Anna Nowacka-Isaksson: Miłość do kata

Dramat zakładników w banku dał światu nowy termin: syndrom sztokholmski.

Publikacja: 31.05.2022 10:19

Anna Nowacka-Isaksson: Miłość do kata

Foto: Adobe Stock

Prawie surrealistyczny przebieg wydarzeń na Norrmalmstorg w Sztokholmie w sierpniu 1973 r. paraliżował kraj ponad pięć dób. I do tej pory fascynuje świat. O dramacie, który zrodził słynny syndrom, powstały filmy, inscenizacje i opera. Specjalną ekspozycję stworzono też o nim w sztokholmskim Muzeum Policji. Ostatnio zaś szwedzka telewizja wyemitowała dziesięcioodcinkowy program z serii true crime, poświęcony najbardziej znanemu rabunkowi w kryminalnej historii kraju.

W tym programie dziennikarze Andre Pops i Lasse Lampers odtwarzają kolejność historycznych zdarzeń niemalże minuta po minucie i widzowie mają możliwość zapoznać się z materiałem z telewizyjnego archiwum nigdy niepublikowanym.

Czytaj więcej

Do siedziby Szwedzkiego Banku Kredytowego wszedł wymazany ciemną pastą do butów na twarzy, w peruce i okularach do zabawy Jan Erik „Janne” Olsson. Był na przepustce z więzienia.

Na przestępcę z dużą, brązową torbą nikt nie zwrócił uwagi, dopóki ten pistoletem maszynowym nie wystrzelił w sufit kilku serii i nie krzyknął po angielsku: „Kładźcie się na podłogę. Feta się zaczyna!”. Jeden z pracowników włączył alarm i na miejscu zjawiła się policja. Jednego z funkcjonariuszy napastnik postrzelił w rękę, domagał się rozmowy z dowództwem policji.

Wziął też na zakładników trzy kobiety, 31-letnią Birgittę Lundblad, 21-letnią Elisabeth Oldgren i 23-letnią Kristin Enmark. Do nich dołączył później 24-letni Sven Säfström.

Wkrótce stało się jasne, że Olsson nie jest typowym sprawcą napadu na bank. Żądał, by uwolnić gangstera-celebrytę Clarka Olofssona, który odsiadywał swój wyrok w więzieniu w Nörrkoping, i doprowadzić go do banku. Olsson chciał również, by dostarczono mu 3 mln koron, kamizelki kuloodporne, dwa hełmy, dwa pistolety i zatankowane do pełna szybkie auto do ucieczki. Życzył sobie także gwarancji ze strony rządu, że on i Clark Olofsson pozostaną na wolności i będą mogli opuścić kraj. Sprawca groził, że jeżeli żądania nie zostaną spełnione, to zabije zakładników. Potem swoje warunki przekazał przez telefon Olofowi Palmemu.

Negocjacje nie szły jednak najlepiej i sprawca stał się bardziej agresywny. Wówczas policja wbrew woli premiera sprowadziła do banku Clarka Olofssona, by nakłonił napastnika do poddania się.

Kiedy Olofsson przybył, atmosfera stała się od razu spokojniejsza i zakładnicy nabrali do niego zaufania. To on ich uwolnił z więzów, by mogli się poruszać, i nakłonił policję, by wycofała swoje wozy zaparkowane przed bankiem.

Później rabusie zabarykadowali się z zakładnikami w skarbcu i policja w końcu użyła gazu łzawiącego, by uwolnić zakładników. Jednak ci nie chcieli najpierw wyjść sami, obawiając się, że gdy ich nie będzie, to funkcjonariusze rozprawią się z przestępcami. Opuścili więc budynek z nimi.

Podczas ich przetrzymywania między zakładnikami i rabusiami powstała szczególna relacja. Jedna z ofiar, Kristin Enmark (zaszła później z Olofssonem w ciążę) dzwoni do szwedzkiego premiera Palmego i w trwającej 42 minuty rozmowie wielokrotnie prosi go, by pozwolono jej uciec z przestępcami Olssonem i Olofssonem.

To nie ich się boi, przekonuje, tylko policji.

„Proszę miły, słodki Olofie. Byłam socjaldemokratką całe życie. I proszę na kolanach, byś rozwiązał konflikt”.

Premier miał powiedzieć policji, by wypuścili przestępcę z pieniędzmi, Clarkiem, Elisabeth i nią.

„Chcę jechać, nikt mi tu nie grozi” – przekonywała.

W telewizyjnym programie „Dramat na Norrmalmstorg” po raz pierwszy ujawniono nagranie z nowymi sekwencjami ze skarbca banku tuż przed włamaniem się funkcjonariuszy do środka 28 sierpnia 1973 r.

Niespokojny Clark Olofsson i jeszcze bardziej załamany Janne Olsson czekali na pojawienie się policji i ten drugi był przekonany, że gdy go złapią, to go zabiją.

„Wiecie, co myślę. Zabiją mnie kiedy stąd wyjdę” – mówił Janne Olsson. Jedna z zakładniczek jęła go pocieszać, że nie zrobią tego. „Byłeś cholernie miły. Powiemy to, gdy się stąd wydostaniemy”.

Zdaniem jednego z dziennikarzy programu to właśnie ta rozmowa rabusiów z ofiarami stała się podstawą sztokholmskiego syndromu.

Jednak według Lasse Lampersa w dramacie rozegranym w banku nie chodziło o syndrom, tylko o manipulowanie ofiarami i wypranie im mózgów, by stanęły po stronie przestępców. Jego zdaniem chodziło tu o strategię przetrwania. Jeżeli coś tu było unikatowe , to raczej sposób przestępcy i jego kumpla Olofssona, by zakładnicy się do nich przywiązali.

Autorka jest dziennikarką, wieloletnią korespondentką „Rzeczpospolitej” w Szwecji

Prawie surrealistyczny przebieg wydarzeń na Norrmalmstorg w Sztokholmie w sierpniu 1973 r. paraliżował kraj ponad pięć dób. I do tej pory fascynuje świat. O dramacie, który zrodził słynny syndrom, powstały filmy, inscenizacje i opera. Specjalną ekspozycję stworzono też o nim w sztokholmskim Muzeum Policji. Ostatnio zaś szwedzka telewizja wyemitowała dziesięcioodcinkowy program z serii true crime, poświęcony najbardziej znanemu rabunkowi w kryminalnej historii kraju.

W tym programie dziennikarze Andre Pops i Lasse Lampers odtwarzają kolejność historycznych zdarzeń niemalże minuta po minucie i widzowie mają możliwość zapoznać się z materiałem z telewizyjnego archiwum nigdy niepublikowanym.

Pozostało 87% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian