Marcin Mrowicki: Inspiracje dla nowego rządu

Polska doczekała się wyroków w sprawie aborcji i związków partnerskich.

Publikacja: 24.01.2024 02:01

Marcin Mrowicki: Inspiracje dla nowego rządu

Foto: Adobe Stock

W grudniu zapadły dwa ważne rozstrzygnięcia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka przeciwko Polsce. Wynikają z działania (kryzys praworządności i niesławny wyrok TK w sprawie aborcji) albo zaniechania (brak prawnego uznania par jednopłciowych) państwa. Takie orzeczenia nigdy by pewnie nie zapadły, gdybyśmy w tej wojnie polsko-polskiej skupili się na tym, co najważniejsze: człowieku. Czy to na kobietach, pozostawionych samymi sobie na marginesie prawa po uchyleniu kolejnej przesłanki legalnej aborcji w Polsce czy też na parach jednopłciowych, które przecież żyją w naszym kraju, a nie mogą uzyskać żadnej ochrony ze strony państwa.

Praworządność i aborcja

W sprawie M.L. p. Polsce (nr 40119/21), Skarżąca zaszła w ciążę w 2020 r., po czym u płodu zdiagnozowano chorobę genetyczną, trisomię 21 chromosomu. Jeszcze 26 stycznia 2021 r. została zbadana przez trzech lekarzy ze Szpitala Bielańskiego w Warszawie, którzy zakwalifikowali ją do zabiegu aborcji z uwagi na wady płodu. Zabieg miał zostać przeprowadzony w tym samym szpitalu, a skarżąca uzyskała skierowanie na wizytę 28 stycznia 2021 r. Jednakże 27 stycznia uprawomocnił się wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 r. (K 1/20), uznający art. 4a ust. 1 pkt 2 ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży za niezgodny z Konstytucją RP. Skarżąca nie chciała urodzić dziecka z wadą genetyczną, wyjechała więc za granicę, by przerwać ciążę.

ETPC na wstępie uznał, że zakazanie skarżącej przerwania ciąży ze względu na wady płodu, jeżeli zabiegano o jej przerwanie ze względu na zdrowie, stanowił ingerencję w jej prawo do poszanowania życia prywatnego. W tej sytuacji należało ustalić, czy wskazana ingerencja w życie prywatne skarżącej jest zgodna z prawem, czy jest uzasadniona z celem wskazanym w art. 8 ust. 2 europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności oraz czy była konieczna w demokratycznym społeczeństwie. Polska poległa już na pierwszym etapie testu, bo ingerencję oparto na niesławnym rozstrzygnięciu TK. Choć skarżąca nie była stroną postępowania przed TK, to skutki tego orzeczenia wpłynęły na nią i na wszystkie inne osoby w podobnej sytuacji. Państwo pozostawiło ją samą sobie, mimo wyznaczonego terminu zabiegu aborcji.

Czytaj więcej

Praworządność jest częścią wspólnego dziedzictwa państw-członków konwencji. Odzwierciedleniem zasady rządów prawa jest zaś wynikające z art. 6 ust. 1 konwencji prawo do rozpoznania sprawy przez niezależny i bezstronny sąd ustanowiony ustawą.

Trybunał wziął to pod uwagę przy ocenie zgodności z prawem ingerencji i przyjrzał się składowi TK. Okazało się, że zasiadali w nim trzej tzw. dublerzy (których status Trybunał przesądził już w wyroku w sprawie Xero Flor w Polsce). W konsekwencji, mając na uwadze, że nieprawidłowości w procedurze wyboru ww. sędziów podważyły legitymację składu TK, a ingerencja w prawa skarżącej była niezgodna z prawem w rozumieniu art. 8 konwencji,bo orzeczenia nie wydał organ spełniający wymogi praworządności.

Dodatkowo, biorąc pod uwagę, że orzeczenie TK ingerowało w procedurę medyczną, do której skarżąca się zakwalifikowała i która została już wszczęta, tworząc w ten sposób sytuację, w której została pozbawiona odpowiednich zabezpieczeń przed arbitralnością, ingerencja nie była również przewidywalna. Doszło zatem do naruszenia art. 8 konwencji.

