Jarosław Gwizdak: Odcinki ociekające krwią

Dzieci, często coraz młodsze, są głównymi operatorami sieci internetowej w domu czy popularnych aplikacji.

Publikacja: 06.11.2021 22:52

Serial „Squid Game” to najczęściej oglądana rzecz Netfliksa w 97 krajach, przyniósł dochód rzędu 900

Serial „Squid Game” to najczęściej oglądana rzecz Netfliksa w 97 krajach, przyniósł dochód rzędu 900 mln dolarów

Foto: Netflix

Myślę sobie, że każde pokolenie ma swoich „Czterech pancernych i psa". Każda generacja pamięta na długo serial lub cykl filmów. Był kiedyś polityk, który uwielbiał westerny. Inny grał w nich, zanim politykiem został.

Jest pokolenie wychowane na superbohaterskich filmach, spierające się, czy uniwersum Marvella jest lepsze od tego wykreowanego przez komiksy DC. Znany mi osobiście prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia jest wielkim fanem „Gwiezdnych wojen", choć silna w stowarzyszeniu jest też frakcja fanów Jamesa Bonda.

Od czasu zadomowienia się w Polsce platform streamingowych coraz trudniej o jeden ulubiony i kształtujący serial. Wszystko mamy na wyciągnięcie ręki, seriale można oglądać w każdej chwili, nawet w tramwaju.

Ustawienia aplikacji pozwalają na przyspieszenie odtwarzania, dzięki któremu można oglądać więcej i więcej. To tzw. binge-watching, oglądanie odcinek po odcinku, często w jedną noc.

Spędziłem ostatnio ćwierć weekendu, oglądając głośny serial produkcji koreańskiej: „Squid game". Mam bardzo mieszane uczucia. Niedobrze się czuję słuchając, że stał się ulubieńcem dzieciaków z wczesnych klas szkoły podstawowej.

Czytaj więcej

Świat oszalał na punkcie „Squid Game”. Trampki, dresy i gry

Z drugiej strony uważam, że serial ten podobnie jak „Patointeligencja" Maty może być doskonałym pretekstem do rozmowy z dziećmi – pod warunkiem że ktoś jeszcze z nimi rozmawia.

Każdy z bohaterów serialu ma potężne zadłużenie. Każdy znajduje się w sytuacji bez wyjścia. W dodatku ten problem narasta, kiedy decydują się wziąć udział w grze. A gra, z pozoru wspomnienie dzieciństwa, ma tragiczne konsekwencje dla przegranych.

Więcej nie zdradzam, aby nie psuć przyjemności oglądania (choć momentami wątpliwej). Wracam do wspomnień z dzieciństwa – po każdym odcinku „Czterech pancernych" czy „Stawki większej niż życie" biegałem przecież po podwórku, strzelając do Niemców. Gdy samemu przypadło mi być Niemcem, szybko padałem martwy w spektakularnych konwulsjach.

Nie martwi mnie więc, że dzieci po obejrzeniu odcinków serialu odgrywają niektóre sceny. Bardziej przeraża mnie dosłownie pokazana brutalność i krew tryskająca z ekranu co kilka minut. Takie sceny nie powinny być dostępne dla dzieci.

Serial jest oznaczony stosownymi symbolami, ma być – teoretycznie – dostępny dla widzów powyżej szesnastego roku życia. Konia z rzędem rodzicom, którzy nigdy nie kupili dziecku gry komputerowej powyżej limitu wieku, nie włączyli takiego filmu, czy nie kupili zabawki na wyrost.

Często dzieci, w dodatku coraz młodsze, są głównymi operatorami sieci internetowej w domu czy popularnych aplikacji. Trudno więc zakładać, że nie zadbają o swój pełny dostęp do zasobów sieci. W grze w kulki czy cymbergaja być może pokonamy dzieciaki doświadczeniem i „małą motoryką", ale w grze komputerowej nie mamy z nimi szans.

Nie wierzę w skuteczne zabezpieczenia i ograniczenia dostępu do zasobów sieci. Nie w głowie mi model chiński polegający na stałym zablokowaniu dostępu do niektórych witryn. Tym bardziej sposób punktowania i karania obywateli za wszystkie aktywności, podejmowane w realnym świecie.

Chciałbym, aby na kanwie popularnego serialu, zamiast rytualnego narzekania i obaw o przyszłość pojawiła się możliwość głębszej rozmowy. Serial takich tematów dostarcza na pęczki: można porozmawiać o definicji równości, o tym czy każdy jest kowalem swojego losu. Czy kapitalizm to jedyna słuszna droga?

Każdy z odcinków dostarcza skojarzeń i inspiracji na wielu poziomach. Jest pytaniem o granice człowieczeństwa, które przecież stawiał już kiedyś Viktor Frankl. Serial można czytać na wielu poziomach – pytań o reguły rządzące współczesnym światem, o możliwość etycznego współzawodnictwa czy uprzywilejowania jednych kosztem drugich.

Powtórzę swój refren: każde głośne popkulturowe wydarzenie to świetne pole do rozmowy, a rozmawiać prawnicy chyba wciąż potrafią. Być może warto zacząć rozmowę od tego, czym żyją inni. Bo że nie żyją problemami praworządności, zdążyliśmy się chyba zorientować.

Autor jest byłym sędzią, byłym prezesem sądu, członkiem zarządu Fundacji Inpris, Obywatelskim Sędzią Roku 2015

Myślę sobie, że każde pokolenie ma swoich „Czterech pancernych i psa". Każda generacja pamięta na długo serial lub cykl filmów. Był kiedyś polityk, który uwielbiał westerny. Inny grał w nich, zanim politykiem został.

Jest pokolenie wychowane na superbohaterskich filmach, spierające się, czy uniwersum Marvella jest lepsze od tego wykreowanego przez komiksy DC. Znany mi osobiście prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia jest wielkim fanem „Gwiezdnych wojen", choć silna w stowarzyszeniu jest też frakcja fanów Jamesa Bonda.

Pozostało 89% artykułu
Rzecz o prawie
Małecki: Czy Łukasz Ż. może odpowiadać za usiłowanie zabójstwa?
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa