Zawodowy tydzień rozpocząłem od posiedzenia aresztowego. Sala pełna adwokatów, bo duża sprawa gospodarcza, a prokurator wnosi o przedłużenie tego środka na ponad rok. Słucham kolegów przekonujących o braku po takim czasie realnej obawy matactwa oraz podnoszących, że wobec zabezpieczenia wielomilionowego majątku podejrzanych trudno zakładać, że nawet mimo potencjalnych surowych kar zdecydowaliby się na ucieczkę. Oraz że doświadczenie życiowe przemawia za tym, że odzyskując wolność, nie uciekną i będą walczyć o odzyskanie zabezpieczonego majątku. Słuchałem świadom, że za chwilę przyjdzie kolej na mnie i będę musiał użyć podobnych argumentów, i poczułem się jak bohater filmu „Dzień świstaka”.
Wysokie poręczenia majątkowe są skuteczne
Od prawie czterdziestu lat po kilka razy w tygodniu przekonuję sądy o braku przesłanek dla zastosowania tego środka. Są tygodnie, kiedy posiedzenia aresztowe zabierają mi połowę zawodowego czasu, podobnie jak sędziom i prokuratorom. Zamiast w procesie rozstrzygnąć o winie czy niewinności oskarżonych, zajmujemy się ustalaniem, czy podejrzany ma spędzić trzy miesiące więcej w izolacji. Na samo przedstawianie pisemnych argumentów na ten temat musiał zostać wycięty spory las.
Czytaj więcej
Adwokat broniący złodzieja nie staje się złodziejem.
Są sytuacje oczywiste, gdy areszt jest niezbędny: zabójstwa, napady, sprawy o szpiegostwo, zamachy terrorystyczne albo wielkie afery gospodarcze, w których trzeba zabezpieczyć dowody, a ucieczka podejrzanego jest realna. Przy większości spraw obrońcy zachodzą jednak w głowę, czemu aresztowanie podejrzanych przed wydaniem prawomocnego wyroku ma służyć. Minęły przecież czasy, gdy podejrzani przepadali na wiele lat, a regułą staje się, że mają świadomość nieuchronności ich odnalezienia w przypadku ucieczki, zaś wysokie poręczenia majątkowe mogą być skutecznym antidotum na ich ewentualną dyslokację.
W szczerej rozmowie prokuratorzy wnoszący o przedłużanie aresztów zapewne mieliby problemy z wiarygodnym wytłumaczeniem, dlaczego to robią, poza argumentem, że takiej polityki wymagały od nich władze resortu, a dla nich jest to wygodne, bo podejrzany w izolacji dużo chętniej przyzna się do zarzutu.