Wyczekiwane związki partnerskie

Doczekaliśmy się polskiej sprawy dotyczącej braku ochrony prawnej par osób jednopłciowych w Polsce. Kto czytał wyrok w sprawie Fedotowa i Inni p. Rosji, nie znajdzie w polskim orzeczeniu nic nowego. W wyroku ws. Przybyszewska i Inni p. Polsce (nr 11454/17), skarżący – pięć par osób tej samej płci – chcieli uzyskać zaświadczenie od kierownika urzędu stanu cywilnego, że nie istnieją żadne przeszkody uniemożliwiające im zawarcie związku małżeńskiego z partnerem tej samej płci. Każdej kierownik USC wydał zawiadomienie o odmowie przyjęcia ich oświadczeń, powołując się na prawo krajowe, które definiowało małżeństwo jedynie jako związek mężczyzny i kobiety.

Skarżący bezskutecznie kwestionowali te decyzje. Nie było kwestionowane, że prawo polskie przewidywało tylko jedną formę związku rodzinnego – małżeństwo osób przeciwnej płci – i nie przewidywało żadnej formy prawnego uznania par osób tej samej płci.

Trybunał dokonał więc oceny indywidualnych interesów skarżących przemawiających za taką ochroną oraz interesu publicznego Polski w nieudzieleniu tej ochrony.

Trybunał zwrócił uwagę, że uznanie prawne stanowi część rozwoju tożsamości osobistej i społecznej partnerów tej samej płci, a związki partnerskie będące oficjalnie uznaną alternatywą dla małżeństwa mają samoistną wartość dla par tej samej płci niezależnie od wywoływanych przez nie skutków prawnych. W związku z tym oficjalne uznanie par tej samej płci zapewniało im istnienie i legitymizację w stosunku do świata zewnętrznego. Tym samym pary tej samej płci znajdowały się w zasadniczo podobnej sytuacji do par różnej płci, jeśli chodzi o potrzebę formalnego uznania i ochrony swojego związku. Należało więc stosować te same zasady przy rozstrzyganiu sporów finansowych pomiędzy parami żyjącymi w konkubinacie, niezależnie od ich płci. Trybunał odrzucił argument, że prawa, z których skarżący nie mogli korzystać ze względu na brak prawnego uznania ich związków między osobami tej samej płci, mogły być skutecznie wykonywane na drodze umownej. Takie umowy nie mogły odpowiedzieć na ich podstawowe potrzeby i partnerzy tej samej płci nie byli w stanie regulować podstawowych aspektów swojego życia (majątek, utrzymanie, podatki i dziedziczenie, kontakty z organami sądowymi lub administracyjnymi) jako oficjalnie uznana przez prawo para. Dlatego nie można powiedzieć, że polskie ramy prawne zapewniają podstawowe potrzeby uznania i ochrony par tej samej płci pozostających w stabilnym i zaangażowanym związku.

Dokonując oceny interesu publicznego państwa, Trybunał przypomniał, że zgodnie z art. 14 konwencji tradycje, stereotypy i postawy społeczne panujące w kraju nie mogą same w sobie zostać uznane za wystarczające uzasadnienie odmiennego traktowania ze względu na orientację seksualną, a rzekomo negatywnej, a nawet wrogiej postawy heteroseksualnej większości w Polsce nie można przeciwstawić interesowi skarżących, jakim jest odpowiednie uznanie i ochrona ich związków przez prawo.

Nie było również podstaw do uznania, że przyznanie prawnego uznania i ochrony parom tej samej płci pozostającym w stabilnym i zaangażowanym związku mogłoby samo w sobie zaszkodzić tradycyjnym rodzinom lub ich przyszłości czy integralności. W istocie uznanie par osób tej samej płci w żaden sposób nie uniemożliwia parom odmiennej płci zawarcia małżeństwa lub założenia rodziny odpowiadającej ich koncepcji tego pojęcia. Ponadto, zapewnienie praw parom tej samej płci nie oznacza samo w sobie osłabienia praw przysługujących innym parom.

Rząd nie przekonał

W konsekwencji żaden ze względów interesu publicznego przedstawionych przez rząd nie przeważył nad interesem skarżących, jakim jest odpowiednie uznanie i ochrona ich relacji przez prawo. Doszło więc do naruszenia art. 8 konwencji, bo Polska przekroczyła swój margines oceny i nie dopełniła swojego pozytywnego obowiązku zapewnienia skarżącym konkretnych ram prawnych zapewniających uznanie i ochronę związków osób tej samej płci. Brak ten skutkował niemożnością uregulowania przez skarżących podstawowych aspektów ich życia.

