Katarzyna Batko-Kołuć: Czas na odkłamanie

Pora przywrócić pierwotne znaczenie odwróconym pojęciom.

Publikacja: 03.01.2024 02:00

Katarzyna Batko-Kołuć: Czas na odkłamanie

Foto: Adobe Stock

Działacze praw człowieka z Rosji organizują akcję „przywracania imion”. Polega ona na odczytywaniu na głos nazwisk potajemnie traconych ofiar sowieckiego terroru państwowego. Wielogodzinne czytanie na głos ich nazwisk ma przypomnieć o ich istnieniu. Współczesnej Polsce przydałaby się uroczystość „przywracania pojęć” – specjalny dzień, w którym wyjaśnimy sobie, co dla nas wszystkich znaczą pojęcia istotne dla jakości państwa.

Piszę ten tekst, gdy szef odchodzącej partii rządzącej, która wykorzystywała media publiczne do propagandy, cenzurowania informacji i kampanii nienawiści, mówi: „bronimy prawa obywateli do dostępu do informacji”. Znamy jednak wiele innych przykładów odwracania języka. Jeszcze kilka lat temu minister sprawiedliwości atakował organizacje społeczne, zarzucając im łukaszenkowskie metody, a jedną z dyskryminowanych grup w Polsce mieli być wierni katoliccy. Partia rządząca czasami wypowiadała się tak, jakby rządziła opozycja. To tylko kilka przykładów.

Czytaj więcej

Paula Kłucińska z Watchdog Polska: Mamy prawo być ciekawi

Wiele osób ulega takiej narracji. Trudno się jednak dziwić. Nawet te z nich, które interesują się życiem publicznym, często nie miały okazji zastanowić się nad kwestiami od lat nieobecnymi w debacie publicznej. Częściowo dlatego, że wydawały się już oczywiste – może dla liderów i liderek opinii takie były. Ale dla ich odbiorców już niekoniecznie. Zdobycie jakiejś wiedzy wymagałoby bowiem od nich poświęcenia czasu i uruchomienia abstrakcyjnego myślenia. Ostatnio zaskoczył mnie internauta w dyskusji o składzie komisji śledczej ds. wyborów kopertowych. Do komisji wybrano posła, który mógłby być przez nią rozliczany. Bez podstawy prawnej wydał on Poczcie Polskiej dane ze spisu wyborców – konflikt interesów oczywisty. A tymczasem internauta żądał wskazania, który przepis o tym stanowi.

Żądanie, by prawo regulowało każdą sytuację, pokazuje, jak wiele wysiłku wymaga zakorzenianie się pojęć abstrakcyjnych. Z konfliktem interesów jest o tyle trudno, że on zależy od kontekstu. Nie bez powodu w różnych branżach oznacza co innego. Zgoda, że pojawia się tam, gdzie podejmuje się decyzje o koncesjach, pieniądzach. Gdy pojawiają się prywatne lub biznesowe relacje osób podejmujących decyzje z osobami, których one dotyczą. Jeszcze gorzej, gdy podejmuje się decyzje o sobie czy rozpatruje skargi na samego siebie. Wiąże się z władztwem przy decydowaniu o zatrudnieniu i innych benefitach. I te sytuacje – na poziomie bardzo ogólnym – regulowane są przez branżowe ustawy, rozporządzenia, zarządzenia szefów urzędów czy regulaminy. Nigdzie jednak w prawie nie będzie napisane, jakie konkretnie sytuacje mogą wystąpić. Ba, istnieje wiele sytuacji, których ustawodawca nie nazwał, a jednak wiemy, że nie powinno ich być. Ale rozumiemy to tylko wtedy, gdy przyswoiliśmy etykę życia publicznego.

W życiu zawodowym pojawiają się wyzwania, w których my sami stawiamy sobie granice. Nie musi być zabronione przyznawanie sobie nagrody przez prezesa ważnej instytucji państwowej, żebyśmy wszyscy rozumieli, że to nie on powinien siebie oceniać i doceniać. Nie musi być zabronione zwracanie się przez polityków o pożyczkę do biznesmenów, żeby nie ulegało wątpliwości, że powoduje to relację zależności. Nie musi być nakazane wyłączanie się z głosowania akceptacji własnych pomysłów czy sprawozdań, by wiele osób uważało, że wypada się wstrzymać od głosu.

Etyki życia publicznego nie będzie jednak bez wiedzy. I to o nią musimy w pierwszej kolejności zadbać. Nasza polityka szybko się nie zmieni. Czekają nas stałe przedstawienia i happeningi kluczowych aktorów politycznych. Odwracanie pojęć nie zniknie, ale też część spraw się normalizuje. Media i organizacje społeczne mają szczególną rolę w edukacji społecznej.

To od nas zależy trafienie do serc i umysłów obywateli z opowieścią o zasadach demokracji i życia publicznego. Tylko my możemy dokonać przywracania pojęć. Być może warto zacząć od zebrania przykładów, których polskie życie publiczne dostarcza nam aż w nadmiarze. Paradoksalnie, to sprawia, że nudne niegdyś tematy nabierają rumieńców. Możemy również poszukać bardziej kreatywnych sposobów edukowania.

Marzy mi się tygodniowa akcja wyjaśniania przez media i organizacje społeczne podstawowych pojęć życia publicznego, odkłamywania tego, co wokół nich narosło, i pokazywanie, dlaczego warto, abyśmy wszyscy te pojęcia rozumieli i przyswoili.

Autorka jest prezeską fundacji Watchdog Polska

Działacze praw człowieka z Rosji organizują akcję „przywracania imion”. Polega ona na odczytywaniu na głos nazwisk potajemnie traconych ofiar sowieckiego terroru państwowego. Wielogodzinne czytanie na głos ich nazwisk ma przypomnieć o ich istnieniu. Współczesnej Polsce przydałaby się uroczystość „przywracania pojęć” – specjalny dzień, w którym wyjaśnimy sobie, co dla nas wszystkich znaczą pojęcia istotne dla jakości państwa.

Piszę ten tekst, gdy szef odchodzącej partii rządzącej, która wykorzystywała media publiczne do propagandy, cenzurowania informacji i kampanii nienawiści, mówi: „bronimy prawa obywateli do dostępu do informacji”. Znamy jednak wiele innych przykładów odwracania języka. Jeszcze kilka lat temu minister sprawiedliwości atakował organizacje społeczne, zarzucając im łukaszenkowskie metody, a jedną z dyskryminowanych grup w Polsce mieli być wierni katoliccy. Partia rządząca czasami wypowiadała się tak, jakby rządziła opozycja. To tylko kilka przykładów.

Pozostało 80% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Pragmatyczna krótka pamięć
Rzecz o prawie
Łukasz Wydra: Teoria salda lepsza od dwóch kondykcji
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe tylko z nazwy
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Aplikacja rozczarowuje
Rzecz o prawie
Konrad Burdziak: Czy lekarze mogą zaufać wytycznym w sprawach aborcji?