Rafał Dębowski: Kto marzy o niebieskich parkingach

Może nikt w ministerstwie nie pomyślał, że dopiero jedenasty samochód musi stać dalej od okien?

Publikacja: 21.03.2023 11:41

Rafał Dębowski: Kto marzy o niebieskich parkingach

Foto: AdobeStock

W ostatnim czasie widać duże zainteresowanie opinii publicznej zjawiskiem „patodeweloperki”. Co i raz media, często inspirowane przez różnego rodzaju aktywistów, przedstawiają przykłady, jak nie powinno się budować osiedli mieszkaniowych. Teraz na tapecie pojawił się duży parking dla inwalidów pod oknami budynków. I choć miejsca postojowe mają szerokość zapewniającą zaparkowanie dużej ciężarówki, natychmiast okrzyknięto to mianem patologii. Pewnie ze względu na niebieski kolor ich oznaczenia (my, adwokaci, wiemy, że zielony jest piękniejszy).

Odkładając żarty na bok, bo temat wcale nie jest śmieszny, warto się zastanowić, jaka jest tego przyczyna. Zanim politycy uraczą nas kolejnymi regulacjami prawnymi, od których nie pozbieramy się ze śmiechu.

Wielki błękit

W moim przekonaniu efekt patodeweloperki jest wynikiem złych przepisów prawa budowlanego, w tym nadregulacji warunków technicznych budynków i ich usytuowania, oraz sztywnych procedur odstępstw od tych warunków.

Czytaj więcej

Przez nowe przepisy mieszkania mogą zdrożeć. Chodzi o miejsca parkingowe

Zgodnie z przepisami prawa budowlanego każdy obiekt budowlany musi być zaprojektowany, a potem zgodny z warunkami technicznymi, ustalonymi według zasad określonych w art. 5 prawa budowlanego. Prawo budowlane deleguje na właściwych ministrów kompetencje do określania szczegółowo tych warunków.

Jak się ma do tego praktyka legislacyjna? Raczej skromnie. Jakkolwiek przykłady nie są tak spektakularne jak cały niebieski parking, śmiało można powiedzieć, że są właśnie jaskrawe. Bo skąd się bierze niebieski parking? Z upodobania dewelopera do niebieskiej farby? Czy z przepisów, które sztucznie każą sumować ilość miejsc postojowych na działce, przez co rośnie wymagana odległość ich posadowienia od okien i granic działki? Czasem rośnie w taki sposób, że nie da się ich zrealizować inaczej niż na niebiesko, bo te niebieskie, przeznaczone dla inwalidy, mogą być wszędzie.

Kto wie, że parking do dziesięciu miejsc musi być odsunięty od okien o siedem metrów, ale gdy ma o jedno miejsce więcej – cały musi być odsunięty o trzy metry dalej. Dlaczego? Czy pierwsze dziesięć samochodów bardziej dymi, gdy stanie obok nich jeszcze jeden? A może ktoś w ministerstwie nie pomyślał, że trzeba odsuwać od okien dopiero jedenaste miejsce, bo pierwsze dziesięć nie zmienia swojego oddziaływania na okolicę? Albo nie wiedział, że jedenaste miejsce postojowe i tak się nie zmieści w odległości siedmiu metrów od okien i siłą rzeczy będzie odsunięte o te trzy metry (jeśli nie więcej).

Nie, nie, nie

Czy projektant by zaprojektował, a inwestor wykonał cały niebieski parking, gdyby mógł łatwo uzyskać odstępstwo od warunków technicznych lokalizowania miejsc postojowych, wykazując, że taka lokalizacja nikomu nie szkodzi? Odpowiedź sama się ciśnie na usta. Ale praktyka jest taka, że inwestor nie ma żadnego wpływu na to, czy ministerstwo zgodzi się na odstępstwo. Powody zgody muszą być „szczególnie” uzasadnione, a nie jedynie uzasadnione. Śmiem twierdzić, że przepisy ukształtowano tak, by inwestor nie mógł uczestniczyć w wyrażaniu zgody na odstępstwo, by nie był stroną takiego wpadkowego postępowania, by w ogóle nie miał kontaktu z urzędnikiem ministerstwa udzielającym organowi administracji budowlanej zgodę na to odstępstwo, by, wreszcie, nie mógł bronić swoich racji.

Szanujmy mądre prawo

Ze zgodą na odstępstwo od warunków technicznych jest jeszcze inny problem. Otóż ustawodawca przesądził, że nie wolno stosować procedury odstępstwa od warunków technicznych w postępowaniach legalizacyjnych, o których mowa w rozdziale 5 prawa budowlanego. Czy słusznie? Nie, bo nierzadko po rozpoczęciu budowy po ostatecznym pozwoleniu na budowę sąd administracyjny dopatruje się jej niezgodności z prawem i je uchyla. Wówczas do rozpoczętej już budowy stosuje się właśnie procedurę legalizacyjną.

To tak zwana legalizacja samowoli miękkiej. Dlaczego, gdy inwestor po rozpoczęciu budowy utracił pozwolenie z winy organu, nie może żądać, by w procesie legalizacji udzielono mu zgody na odstępstwo od warunków technicznych? W szczególności, jeśli taką zgodę uzyskał na etapie pozwolenia na budowę i nie da się już inaczej dokończyć inwestycji niż z odstępstwem od warunków technicznych (lub obejściem prawa).

Jestem gorącym zwolennikiem inwestycji przyjaznych dla mieszkańców, dla środowiska, szanujących normy prawa. Ale prawa mądrego, skonstruowanego w sposób elastyczny, z praktycznie dostępnymi mechanizmami korygowania warunków technicznych, gdy jest to uzasadnione okolicznościami. Za takie nie można uznać przepisów sztywnych, przygotowanych w sposób kazuistyczny, uchwalanych w sposób reaktywny, przepisów tworzonych na podstawie błędnych czy pobieżnych diagnoz czy pod dyktando kampanii wyborczych. Jak chociażby zapowiadane wprowadzenie regulacji ustawowo określających minimalną ilość miejsc parkingowych koniecznych przy budowie budynków mieszkalnych.

Mówiąc o zjawisku patodeweloperki, nigdy nie zapominajmy, że jej autorem i jej główną przyczyną jest zjawisko legislacyjnej patopolitykierki.

Autor jest adwokatem, wspólnikiem w kancelarii Dębowski i Wspólnicy sp.k.

W ostatnim czasie widać duże zainteresowanie opinii publicznej zjawiskiem „patodeweloperki”. Co i raz media, często inspirowane przez różnego rodzaju aktywistów, przedstawiają przykłady, jak nie powinno się budować osiedli mieszkaniowych. Teraz na tapecie pojawił się duży parking dla inwalidów pod oknami budynków. I choć miejsca postojowe mają szerokość zapewniającą zaparkowanie dużej ciężarówki, natychmiast okrzyknięto to mianem patologii. Pewnie ze względu na niebieski kolor ich oznaczenia (my, adwokaci, wiemy, że zielony jest piękniejszy).

Pozostało 90% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Pragmatyczna krótka pamięć
Rzecz o prawie
Łukasz Wydra: Teoria salda lepsza od dwóch kondykcji
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe tylko z nazwy
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Aplikacja rozczarowuje
Rzecz o prawie
Konrad Burdziak: Czy lekarze mogą zaufać wytycznym w sprawach aborcji?