Mamy więc wyrok ETPC, który powinien zainspirować nowy rząd do wprowadzenia długo wyczekiwanej ustawy o związkach partnerskich dla wszystkich, niezależnie od orientacji seksualnej. Pomogłoby to stworzyć ramy prawne dla wielu osób żyjących w związkach, których prawo w żaden sposób nie chroni. Szkoda, że musieliśmy czekać kilkanaście lat na wyrok ETPC bez żadnych działań ustawodawcy. Teraz jest szansa to zmienić.

Sędzio, publikujesz – nie orzekasz

Na uwagę zasługuje też wyrok w sprawie Syndicat National des Journalistes i Inni p. Francji (nr 41236/18). Sprawa dotyczyła naruszenia prawa do sprawiedliwego rozpatrzenia sprawy przez bezstronny sąd na skutek zaangażowania trzech sędziów Sądu Kasacyjnego, którzy w ocenie skarżących byli powiązani ze stroną przeciwną, w rozpatrywanie ich kasacji.

W tej sprawie co najmniej dwóch z trzech sędziów, o których mowa, regularnie współpracowało z wydawnictwem prawniczym, które było jedną ze stron sporu o podział zysków. W restrukturyzacji macierzystej spółki wydawniczej zaciągnięto 445 mln euro pożyczki na nabycie udziałów w likwidowanych spółkach grupy, co spowodowało zadłużenie uniemożliwiające jakiekolwiek wypłaty na rzecz pracowników w ramach obowiązkowego programu podziału zysków.

Trybunał podkreślił po pierwsze, że wkład sędziów w upowszechnianie prawa, w szczególności poprzez wydarzenia badawcze, działalność dydaktyczną lub publikacje, wyraźnie stanowi część wykonywanej przez nich funkcji. Następnie jednak uznał, że kontakty zawodowe niektórych sędziów z jedną ze stron postępowania były regularne, bliskie i opłacane, co wystarczyło, aby stwierdzić, że sędziowie ci powinni wyłączyć się z orzekania w sprawie, jak stwierdziła Najwyższa Rada Sądownicza (Conseil supérieur de la magistrature). Stwierdzono, że obawy skarżących związków zawodowych o braku bezstronności sędziów były obiektywnie uzasadnione. Doszło zatem do naruszenia art. 6 ust. 1 konwencji.

Rumuńskie (nie)rozliczenia

Ciekawy jest wątek rumuński i trwające ponad 30 lat śledztwo w sprawie stłumienia antyrządowych protestówę w Bukareszcie w czerwcu 1990 r. Skarżący – ofiary i spadkobiercy ofiar (Stefan-Gabriel Mocanu i Inni p. Rumunii, nr 34323/21) wskazywali, że śledztwo w tej sprawie było nieskuteczne. Pomimo wydania wyroku w podobnej sprawie (Mocanu i Inni p. Rumunii) w 2014 r., a także faktu, że śledztwo dotyczyło wydarzeń ważnych dla rumuńskiego społeczeństwa, stwierdzono wiele niedociągnięć i braków, co skutkowało uchyleniem nie tylko wniosku prokuratora o wszczęcie postępowania, ale i kilku czynności dochodzeniowych i pociągało za sobą naruszenie wymogów proceduralnych wynikających z art. 2 i 3 konwencji. Trybunał nalegał, aby państwo rumuńskie podjęło wszelkie niezbędne środki w celu zapewnienia przeprowadzenia śledztwa, które umożliwiło szybkie i celowe wyjaśnienie okoliczności (choć wiadomo, że już jest to niemożliwe) – podczas wydarzeń z 13–15 czerwca 1990 r. – w związku ze śmiercią ojca skarżących Stefana-Gabriela i Marii-Ralucy Mocanu oraz złym traktowaniem, któremu rzekomo poddawani byli pozostali skarżący.

Autor jest adiunktem w Centrum Europejskim Uniwersytetu Warszawskiego

W grudniu zapadły dwa ważne rozstrzygnięcia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka przeciwko Polsce. Wynikają z działania (kryzys praworządności i niesławny wyrok TK w sprawie aborcji) albo zaniechania (brak prawnego uznania par jednopłciowych) państwa. Takie orzeczenia nigdy by pewnie nie zapadły, gdybyśmy w tej wojnie polsko-polskiej skupili się na tym, co najważniejsze: człowieku. Czy to na kobietach, pozostawionych samymi sobie na marginesie prawa po uchyleniu kolejnej przesłanki legalnej aborcji w Polsce czy też na parach jednopłciowych, które przecież żyją w naszym kraju, a nie mogą uzyskać żadnej ochrony ze strony państwa.

Pozostało 94% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Zarządzenie flotą może być przyjemnością
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian