Zgłoszenie gwałtu, składanie zeznań, postępowanie sądowe – cały ten proces może ciągnąć się bardzo długo. Jak przechodzą przez nie pani klientki?
Bardzo ciężko. Przede wszystkim nie polecam zgłaszania gwałtu na komisariacie policji, ponieważ funkcjonariusze nie są przygotowani do przyjmowania takich zgłoszeń. Coraz częściej słyszę od pokrzywdzonych, że policjanci, zamiast przyjąć zgłoszenie i zgodnie z art. 185c k.p.k zapytać o najważniejsze okoliczności, dokonują pełnego przesłuchania. W ostatnim miesiącu doszło chociażby do dwóch przypadków w Krakowie i Warszawie, w których kobiety były przesłuchiwane po 8 godzin przez policjantów. W ten sposób wtórnie wiktymizuje się te osoby. Słyszą one często pytania typu: „Dlaczego się pani nie broniła?”.
Kilka tygodni temu młoda Białorusinka została zgwałcona i zamordowana w centrum Warszawy. Komentująca to adwokat Danuta Wawrowska powiedziała, że gdyby kobieta przeżyła, to sprawca prawdopodobnie uniknąłby kary za gwałt, ponieważ ona nie krzyczała. Ta wypowiedź wywołała duże kontrowersje. Czy pani się z nią zgadza?
Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Przede wszystkim nie znamy akt sprawy, dlatego kategoryczne sądy są tu zupełnie nieuprawnione. Na podstawie informacji z mediów uważam, że nie byłoby tak, jak mówi mec. Wawrowska, a sprawca mógłby zostać skazany. Liza była duszona, sprawca miał nóż, ślady były oczywiste. Ta sprawa jest sprawą „wzorcową” dla organów ścigania, jak „powinien wyglądać gwałt”. Problem natomiast jest w sprawach, w których osoba pokrzywdzona nie ma żadnych obrażeń i śladów przemocy, ponieważ zastygła, ponieważ nastąpił efekt zamrożenia.
Jak często spotyka się pani w swojej praktyce z przypadkami, że ofiara rzeczywiście nie stawiała żadnego widocznego oporu?