Myślę sobie, że każde pokolenie ma swoich „Czterech pancernych i psa". Każda generacja pamięta na długo serial lub cykl filmów. Był kiedyś polityk, który uwielbiał westerny. Inny grał w nich, zanim politykiem został.
Jest pokolenie wychowane na superbohaterskich filmach, spierające się, czy uniwersum Marvella jest lepsze od tego wykreowanego przez komiksy DC. Znany mi osobiście prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia jest wielkim fanem „Gwiezdnych wojen", choć silna w stowarzyszeniu jest też frakcja fanów Jamesa Bonda.
Od czasu zadomowienia się w Polsce platform streamingowych coraz trudniej o jeden ulubiony i kształtujący serial. Wszystko mamy na wyciągnięcie ręki, seriale można oglądać w każdej chwili, nawet w tramwaju.
Ustawienia aplikacji pozwalają na przyspieszenie odtwarzania, dzięki któremu można oglądać więcej i więcej. To tzw. binge-watching, oglądanie odcinek po odcinku, często w jedną noc.
Spędziłem ostatnio ćwierć weekendu, oglądając głośny serial produkcji koreańskiej: „Squid game". Mam bardzo mieszane uczucia. Niedobrze się czuję słuchając, że stał się ulubieńcem dzieciaków z wczesnych klas szkoły podstawowej.