Podziel kartkę papieru wzdłuż na nierówne części. Ta szersza to część społeczeństwa, która bierze udział w wyborach. Teraz połóż ten pasek papieru poziomo i zaznacz jedną piątą długości zgodnie ze znaną prawidłowością ról społecznych. 20 procent ciągnie rozwój, 80 procent wzoruje się na nich i podąża w kierunku, o którym decyduje ta jedna piąta, lub się ociąga.
A teraz z tych 20 proc. odkreśl po lewej stronie pionowy pasek jednej dwudziestej – to będzie 1 procent. Tyle liczyła Armia Krajowa, tyle liczyła podziemna Solidarność – po prostu co setny z nas ma zadatki na lidera, choćby zespołu, firmy, środowiska, gminy, regionu, miasta czy kraju. A teraz zwiń ten pasek w kółko z zaznaczonym kreską 1 procentem, zderzonym ze strzałką po prawej stronie wyznaczającej początek większości – owych 80 proc.
Nieważne – z Ziobrą czy bez
Patrząc na ten papierowy model błędnego koła, bez trudu zrozumiesz, dlaczego jesteśmy wciąż półperyferiami. Po prostu destylujemy elity z tej dolnej części naszego społecznego spektrum. Wśród tych 80 procent łatwiej znaleźć biernych, miernych i nawet małowiernych. Choć często ledwie nadążają za aktywnymi, sami pchają się na czoło. To oni zakrzykują nas w mediach słowotokiem bez średników i przecinków. Ci powolni dyktują tempo i pilnują, żeby ktoś bystrzejszy, szybszy, inteligentniejszy ich nie wyprzedził. Jeśli chcemy wyjść z pułapki średniego rozwoju, spójrzmy czasem na ten papierowy pierścień. To kulturowo-mentalny idiom polskiej polityki.
Czytaj więcej
Nie ma żartów: czy rządzą ci, czy tamci, Wielki Spowalniacz Inicjatyw działa niezawodnie. Nikt za niego nie bierze odpowiedzialności. Za trwanie WSI zawsze odpowiadają jacyś „oni”. Z rządu lub z opozycji – pisze architekt i publicysta.
W znakomitym kabarecie Pożar w burdelu akcją kieruje postać Burdeltaty. To on nadaje tempo i zapowiada solistów. Gdyby miał takich aktorów, jakich dobierają sobie antagoniści Tusk i Kaczyński, nikt nie wybrałby się na spektakl Pożaru w burdelu. Cóż, że ktoś ma poczucie humoru, skoro nie widzi, że od żałosności do śmieszności często tylko krok. Szef ministra Sławomira Nowaka był takim samcem alfa, tak najlepszym w każdej dziedzinie, że ministrowi zostały już tylko zegarki jako wyróżniająca przewaga. Premier Morawiecki tak sprawnie przedstawia przewagi swojego rządu, że nie zauważył, iż jego faworyt – minister Waldemar Buda – ustawił na korytarzu resortu rozwoju i technologii domy z tektury z hasztagiem „domybezformalności”. Dobierając współpracowników z dolnych 80 procent i chroniąc ich jako swoich – niczego się nie „ogarnie” i nie „dowiezie”, by użyć ulubionego slangu naszych polityków różnych partyjnych afiliacji. Trzeba liczyć państwowy czas i pieniądze równie skrupulatnie jak swoje własne. A z tym są kłopoty, bo za żadne pieniądze nie kupi się straconego czasu. Nieważne czy z Ziobrą, czy bez Ziobry wymiar sprawiedliwości wciąż kuleje na obie nogi: sądowniczą i prokuratorską.