętność skorzystania z narzędzi, które daje ustawodawca, jest przejawem braku wiary w siebie i kodeksy.

Oczywiście jest to brak wiary pozorny, bo prokuratorzy, wnosząc o areszt, przed sądem bezradne rozkładają ręce, wyznając, że poza aresztem żaden inny środek nie będzie skuteczny. Lecz gdy sąd się na niego nie zdecyduje, ta bezradność mija w okamgnieniu i śledczy następnego dnia wydają postanowienia o środkach nieizolacyjnych, dzięki którym postępowania przebiegają w sposób niezakłócony.

Dowód bezradności państwa

To dowodzi, że większość wniosków prokuratury nie jest ustawową koniecznością, tylko przejawem mody kreowanej przez poprzedniego prokuratora generalnego. Smutne jest to, że modzie tej często ulegały sądy, które miały być strażnikiem strzegącym, by prokuratorskie mody nie naruszały praw obywateli. Dlatego powinniśmy na areszty patrzeć nie przez pryzmat skuteczności państwa w walce z przestępczością, ale bardziej jako na dowód bezradności państwa w chronieniu zasady domniemania niewinności i reguły, że areszt nie powinien zastępować orzeczonej kary.

Autor jest adwokatem, sędzią Trybunału Stanu

Zawodowy tydzień rozpocząłem od posiedzenia aresztowego. Sala pełna adwokatów, bo duża sprawa gospodarcza, a prokurator wnosi o przedłużenie tego środka na ponad rok. Słucham kolegów przekonujących o braku po takim czasie realnej obawy matactwa oraz podnoszących, że wobec zabezpieczenia wielomilionowego majątku podejrzanych trudno zakładać, że nawet mimo potencjalnych surowych kar zdecydowaliby się na ucieczkę. Oraz że doświadczenie życiowe przemawia za tym, że odzyskując wolność, nie uciekną i będą walczyć o odzyskanie zabezpieczonego majątku. Słuchałem świadom, że za chwilę przyjdzie kolej na mnie i będę musiał użyć podobnych argumentów, i poczułem się jak bohater filmu „Dzień świstaka”.

Pozostało 88% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian